Jest takie miejsce na Ziemi, gdzie nie mają wstępu mężczyźni. Mała wioska w północnej Kenii, zwana Umoja, stała się schronieniem dla kobiet, które zaznały cierpienia, które zostały brutalnie skrzywdzone, najczęściej przez mężczyzn właśnie. Społeczność odgradza się od zła wysokim murem i drutem kolczastym, jednak w samym środku wioski panuje atmosfera zrozumienia i radości. Dzieci biegają w około, zwierzęta pasą się wolno, kobiety robią biżuterię, która jest ich towarem na sprzedaż, ich monetą na przeżycie. Same kobiety wyglądają jak barwne ptaki. Odziane w tradycyjne szaty z kontrastujących ze sobą kolorowych tkanin, szyje obwieszone własnoręcznie wykonanymi naszyjnikami. Śpiewają, tańczą, cieszą się życiem.
Powiedzenie „nie szata zdobi człowieka” nabiera tutaj innego wymiaru. Te piękne ptaki bowiem mają za sobą tragiczne historie. To ofiary gwałtów, wycinania narządów płciowych, przemocy domowej, która wciąż w Kenii jest normą społeczną. Społeczność powstała w 1990 roku dzięki Rebecce Lolosoli, która była bita regularnie w swojej wiosce na oczach swojego męża za ujawnienie prawdy o kobietach, które zostały zgwałcone przez brytyjskich żołnierzy. Bicie w tej części świata ma być dla kobiet formą nauki, przypomnienia kobiecych praw i obowiązków, podległości mężczyźnie. Zaświadczenie o kulturze patriarchalnej. Lolosoli założyła wioskę z grupą kobiet, które przetrwały agresję i postanowiły się jej sprzeciwić. Odeszły od swoich mężów, zostawiły swoje rodziny, zabrały dzieci i rozpoczęły nowy rozdział historii w swoich życiorysach. Część z nich uciekła ze swoich rodzin, które zaplanowały dla nich małżeństwa w wieku nastoletnim. Obecnie w Umoji żyje 47 kobiet i 200 dzieci. Kobiety przyznają, że mimo niezależności w wiosce i braku dostępu do mężczyzn na jej terenie, wciąż ich lubią i się z nimi spotykają, jednak z nimi nie żyjąc na stałe. Posiadanie potomstwa w kulturze kenijskiej jest dla kobiet sprawą nadrzędną. Zgwałcone kobiety jednak w społeczeństwie kenijskim, zdominowanym przez Islam są postrzegane jako skażone, mają małe szanse na małżeństwo i są zazwyczaj bite przez mężczyzn z wioski, wyklęte. Część dowodów gwałtów żyje razem z kobietami w wiosce. To dzieci, których skóra wyraźnie jest jaśniejsza od pozostałych członków społeczności. W ciągu 30 lat prze kenijskie ziemie przewinęło się ponad 100 tys. żołnierzy brytyjskich, niektórzy pozostawili za sobą niezapomniane piętno.
Brytyjscy prawnicy rozpoczęli poszukiwania dokumentów dowodowych, które zostały przesłane do Royal Military Police, gdzie zniknęły. Sprawa jednak nie ucichła. Wciąż toczą się dochodzenia. Docelowo prawnicy domagają się rekompensaty dla poszkodowanych kobiet, przekazania jej na ręce kobiet z Umoji, na ich cele statutowe, rozwój i możliwość edukacji członkiń poza granicami Kenii.
Na co dzień Kenijki zarabiają produkcją naszyjników, które sprzedają turystom przybywającym z całego świata. Wioska bowiem jest etniczną atrakcją turystyczną tego kraju. Za pieniądze zarobione na sprzedaży naszyjników kobiety wykupiły już ziemię , na której stacjonują. Wybudowały także szkołę dla swoich i okolicznych dzieci. Obecnie próbują zebrać środki na stypendia na dalszą edukację młodych kobiet z wioski, na założenie studni ze świeżą wodą oraz na wynagrodzenie dla nauczycieli. Grupa kobiet z Umoji nie tylko żyje swoim życiem. To także aktywistki, które edukują inne kobiety na temat ich praw, w tym prawa do niezależności i zdrowia, pomagają także kobietom w uzyskaniu niezależności, namawiając je do pracy. Coraz więcej kobiet decyduje się na ucieczkę ze zdominowanego przez mężczyzn społeczeństwa, tworząc własne grupy. Obecnie na terenie Kenii są jeszcze dwie wioski, jedna jest zarządzana przez Nachami Women’s Group, druga natomiast przez Unity. Część ich członkiń to kobiety, które wcześniej mieszkały w Umoji.
Więcej na temat społeczności:
http://www.umojawomen.net/Umoja.html
Autor: Gosia Szwed
Zdjęcia: Georgina Goodwin dla the Observer oraz materiały ze strony wioski Umoja