Czerwona ziemia, różowy kwiat
Serce Afryki, królestwo dzikiej przyrody, bezkresne równiny, Masajowie i plantacje kawy. Tak zwykle kojarzy się Kenia. Tymczasem to kraj duży, różnorodny i pełen kontrastów. Na jego bliższe poznanie trzeba poświęcić wiele tygodni, a nawet miesięcy.
Z antropologicznego punktu widzenia właśnie tam znajduje się kolebka ludzkości. Na terenie dzisiejszej Kenii znaleziono pierwsze ślady hominidów. Może dlatego tylu ludzi chce tam dotrzeć?
Dawna brytyjska kolonia leży w równikowej Afryce Wschodniej nad Oceanem Indyjskim i jest jednym z większych krajów na kontynencie. Zajmuje powierzchnię ponad 580 tys. kilometrów kwadratowych i jest zamieszkała przez ponad 39 mln ludzi. Dominuje klimat tropikalny z dwoma porami deszczowymi. Aby ich uniknąć warto wybrać się do Kenii od między styczniem i marcem lub między wrześniem i listopadem.
Kraj jest mozaiką kulturalną i etniczną. Zamieszkuje go ponad czterdzieści plemion, z których najbardziej rozpowszechnione są ludy Bantu. Pod względem ukształtowania terenu przeważają trawiaste sawanny będące domem dla wielu gatunków dzikich zwierząt i ptaków.
Kenijczycy to ludzie pogodni i otwarci. Co chwila słychać „jumbo”, odpowiednik „cześć” w języku suahili. Często używane jest też słynne „hakuna matata”. Lekkie zdziwienie budzić może słowo „karibu”, kojarzące się z kopytnym zwierzęciem żyjącym… za kręgiem polarnym. Tymczasem w suahili oznacza ono po prostu” witaj”. Przewodnicy i obsługa hotelowa posługują się swobodnie językiem angielskim, a czasem również niemieckim lub francuskim.
Trzymilionowa stolica Nairobito nowoczesne miasto z wszystkimi jego atrybutami. Miłośnicy filmu „Pożegnanie z Afryką” mogą przypomnieć sobie jego klimaty zwiedzając muzeum Karen Blixen. Marzeniem turystów pozostaje niezmiennie rezerwat Masai Mara bardziej na zachodzie. Nie mniej atrakcji może jednak dostarczyć pobyt na wybrzeżu.
Drogą A109 dojedziemy z Nairobi do Mombasy, drugiego największego miasta w kraju. Arteria komunikacyjna ma de facto status autostrady, choć przypomina raczej nasze drogi szybkiego ruchu. Wzdłuż niej leżą inne popularne parki narodowe: Amboseli, Tsavo West i Tsavo East.
Ten ostatni znajduje się w górzystym terenie, co ma wpływ na klimat. Podczas safari na przełomie lutego i marca upał nie grozi. Raczej można spodziewać się pochmurnego nieba, a nawet przelotnych opadów.
Pierwsze wrażenie podczas wizyty w rezerwacie to niedowierzanie, że jesteśmy tu naprawdę, jak w środku filmu przyrodniczego. W zielono-żółtym krajobrazie sawanny z charakterystycznymi czerwonymi drogami pojawiają się smukłe gazele, majestatyczne orły czy „czerwone słonie” nazywane tak od glinki którą się okładają w ochronie przed owadami. Czasem po godzinnym wypatrywaniu napotykamy na drodze kilka lwic. Płowe królowe dżungli, niepomne na zainteresowanie pasażerów terenowych samochodów, dostojnie maszerują drogą, by skręcić na chwilę w celu naostrzenia pazurów na pobliskim drzewie.
Ze słynnej „wielkiej piątki” zwierząt sawanny – lwa, słonia, bawoła, nosorożca, lamparta – najtrudniej spotkać tego ostatniego. Cętkowany kot umie się dobrze zamaskować w gałęziach drzew.
Fotograficzne łowy da się kontynuować także nocą. Hotele w rezerwacie są umieszczone na kilkumetrowych palach by uniknąć wizyt niespodziewanych gości. Na dole znajduje się wodopój, siedząc na tarasie można więc obserwować stada słoni i bawołów.
Po opuszczeniu rezerwatu wracamy na drogę A109 prowadzącą do Mombasy, największego afrykańskiego portu morskiego. Ma ona bezpośrednie połączenie lotnicze z Polską, w dziewięć godzin można dotrzeć tu z Warszawy.
Miasto leży na koralowej wyspie połączonej z lądem mostem i groblą. Liczy dziś około 900 tys. mieszkańców różnych nacji, a jego historia i architektura wykazuje wpływy wielu kultur: afrykańskiej, arabskiej, hinduskiej. Widoczne one są choćby w ornamentyce kamienic w krętych uliczkach starego miasta. Jako pierwszy Europejczyk dotarł tu Vasco da Gama pod koniec XV w. Pozostałością portugalskich wpływów jest górujący nad miastem okazały Port Jesus.
Dzisiejsza Mombasa jest zamieszkała w większości przez ludność muzułmańską. Współistnieje ona bez większych problemów z chrześcijańskimi i hinduistycznymi mniejszościami.
Nowym symbolem miasta jest Brama Kłów, wybudowana po uzyskaniu przez Kenię niepodległości, w roku 1963.
Poza ścisłym centrum Mombasy znajduje się osada rzemieślnicza. Wytwarzane są tam meble, rzeźby i ozdoby według tradycyjnych wzorów. Można zaopatrzyć się tam w wizerunek lwicy z młodym w pysku czy ogromne krzesło w kształcie żyrafy (warto jednak wcześniej rozważyć sposób i koszt transportu).
Od kilkudziesięciu lat na podmiejskich plażach powstały turystyczne enklawy dla przybyszów z Europy. Eleganckie hotele położone tuż nad oceanem stwarzają okazje do spędzenia urlopu w rajskiej scenerii słuchając szumu pobliskiego oceanu.
Gdy będziemy mieć dość leżenia na plaży warto skorzystać z wycieczek oferowanych przez lokalnych przedstawicieli. Można wybrać się do Marine Park Kisite, położonego w wiosce Shimoni. Z rezerwatu leżącego na pograniczu z Tanzanią organizowane są rejsy, podczas których można obserwować w oddali delfiny oraz nurkować na rafie koralowej. Na lunch na malowniczej wyspie Wasini dopływa się tradycyjnymi łodziami dhow. Wśród serwowanych specjałów miejscowej kuchni przeważają ryby i owoce morza. Dominujące kolory otoczenia to błękit morza i domów oraz czerwone kwiaty hibiskusa i różowe bugenwilli.
Podróż do Shimonidaje okazje do bliższego przyjrzenia się życiu kenijskiej prowincji. Pobieżne choćby spojrzenie pozwala zauważyć, w jak trudnych i skromnych warunkach muszą sobie radzić jej mieszkańcy. Optymistyczny akcent wprowadzają grupki dzieci w mundurkach udające się do szkół które są nawet w najbardziej odległych wioskach.
Kolejną atrakcją jest wizyta w masajskiej wiosce. Potomkowie dumnych wojowników demonstrują plemienne tańce, zdradzają sekrety krzesania ognia i oczywiście nakłaniają do kupna biżuterii z kolorowych paciorków. Nie stronią od cywilizacji, godząc ją z dawnymi tradycjami. Niektórzy na przykład deklarują się jako chrześcijanie, mając jednocześnie po kilka żon.
Sytuacja kobiet kenijskich wydaje się bardzo zróżnicowana. W małych osadach żyją w sposób tradycyjny. Ubierają się zwykle w dwie chusty, tzw, kangi. Muzułmanki zakrywają włosy, a nieraz i twarze. Im bliżej Mombasy tym bardziej ich strój staje się europejski. Można nawet spotkać damę w eleganckim kostiumie i butach na wysokich obcasach wsiadającą do luksusowego auta.
Coraz więcej kobiet w Kenii uaktywnia się w sferze publicznej i obejmuje odpowiedzialne stanowiska państwowe. Po ostatnich wyborach, które odbyły się w marcu, kobieta stanęła na czele resortu spraw zagranicznych. Zaprzysiężenie Arminy Mohamed Jibril odbyło się 19 maja. W obecnym rządzie kobiety stoją na czele sześciu z szesnastu resortów. Już kilkanaście lat Charity Ngilu ubiegała się o stanowisko prezydenta kraju.
Czas biegnie nieubłaganie i przychodzi moment opuszczenia serca Afryki. Jako pamiątki wielu turystów kupuje wyroby z drewna, biżuterię charakterystycznych koralików, czasem też płyty z etniczną muzyką. Warto także zaopatrzyć się w aromatyczne przyprawy czy słynną kenijską kawę, którą będzie można poczęstować przyjaciół.
Ostatnie spojrzenie na ocean i czas wyjazdu na lotnisko. Cicha nadzieja że jeszcze tu kiedyś powrócimy. Hakuna matata!
Tekst: Ewa Mastalska
Zdjęcia: Ewa Mastalska
Współpraca: Sebastian Kotlarz, Europejski Instytut Demokracji