Przechadzając się po ulicach mojego lokalnego miasteczka, wciąż myślę o emigrantach. Tu Nepalczyk, tam Nepalczyk, o a tam Rumun, do tego Turek, Chinka, a może nawet jakiś Syryjczyk. Obecnie cała Europa się miksuje, a Wielka Brytania stała się Babilonem współczesnego świata. Takie zblendowane społeczeństwo to nasza emigrancka codzienność. Od co najmniej trzech tygodni jestem nagabywana, żeby wypowiedzieć się w kwestii syryjskich emigrantów wprowadzanych masowo do Europy. Nie zajmuję oczywistego stanowiska w tej sprawie, ale chciałabym nadmienić, iż problem syryjski niczym syryjski chomik nabiera w usta tyleż śmieci, ile tylko może.
Blokować czy nie blokować, oto jest pytanie.
Część wschodnia starego kontynentu broni się zażarcie przed przyjmowaniem przybyszy syryjskich, bowiem nagły zryw narodów z Bliskiego Wschodu wydaje się cokolwiek podejrzany. Na świeczniku jest masowa islamizacja Europy, którą przepowiadają różne autorytety świata polityki, historycy, a nawet wyrywkowo przepytywani sami Syryjczycy. Niewątpliwie wizualnie uderza fakt, że przytoczone przez liczne media obrazki przedstawiają raczej młodzieńców, nie zdesperowane matki z dziećmi uciekające przez morderstwem ze strony ekstremistów, jak oficjalnie brzmią komunikaty polityków. Nie podlega też wątpliwości, że wśród masowo uciekających emigrantów, znajduje się na pewno garstka islamistów, ba nawet ekstremistów z ISIS. Jakkolwiek nie należy zapominać, że wciąż zdecydowaną większość stanowią po prostu ludzie, którzy sprzeciwiają się terrorowi, chcą normalnie żyć, którzy wbrew swojej woli zostali uwikłani w wojnę.
Wiosna Arabska i jej wpływ na sytuację na świecie.
Źródeł tej frustracji należy szukać co najmniej kilka lat wcześniej, podczas Wiosny Arabskiej, kiedy to w roku 2010 rozpoczęła się oficjalnie walka z nepotyzmem, korupcją i brakiem perspektyw dla narodów tej części świata. Choć wszystko zaczęło się w Tunezji, nastroje społeczne szybko zaczęły się rozprzestrzeniać na sąsiadujące państwa. Poza Tunezją, wystarczy przywołać tutaj rewolucję egipską, która zakończyła się obaleniem prezydenta Mubaraka. W 2011 roku doszło do protestów na terenie Algierii, Jordanii, Jemenu, Iranie, ale także w Arabii Saudyjskiej, Dżibuti, Iraku, Kuwejcie, Libanie, Maroku, Palestynie, Somalii, Sudanie i Syrii. Na jesieni tegoż roku zabito w Libii dotychczasowego prezydenta al- Kaddafiego. Powoli acz sukcesywnie rozpada się Liga Państw Arabskich. W związku z naruszeniem lokalnego porządku część państw zostało ukaranych zawieszeniem członkostwa w tejże, co dodatkowo zaogniło sytuację na Bliskim Wschodzie, tym samym wzmacniając pozycję ekstremistów. Mimo demokratyzacji państw, wciąż nie można mówić o tym, że sytuacja gospodarcza oraz wolność obywateli uległy znacznej poprawie. Źródłem wszystkich napięć jest po prostu bieda, bezrobocie i brak nadziei. To sprawia, że właśnie młodzi ludzie widziani są w zastępach emigrantów przemierzających obecnie Europę. Ci, którzy nie zgadzają się z metodami walki ekstremistów, jednocześnie nie popierając braku wolności, radykalnych metod wymuszania posłuszeństwa, po prostu uciekają. Poniekąd przyjmowanie tych ludzi może zapobiec konfliktom zbrojnym na terenach objętych kryzysem i rośnięciu w siłę siatki terrorystycznej. Ludzie bowiem będą bardziej zainteresowani osiągnięciem dobrobytu w krajach, do których przybędą niż walką, czy szerzeniem Islamu, jak obawia się wielu Polaków.
Syryjska podróż za chlebem.
Konflikt w Syrii trwa co najmniej od 2011 roku. Od trzech lat sytuacja społeczeństwa się pogarsza i nie widać szansy na poprawę. Od 2011 roku giną w Syrii ludzie, którzy nie są jedynie ofiarami wojny religijnej. To walka ludzi o poprawę jakości życia, z jednej strony o niezakłócanie funkcjonowania państwa, z drugiej zaś- o normalność i pomoc państwa dla obywateli. Zatem tłem masowej emigracji nie są jedynie niesnaski religijne i chęć szerzenia Islamu w Europie, a chęć poprawy sytuacji osobistych obywateli tego regionu świata. Jednakże nie da się ukryć, że część krajów jako nowy rząd obrała persony bardziej radykalne religijnie, te które potrafią manipulować wartościami religijnymi dla swoich celów. W wyniku działań radykałów jednakże część obywateli ligi po prostu ucieka przed ekstremizmem. Syria postrzegana jest jako jeden z krajów niezwykle liberalnych, w której Islam nie przybiera formy bardzo restrykcyjnej. Świat Islamu jako taki deklaruje walkę z ekstremizmem, nie zgadza się z metodami walki i podkreśla, że jest religią pokojową. Za dołączenie do ISIS grozi w wielu krajach kara śmierci, w tym w Tunezji, gdzie rozpoczęły się bunty społeczne. W przypadku liberalnej Europy takowa kara nie grozi.
Kraje Ligi Arabskiej są w bardzo trudnej sytuacji. Obywatele domagają się większej suwerenności, poprawy sytuacji ekonomicznej, pomocy socjalnej. Przyjęcie obywateli Syrii z otwartymi ramionami jest jednocześnie zaproszeniem dla całego regionu arabskiego do przybycia do Europy w celu poprawy ich sytuacji ekonomicznej. Trudno oceniać na chwilę dzisiejsza jaka będzie skala zjawiska, jednakże należy przypuszczać, że po obywatelach Syrii, pojawi się reszta arabskiego świata, która również ma nieustabilizowaną sytuacje wewnętrzną. Zasadniczym problemem wydaje się brak możliwości zaadoptowania tej części świata w Europie.
Europa da się lubić.
Europa od kilku lat pogrąża się w kryzysie gospodarczym i pomimo optymistycznych statystyk, masowy napływ emigrantów , może spowodować wysoki poziom destabilizacji gospodarek UE. Alarmujący wydaje się fakt, że zmiany polityczno-gospodarcze, które obecnie mają miejsce w świecie arabskim, mają tak znaczący wpływ na nową Europę, która dopiero nabiera kształtu w wyniku porozumień wewnątrzunijnych i ruchów emigracyjnych.
Fakt emigracji ekonomicznej zdaje się być bowiem pomijany w dyskusji o emigrantach. Oficjalne komunikaty mówią o pomocy humanitarnej ofiarom wojny, nawołują do pomagania ludziom, których w rodzinnych stronach czeka śmierć. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Jak pisałam już dwa lata temu, na terenie Syrii dochodzi do masowych egzekucji na Chrześcijanach. Jednakże, jak donoszą sami obywatele, to nie do końca jest prawda. Masowe egzekucje to swoisty pokaz siły, sposób na ujarzmianie buntów, protestów i głosów niezadowolenia obywateli, nie walka z religią jako taką. Z drugiej zaś strony, Syryjczycy są zmuszani do podpisywania kontraktów, które zakładają zmianę religii i podporządkowanie się Państwu Islamskiemu. W Polsce podobną broń stosowano w stosunku do działaczy Solidarności. Zastraszanie narodu bowiem zwykle prowadzi do stłumienia konfliktów wewnętrznych. Jednakże Polakom udało się wywalczyć demokrację, państwo do dziś nie jest do końca ustabilizowane gospodarczo i wciąż część obywateli opuszcza kraj w poszukiwaniu lepszego życia. Niektórzy historycy twierdzą, że jesteśmy świadkami początku kolejnej wojny światowej, jednakże ta będzie wykorzystywała więcej myśli ludzkiej, technologii niż broni palnej. Niewątpliwie jesteśmy świadkami historycznych, dynamicznych zmian i choć politycy nie mówią na ten temat zbyt wiele, przyjęcie kilku tysięcy Syryjczyków może okazać się wbrew pozorom ocaleniem Europy, a nawet świata od konfliktów zbrojnych.
Potrzeba siłą napędową rewolucji.
W moim zatem odczuciu, nie ma zatem większego znaczenia czy Polska przyjmie emigrantów z Syrii w ilości 7tys. czy też będzie ich 21tys., czy nawet 100tys. Istotne jest to, że nadchodzą zmiany. My walczyliśmy o nie latami, dziś walczą narody z Ligi Arabskiej. Żądają zmian, poprawy swojego losu. To jedna z wad gospodarki wolnorynkowej. Kapitalizm napędza potrzeby. Człowiek widzi więcej i chce więcej. Jeśli czegoś bardzo chcemy, to robimy zazwyczaj wszystko, żeby to osiągnąć. Taki system sprzedawany jest na całym świecie jako szkolenia biznesowe. Każdy coach biznesowy powie, że podstawą sukcesu nie są talenty czy zamożni rodzice, a działanie, dążenie do osiągnięcia swojego celu, powrót do dziecięcej determinacji, do zdobycia cukierka za wszelką cenę. W tej chwili zmiany dzieją się nie tylko w obrębie Europy, ale także Afryki i Azji. Wszyscy pragną dobrobytu, wolności i możliwości rozwoju.
Obserwując obywateli z krajów arabskich, widzę po pierwsze ludzi. Tych, którzy mają odwagę, którzy pragną lepszego życia. Idą drogami Europy po lepsze życie. Chcą czerpać korzyści z krajów, które mogą sobie na to pozwolić. Wielu z nich czuje tak jak my, emigranci z Polski, którzy w poszukiwaniu lepszego życia, opuścili ojczyznę mimo, że ją kochali, mimo że tęsknią i płacą wysoką cenę za swój wybór. Nie dane mi oceniać jednej grupy emigrantów kosztem drugiej i jestem w stanie zrozumieć obawy Polaków dotyczące masowego napływu Syryjczyków, tym bardziej, że sytuacja w państwie wcale nie napawa optymizmem i na pomoc Polski zwyczajnie nie stać. Jednakże gdyby nie pomoc innych państw, determinacji obywateli i woli rządów do przeprowadzenia zmian, Polska by pewnie wciąż tkwiła w głębokiej komunie, bez możliwości wyboru państwa na życie. Nikt nas jednak nie wyjeżdżał nie uciekał przed wojną, czy wbiciem głowy na pal. Zatem uważam, że nie mam prawa oceniać ludzi, którzy doznali większej krzywdy w życiu niż ja.
Emigrant dobry czy zły?
Czy uważam, że Polacy powinni bez szemrania zaakceptować napływ Syryjczyków? Nie odpowiem na to pytanie bo każdy kij ma dwa końce. Obecnie mieszkam w Wielkiej Brytanii, gdzie poprawność polityczna powoli doprowadza kraj donikąd. Wpuszczanie emigrantów z każdej części świata i uprzywilejowanie ich takimi samymi prawami jak obywateli lub większymi, jak w przypadku np. Nepalczyków czy Afgańczyków, w latach 70’ Pakistanczyków, oddawanie im mieszkań, powoduje że frustracja narodu rośnie. Dochodzi do ekstremalnych sytuacji, kiedy Brytyjczycy przestają mieć wiele do powiedzenia na swoim lokalnym terenie bo został on opanowany przez mniejszości. Protestacje zwyczajowe w miastach brytyjskich (np. Luton) dotyczące zwyczajowości brytyjskiej, narzucanie islamskiej poprawności za wszelką cenę, to ekstremum do którego posuwają się nowi obywatele, którzy zamiast wdzięczności, chcą dominacji. Zamiast asymilacji, chcą narzucić swoje zwyczaje. Czy Polska może się stać zapleczem Europy, czarnym koniem czy kulą u nogi? Czy przyszłość leży w integracji, czy trwaniu przy starym porządku, czy należy bronić polskiej granicy, czy otworzyć się na nowe doświadczenia? Cokolwiek się nie stanie,życzyłabym sobie, żeby każdy Syryjczyk, który znajdzie się w Europie zaczął pracować dla jej dobra i zasymilował się z resztą społeczeństwa. Warto dodać, iż z założenia powinien być Chrześcijaninem, a obowiązkiem tegoż jest pomaganie bliźniemu. Czy tak się stanie? Pokaże najbliższa przyszłość.