Już w 1865 r. zawitał do Tangeru Mark Twain, który wspominał pobyt w tym mieście bez specjalnego entuzjazmu:
Każdy przestępca, wobec którego zbrodni prawo jest bezradne i zdaje się nie być dlań kary dość surowej, powinien natychmiast być zesłany do Tangeru i osadzony tamże w roli dyplomaty. (Mark Twain, „Prostaczkowie za granicą”)
Jako pierwsi osiedli tu Jane i Paul Bowlesowie – legendarne już wtedy w kręgach artystycznej nowojorskiej socjety małżeństwo. To w Tangerze miały powstać ich najważniejsze książki. Za nimi nadciągnęli inni, a wśród nich: Truman Capote, Alfred Chester, William Burroughs, Lawrence Ferlinghetti, Jean Genet, Allen Ginsberg, Jack Kerouac, Timothy Leary, Gore Vidal, Tennessee Williams. Prawie wszyscy bardzo chętnie korzystali z usług tutejszych dealerów i prostytutek, ale trudno mówić o zrozumieniu tutejszej kultury i rzeczywistym wtopieniu się w krajobraz tego miejsca. Wyjątkiem od tej reguły był Paul Bowles, który nagrywał maghrebską muzykę i tłumaczył zasłyszane opowieści (Mohamed Choukri, Ahmed Yacoubi czy jego wieloletni przyjaciel Mohammed Mrabet byli przez niego promowani jako autorzy). W sumie Bowles wydał 14 książek z tłumaczeniami tutejszej literatury. W pamiętniku, opublikowanym pod tytułem “Days, a Tangier diary”, udokumentował rok swojego życia w tym mieście. Opisał czas spędzony w otoczeniu arabskich przyjaciół (między innymi Mrabeta), pracę nad kolejnymi tekstami, wywiady, rozmowy z Mickiem Jaggerem czy Bertoluccim o ekranizacji “Pod osłoną nieba”, Café Hafa i bociany widziane z okna…
Jeżeli to miasto miało jakiś urok, to dawno popadł on w zapomnienie. Buldożery stratowały przedmieścia, a większość drzew w mieście została wycięta. (Paul Bowles)
Bowles zmarł w Tangerze, spędziwszy tam 53 lata. Po Bowlesie zaczęli tam zjeżdżać muzycy i pisarze pokolenia bitników i hipisów. Ale cyrkowa karuzela europejso-amerykańskich dziwacznych banitów kręciła się z dala od prawdziwego nurtu życia miasta. Jaką laurkę wystawił miastu amerykański pisarz Alfred Chester?
Tanger to właściwie garść małych, brzydkich miasteczek, w których sto pięćdziesiąt tysięcy ludzi żyje jakby na wygnaniu… Dzielnice europejskie wyglądają ohydnie. Przypominają kloce lodowatego betonu, przywleczone tu z zamrożonych pustkowi, jakimi są umysły północnych architektów. (Alfred Chester)
Truman Capote, który przyjechał do Tangeru “by uciec przed samym sobą”, miał chyba bardziej poetycką duszę…
Tanger otoczony wzgórzami, twarzą w twarz z morzem, wyglądający jak biała peleryna udrapowana na wybrzeżach Afryki, jest miastem międzynarodowym, i przez osiem miesięcy w roku cieszy się wyśmienitym klimatem. (Truman Capote)
Ale ostrzegał też, by przed przyjazdem “zaszczepić się na tyfus, wyjąć oszczędności z banku i pożegnać się z przyjaciółmi – kto wie, czy się jeszcze zobaczycie”.
Pisarz i podróżnik Paul Morand napisał w Tangerze w 1955 r. powieść “Hécate et ses chiens”. To spod jego pióra wyszła refleksja:
W Afryce pierwszą rzeczą, jakiej się człowiek uczy, jest branie życia takim, jakie jest. (Paul Morand)
William Burroughs żył w Tangerze najdłużej ze wszystkich postaci zagranicznej bohemy. Oddawał się głównie trzem pasjom: narkotykom, strzelaniu i pisaniu. Zalety Tangeru, o którym często mówił, że to miasto, w którym “bije serce świata”, podsumował tak:
Szczególną atrakcyjność Tangeru można ująć jednym słowem: immunitet. Immunitet, który chroni przed prawną bądź wszelką inną ingerencją. Tanger jest jednym z bardzo już niewielu miejsc na świecie, gdzie można robić wszystko, co rzeczywiście chce się robić… (William Burroughs)
Ten immunitet runął ostatecznie w 1956 r. Czas strefy międzynarodowej dobiegł końca, a Tanger stał się częścią niepodległego Maroka. Zaczęła się jego deeuropeizacja. Parokrotnie doszło do demonstracji niechęci wobec obcokrajowców. Nastał dla Tangeru nowy czas. Ale o tym innym razem…
Tekst: Marta Marakchi
http://dancingwithcamels.wordpress.com/
[/columnize]