Czy wiecie kto to jest Sangoma?
Sangoma to szaman, czarownik. Trochę zielarz, trochę egzorcysta – wszystko w jednym. Wypędza złe duchy, rozmawia z przodkami, leczy katar i złamane serce, za pomocą odpowiedniej mikstury powiększy pupę, biust czy… coś tam jeszcze.
Sangoma znajdzie krowę, która się zabłąkała, czy skradzione auto – albo przynajmniej powie gdzie szukać. Poza tym zwiększy klarowność umysłu i “aj-kju”, co zapewne pozytywnie wpłynie na studia i karierę. Tak, tak, bo w RPA do sangomów chodzą nie tylko prości ludzie – przyznaje się do tego 80% czarnej populacji RPA…
Do sangomów chodzą zarówno politycy i dyrektorzy firm, jak i sprzątaczki.
Nie dziwi więc, że zajęcie sangomy jest dość popularne i różnej maści sangomów jest całe mnóstwo, o czym świadczą ogłoszenia w prasie i internecie… ponieważ technika zawitała i do tej profesji.
Dobry sangoma jest zazwyczaj bardzo szanowanym członkem swojej społeczności, często członkiem starszyzny.
Aby zostać sangomą nie potrzebne są żadne kwalifikacje – potrzebne jest jedynie powołanie, o którym taki potencjalny kandydat czy kandydatka (bo sangomami są również kobiety) dowiaduje się od przodków.
Czasami w snach. Czasem słysząc “głosy”… A czasem coś takiemu dolega, idzie do sangomy albo starszyzny w wiosce i od nich dowiaduje się, że dolega mu, bo ignoruje powołanie do bycia sangomą…
Taki właśnie przypadek niedawno spotkał niejakiego Zolile Jali, pracownika firmy Auto Tyres w East London, który pewnego dnia się rozchorował.
Wziął więc dni wolne, skonsultował więc swój problem ze starszyzną i dowiedział się, że sam ma zostać sangomą…
Zalecenie starszyzny Zolile potraktował bardzo poważnie i w poniedziałek stawił się w dotychczasowym miejscu pracy w… stroju sangomy.
Taki strój składa się koralików, piór, białych dredów, skór zwierzęcych i innych ciekawych rekwizytów. Twarz sangomy jest często pomalowana na biało.

Pracodawca Zolile nie wykazał się empatią i odesłał przebierańca do domu w celu przemyślenia sytuacji.
Tutaj zresztą wersje pracodawcy i przyszłego bądź też niedoszłego sangomy nieco się różną, bo pracownik twierdzi, że został zwolniony i złożył w CCMA (takim tutejszym sądzie pracy) zażalenie o dyskryminację…
Firma Auto Tyres twierdzi natomiast, że Zolile nie został zwolniony, dostał jedynie czas na przemyślenie swojego wizerunku i dostosowanie go do wizerunku firmy.
Tutaj w mojej głowie rodzi się pytanie o całą tą tzw. poprawność polityczną i jej skutki…
No bo z jednej strony RPA gwarantuje wolność wyznania i prawo do praktykowania swoich wierzeń i obyczajów.
A z drugiej strony mamy wymagania, które ma każda firma co do profesjonalnego wyglądu pracownika, takie jak strój służbowy, czy po prostu schludny neutralny wygląd…
A więc gdzie kończy się tu prawo jednej strony, a zaczyna drugiej?
Logika mi mówi, że podejmując pracę podpisujemy cała masę dokumentów,  w których godzimy się na warunki zatrudnienie. Odpowiedni wygląd jest jednym z warunków, więc gdy drastycznie go zmieniamy, może okazać się, że nowy “image” nie podoba się firmie, i że podejmie ona pewne działania.
Ale z drugiej strony wiele firm i instytucji ugina się pod presją społeczeństwa i pozwala np. na stroje, które ściśle związane są z daną religią – pamiętam  jakiś czas temu  żądanie pewnego sikha w UK, który domagał się kuloodpornego turbanu…
Tylko gdzie jest więc granica pomiędzy szacunkiem a absurdem?
I dlaczego ta granica wydaje się ciągle zmieniać?
Tekst: Agnieszka Malonik
Zdjęcia: internet