Sytuacja kobiet w Kolumbii

Sytuacja kobiet w Kolumbii nie jest łatwa. Samotne matki tutaj to normalka, podobnie zresztą jak nieodpowiedzialni mężczyźni mający po 10–cioro i więcej dzieci każde z inną kobietą.
Gdziekolwiek się obejrzę, jakąkolwiek historię usłyszę, temat wraca. Otoczona jestem cierpiącymi kobietami. Każda z nich dźwiga swoją smutną historę. Przykłady mogłabym mnożyć w nieskończoność, ale nie o to chodzi…
Tylko dla pewnego ukazania kolumbijskiej rzeczywistości przytoczę historię moich koleżanek: Sandry i Sofii.

Sandra
Dawno temu, a dokładnie 19 lat temu, ledwie ukończywszy studia, Sandra poznała w pracy fajnego kolegę. I tak od kawki do kawki, stali się parą i krótko potem Sandra zaszła w ciążę. Problem tkwił jednak w tym, że kolega był już żonaty i miał dwie córeczki i oczywiście wcale nie zamierzał zostawiać dla Sandry rodziny i żony. Taka historia często się powtarza i w kolumbijskich warunkach nie jest niczym nowym.
Ojciec dziecka dał nowej córeczce, oczywiście w tajemnicy przed prawowitą żoną, nazwisko, ale już z płaceniem alimentów się, że tak powiem, ociąga. Przez wiele lat Sandra sama wychowywała córkę, z trudem związując koniec z końcem, pomagając zarazem ubogim rodzicom, płacąc niani, która opiekowała się dzieckiem, kiedy ona sama jest w pracy. Od czasu do czasu spotykała się z kolegą. Będąc samotną matką, nie potrafiła podjąć decyzji o definitywnym rozstaniu z nim. Sytuacja się jednak skomplikowała. Okazało się bowiem, że po tych 19 latach Sandra zaszła w ciążę ponownie i to z tym samym panem i teraz ma z nim roczną córeczkę. Tym razem gość znikł, gdzie pieprz rośnie, kiedy tylko dowiedział się o tym fakcie i młodszej córeczce nie dał nawet własnego nazwiska… W ten sposób Sandra wychowuje sama dwie córeczki tego samego tatusia.
Sofia
Sofia była świetnie zapowiadającą się jest gitarzystką. Jeszcze w czasie studiów zakochała się w Juanie. W wyniku jednak jakiejś nic nie znaczącej kłótni rozstali się. Bardzo szybko, Sofia szukając pocieszenia rozpoczęła romans ze swoim wiele lat starszym profesorem. Kilka tygodni po tym zaszła w ciążę. Juana z kolei po rozstaniu z Sofią pocieszyła koleżanka z zespołu, w jakim śpiewał. Ona również zaszła w ciążę niemal w tym samym czasie co Sofia. Sofia urodziła ślicznego synka, którego pomogli i pomagają jej do dziś wychować rodzice, mieszkający na karaibskim wybrzeżu w Santa Marta. Juan pomaga w wychowaniu swojej małej córeczki, ale nie mieszka z jej mamą, bo jej nie kocha. Po 12 latach, Sofia i Juan spotkali się przypadkowo na koncercie i ich miłość odżyła. Dzisaj znowu są parą, tyle tylko, że każde ma już dziecko w takim samym wieku z inną osobą i stracili gdzieś tam po drodze kilkanaście lat życia.
Moja teściowa
Mąż – profesor zostawił ją dla swojej studentki z trójką dzieci w wieku 10, 8 i 5 lat i z czwartym dzieckiem w drodze. Stwierdził, że szuka w życiu innych horyzontów. Nie mogąc poradzić sobie z trudną sytuacją finansową, dzieci należało rozdzielić. Dwójka młodszych została z mamą, najstarsza córka przeniosła się do babci (i wieku 17 lat zaszła w ciążę z pierwszym narzeczonym, powtarzając sytuację matki), a 8–latek zamieszkał z ciocią. Do dziś dnia Mario nienawidzi niedzielnych wieczorów, gdyż wtedy musiał pożegnać się z rodzeństwem, jako że po weekendzie wspólnej zabawy każde szło do swojego domu.
To nie telenowela, choć mogłoby się tak wydawać. To losy otaczających mnie Kolumbijek. Tak wygląda w Kolumbii większość sytuacji rodzinnych. Najlepszy w tej całej sytuacji jest fakt, że kiedy tylko pojawia się wiadomość o dziecku, nie zważając na warunki finansowe ani trudną sytuację rodzinną, Kolumbiiczycy cieszą się niezmiernie z powodu pojawiającego się nowego członka rodziny. Jest nawet w Kolumbii takie powiedzenie, że “Cada bebé trae el pan debajo del brazo”, czyli “Każde niemowlę przynosi pod pachą bochenek chleba”. Oznacza to, że nie ważne jaka jest sytuacja, dziecko zawsze będzie dobrą wiadomością i… jakoś to będzie.
Tekst: Ewa Kulak