Dziewczyny z Ferajny – czyli jak z blondynki zrobić snajpera
„Uwaga – celem niniejszego wpisu nie jest zmiana czyjegokolwiek zdania na temat posiadania broni, lecz jedynie opisanie wrażeń związanych z użyciem legalnej broni w bezpiecznych warunkach.”
Piątek wieczór – siedzimy spokojnie w domu i oglądamy program na Discovery.
Program to „Sons of Guns” – w którym ukazany jest jeden z nietypowych (nawet jak na USA) sklepów z bronią.
Właściciel- Will Hayden sprzedaje, zamienia, naprawia i przerabia jedno na drugie, a to łuk do polowania na krokodyle, a to starą strzelbę z czasów wojny wietnamskiej.
Jego klienci to też ciekawa zgraja – od gospodyń domowych po członków SWAT.
Duża, która ponownie zagościła w moich progach (tym razem z moją mamą) z coraz większym zainteresowaniem ogląda program.
W przelocie nawiązuje do sprawy Oskara Pistoriusa.
Patrzę na nią ze zdumieniem – moja pokojowo nastawiona polska „psiapsióła” nagle chce się zmienić w snajpera?
Duży cierpliwie objaśnia zasady działania broni.
W końcu wyciąga swój pistolet – po wyciągnięciu magazynka i upewnieniu się, że komora jest pusta podaje Dużej.
Duża podnosi broń – w jej oczach maluje się coś na pograniczu strachu i uwielbienia dla kilkuset gramów trzymanej w ręku stali…
Spoglądamy na siebie z Dużym. Już wiemy jak spędzimy niedzielny poranek… STRZELNICA!
W niedzielę rano przechodzimy trening „na sucho” – przeładowanie broni, zabezpieczanie, odbezpieczanie, mierzenie do celu…
Planowo mamy strzelać z czterech pistoletów, wszystkie należą do Dużego.
Rossi to rewolwer z pięciokomorowym magazynkiem, kaliber 38 special. Najłatwiejszy w obsłudze, najmniejszy odrzut (tak przynajmniej mówi Duży). Do tej pory nazwa Rossi kojarzyła mi się wyłącznie z butami…
Steyr to dość masywny, nowocześniejszy pistolet – w magazynku mieści się 14 naboi, caliber 9 mm parabellum. Niestety dla nas dość ciężki w przeładowaniu – po wystrzeleniu magazynka należy odciągnąć „górę” (niestety zawodzi mnie tu znajomość tematu i nie znajdę odpowiedniego słowa :-)) co biorąc pod uwagę siłę naszych „dziewczyńskich” dłoni nie jest prostą sprawą. Duży obiecuje że nam przeładuje, choć podobno nie należy to do dobrych praktyk…
Taurus to „mniejszy brat” Steyr’a z magazynkiem na 6 nabojów- kaliber 9 mm. Podobny w obsłudze do Steyr’a, więc nie damy rady przeładować. Ma też większy odrzut, bo jest mniejszy rozmiarowo i wagowo, ale moc ma podobną. To ulubiona zabawka dużego. Jest maleńki i dyskretny, mieści się w kieszeni lub nawet odpowiednim portfelu. Idealny dla kogoś kto nie chce afiszować się z posiadaniem broni.
Na końcu Duży wyciąga Rossi Lever Action, kaliber 375 Magnum – jedną ze swoich strzelb, tę mniejszą, nawet nie na grubego zwierza. Strzelba waży jakieś 3 kilo – nienaładowana. Wspólnie z Dużą uznajemy, że z tego nie damy rady wystrzelić, bo jak tu strzelać z czegoś co ledwie możesz utrzymać w jednej ręce? Poza tym, mylą nam się już te wszystkie Magnum i Parabellum a nasze głowy zaczynają pękać od nadmiaru informacji… Jeszcze chwile i zrezygnujemy ze strzelnicy… Duża nietęgą ma minę, po raz pierwszy widzi arsenał Dużego i chyba nie całkiem wiedziała czego się spodziewać… Ale idzie w zaparte, nie rezygnujemy ze strzelnicy. Z oryginalnej listy strzelba pozostaje w domu.
Na strzelnicy dostajemy nauszniki i okulary. Kupujemy dwa „cele” jeden dla mnie i Dużego, osobny dla Dużej, aby mogła go sobie zostawić na pamiątkę.
Duży objaśnia zasady panujące na strzelnicy – bronią można celować tyko i wyłącznie w otwartą przestrzeń strzelnicy, nie przecinamy dłonią ani inna częścią ciała linii strzału, palec na cynglu tylko wtedy gdy mamy zamiar strzelać. Obydwa kciuki po tej samej stronie.
Najpierw strzela Duży, któremu z racji wprawy idzie bardzo szybko. Potem ja – zaczynam od Rossi, przeładowuję broń zgodnie z instrukcjami Dużego i strzelam serię. Potem przeładowuję już samodzielnie.
Duży w tym czasie przeładowuje mi Steyr’a i maleńkiego Taurusa. Steyr’em dobrze mi się mierzy i odrzut nie jest najgorszy. Ale i tak po kilku rundach zaczynam zginać ręce w łokciach w oczekiwaniu na impakt. Utrudnia to mierzenie do celu i muszę zacząć świadomie kontrolować ten odruch. Po oddaniu kolejnej serii przerzucam się na Taurusa. Duży miał rację. Czuję się, jakbym w rękach trzymała pocisk. Odrzut jest dużo bardziej odczuwalny, as dodatek nie jestem w stanie Taurusa odpowiednio utrzymać podczas strzału. Po jednej rundzie boli mnie ręka a skóra dłoni jest zaczerwieniona, przy następnej rundzie pewnie byłyby otarcia.
Jeszcze raz strzelam z Rossiego i kończę swój występ. Kolej na Dużą.
Tak jak mi, Dużej świetnie idzie z Rossim i dziurawi swój cel. Za to wcale a wcale nie służy jej Steyr, który jest cięższy. Podobnie jak ja, ugina rękę w oczekiwaniu na impakt, ale oprócz tego, odchyla się jeszcze do tyłu. Przy tej pozycji to Steyr a nie jej ciało absorbuje część energii pochodzącej ze strzału – a nie tak to powinno wyglądać. Styer w którymś momencie się jej blokuje i to kilkakrotnie. Przerzuca się na Taurusa, z którym ja nie bardzo sobie radziłam. I okazuje się, że idzie jej z nim sporo lepiej. Jest lżejszy, więc nie powoduje u niej „automatycznej” korekty postawy. Nie ociera jej dłoni tak jak mnie może po prostu lepiej go trzyma?
Gdyby nie to przeładowanie, to ten by się jej najbardziej podobał z całej trójki.
W RPA dostęp do broni jest ściśle regulowany, ale dość powszechny. Strzelnic jest wiele – ma to związek z wymogiem regulującym dostęp do broni, który wymaga od posiadającego odpowiednich kompetencji.
Tam w bezpiecznych warunkach można potrenować strzelanie własnym pistoletem, a czasem nawet wypożyczyć broń (tylko i wyłącznei do celów treningowych na terenie strzelnicy).
Istnieje kilka klasyfikacji regulujących ilość broni którą można posiadać. Do obrony własnej można posiadać jedną sztukę broni – może to być pistolet lub dubeltówka.
Okazjonalni myśliwi mogą posiadać cztery sztuki broni (w tym jeden pistolet lub dubeltówka).
Limitu nie ma dla kolekcjonerów, zawodowych myśliwych, dedykowanych sportowców (do tej grupy zalicza się Duży, stąd też posiadana ilość broni) oraz dla ludzi wykorzystujących broń w celach zawodowych (ochrona, instruktor, ranger).
Broni w RPA jest dużo. Wysoka jest też przestępczość. Nie bardzo chcę się wdawać w dyskusje za i przeciw, ale posiadanie broni po prostu daje ludziom poczucie bezpieczeństwa w tych trudnych realiach – bez względu na to, czy z tej broni zdecydują się skorzystać, czy też nie.
Tekst: Agnieszka Malonik
Zdjęcia: Agnieszka Malonik