„Gdy się chce, można góry przenosić, nawet, gdy tak jak ja, ma się tylko metr sześćdziesiąt.”

Z miłości do Włoch zbudowała swoje życie. Redaktorka naczelna magazynu La Rivista, właścicielka firmy Il Ponte, prowadzi także forum kultury i języka włoskiego, bloga i wykłada język włoski. Do tego jako uznana specjalistka włoskiej kultury, doktor Uniwersytetu Warszawskiego, często zapraszana do mediów na rozmowy o Italii, wykłady dotyczące języka i kultury. Prywatnie mama 2 letniej Tulii, pełna energii, pozytywnie nastawiona do świata, doskonale żonglująca czasem pomiędzy obowiązkami gospodyni domowej i businesswoman. Wielbicielka kawy, napisała przewodnik do warszawskich kawiarniach. Z okazji Dnia Kobiet oraz jutrzejszego brytyjskiego wydania Dnia Matki- prawdziwa mama sukcesu- Julia Wollner.

Rozmawia: Gosia Szwed

Julio, z okazji dnia kobiet chciałam Cię zapytać kim jest dla Ciebie kobieta?

Pytanie bardzo trudne. Nie będę próbować odpowiadać tonem wieszcza ani filozofa, bo pewnie nie wypadłabym zbyt przekonująco…
Pamiętam doskonale lekcje języka włoskiego, które prowadziłam kilka lat temu na Uniwersytecie Warszawskim. Ósmego marca często rozmawiałam ze studentami, czym jest kobiecość. Jedna z uczennic rzuciła kiedyś: „Kobiecość to ciepło plus wysokie szpilki”. Lubię tę zabawną definicję. Choć jako miłośniczka wygody zdecydowanie większy plus daję jej pierwszej części!

Czy Włoszki różnią się od Polek?

Jestem osobą obracającą się w bardzo międzynarodowym środowisku. Zawodowo zajmuję się promowaniem kultury włoskiej i z Włoch pochodzi wielka moich przyjaciół. Mój mąż przyjechał z jeszcze innego zakątka świata, mój wspólnik również. W redakcji magazynu o Włoszech „La Rivista”, którego jestem redaktor naczelną, mamy Polaków, Amerykanów, Luksemburczyka i oczywiście Włochów, a raczej Włoszki. Wszyscy świetnie się razem czujemy, pracuje nam się fenomenalnie. Myślę zatem, że więcej jest między nami podobieństw, niż różnic. Są oczywiście pewne drobiazgi, o których warto wspomnieć. Włoszki są zwykle bardziej świadome swojej kobiecości i urody, śmielej i chętniej ją podkreślają. Reszta to już cechy indywidualne, które nie mają nic wspólnego z nacją.

No właśnie- Italia- z nią związałaś swoje życie. Dlaczego?

Italia jest obecna w moim życiu od zawsze. Śmieję się, że to wina moich rodziców: na imię dano mi Julia, podobnie, jak córce Juliusza Cezara, słynnego Rzymianina, oraz pochodzącej z Werony Julii Capuletti… Jako dziecko ciągle słyszałam, że na pewno mam włoskie korzenie (imię Julia nie było wtedy popularne, wręcz przeciwnie). Postanowiłam więc dowiedzieć się czegoś więcej o kraju, z którym wszyscy mnie łączyli… Pojawiło się zainteresowanie językiem oraz wyborną włoską literaturą i sztuką. Moją największą pasją jest śledzenie związków, jakie współczesne Włochy utrzymują ze swoim antycznym dziedzictwem. A czy trzeba tłumaczyć Czytelniczkom, jak pięknym i bogatym kulturowo krajem są Włochy?

Jak długo mieszkałaś we Włoszech?

Przez rok, kiedy robiłam badania do doktoratu. Był to oczywiście bardzo szczególny czas.

Nie wciągnęły Cię klimaty na tyle, żeby zostać tam na stałe?

Bardzo za Włochami tęsknię, wracam tam tak często, jak się tylko da. W Rzymie jestem przynajmniej kilka razy do roku. Jadąc tam na dłużej, sądziłam, że być może nie wrócę już do Polski. Wygrała jednak chęć dzielenia się swoimi doświadczeniami. Dziś, razem z moją wspaniałą redakcją La Rivisty, a także na blogu i w wielu działaniach zawodowych, pokazuję piękno Italii Polakom. Staram się nauczyć ich włoskiej radości życia, także tej na pozór banalnej, jak radość z pysznego posiłku czy radosnej piosenki. A że jak mówił Henryk Sienkiewicz, każdy człowiek cywilizowany ma dwie ojczyzny: własną i Włochy, tematów, w tym również tych zdecydowanie bardziej poważnych, nie brakuje. Jest to dla mnie wielka przyjemność i satysfakcja. We Włoszech niestety nie mogłabym zajmować się tym, co robię w Polsce.
Czy Julia jest romantyczką?

Jak niejedna kobieta i niejedna mama łączę w sobie twardo stąpającą po ziemi businesswoman i panią domu z romantyczną marzycielką. Jeśli jednak o byciu romantyczką świadczyć może fakt, że mimo wszystko wolę malarstwo Fra’ Angelica od tabelek w Excelu, to mamy już gotową odpowiedź!

Wspomniałaś kiedyś o motywie erotyzmu skojarzonego z popiołami, czy chodziło o obracanie miłości w proch czy to zupełnie inna historia?


Inna zupełnie, ale miło mi bardzo, że zaglądasz na mój blog o Italii Via Giulia!  Rzeczywiście opowiadałam tam niedawno o erotyzmie i popiołach, a to wszystko w kontekście Neapolu. Jest to jedno z najciekawszych włoskich miast, od wieków nieodłącznie związane z górującym nad nim wulkanem – Wezuwiuszem. Z okazji Walentynek opowiadałam moim czytelnikom, a także słuchaczom radiowej czwórki, o dziełach sztuki erotycznej, jakie archeologowie znaleźli w pobliskich Pompejach, antycznym mieście zalanym przez lawę i zasypanym przez popiół wulkaniczny w 79 roku n.e. To bardzo wymowne połączenie. Sztuka, erotyzm – a więc kreatywność, życie, cielesność. Popiół – nicość, koniec, nieobecność. Dwie strony tego samego medalu, o których Neapol tak pięknie nam przypomina.

Jak poznałaś swojego Romeo i co uważasz za jego najlepsze cechy?

Ciii… Nie powiem, bo jeszcze się zrobi zarozumiały… 

Macie córkę. Czy starasz się zarazić ją swoją miłością do Włoch?

Oczywiście. Dzieje się to zupełnie naturalnie. Niedawno zorientowałam się, że wieczorem, gdy mała zasypia, nie opowiadam jej o Czerwonym Kapturku, tylko o Wilczycy Kapitolińskiej! Dwuletnia Tullia, zgodnie ze swoim włoskim imieniem, pokochała już Włochy bardzo mocno. Chcę wierzyć, że to ze względu na moje historyczne opowieści, ale coś mi podpowiada, że niebagatelne znaczenie mają tu także inne czynniki. W czasie ostatniego rodzinnego pobytu we Włoszech Tullia była na diecie lodowej. Na śniadanie gelato, na obiad gelato, na kolację gelato… Niemniej jednak, ja chcę nadal wierzyć, że to ze względu na włoską kulturę domaga się kolejnej wyprawy do Wiecznego Miasta!

Tradycyjne pytanie- jak godzisz macierzyństwo z karierą zawodową? Jesteś bardzo zapracowaną mamą- wykłady, prowadzenie magazynu, liczne publikacje, własna firma…

Jak każda pracująca mama, czuję się nieraz prawdziwą akrobatką. Staram się jednak nie narzekać, a skupiać na tym, co spotkało mnie pięknego – mam wspaniałą córkę, która jest spełnieniem najskrytszych marzeń, i wspaniałą pracę, którą uwielbiam. Ostatnio opowiadałam w radiu sardyńską legendę o olbrzymie Aru, który jednym kiwnięciem palca był w stanie zbudować gigantyczne kamienne wieże. Mieszkańcy Sardynii bardzo mu zazdrościli. Jeden z mędrców powiedział im jednak: nie jesteśmy gorsi od olbrzyma Aru, bo mamy wielkie serca. One dadzą nam siłę i pozwolą przenosić ogromne głazy. W ten sposób powstały słynne sardyńskie wieże zwane nuraghi. Kocham moją córcię nad życie, a praca jest moją pasją. Jak się okazuje, sardyńscy mędrcy mieli rację. Gdy się chce, można góry przenosić, nawet, gdy tak jak ja, ma się tylko metr sześćdziesiąt.

Napisałaś ksiażkę o kawiarniach w Warszawie… czy kawa to Twój ulubiony napój?

Jeden z ulubionych. Książka czeka na wydanie, choć projekt ten musiałam odłożyć na później ze względu na wytężoną pracę nad dwumiesięcznikiem „La Rivista”. Miłość do Włoch jest silniejsza niż miłość do kawy, najwidoczniej…

No to zapytam wprost- jaki gatunek małej czarnej najbardziej cenisz, a może raczej dużą z mlekiem i lodami waniliowymi?

Zawsze powtarzam, że życie jest krótkie i trzeba się nim cieszyć. Jeśli ktoś lubi kawę z lodami czy słodkim syropem, to czemu nie? Ja, na szczęście dla swojej figury, wolę poranną caffè latte bez cukru, za to obowiązkowo bardzo gorącą; lubię też caffè macchiato, czyli espresso z plamką mleka. Podoba mi się również hiszpański wynalazek zwany cortado – kawa z mlekiem w malutkiej filiżance. Niedobór kalorii uzupełniam potem sycylijską czekoladą, bez której nie mogę żyć!

Większość mam dziękuje propagatorom kawy za jej przywiezienie do Europy. Ten istotny element naszej codzienności zwykle się z czymś kojarzy. Z czym Julii kojarzy się kawa? Czy to kopniak w pędzie dnia codziennego czy raczej chwila na relaks i ułożenie myśli?

I jedno, i drugie; staram się jednak wygospodarować w ciągu dnia chociaż pięć minut wypoczynku i wówczas kawa jest miłym towarzyszem. Rano zaś pozwala mi funkcjonować. Ostatnio przebiłam sama siebie… Jako, że mam poważne problemy z porannym wstawaniem, namówiłam męża, aby mi przynosił kawę do łóżka. Owego zabawnego poranka również ją przyniósł, a po paru minutach chciał sprawdzić, czy wstałam. Okazało się, że nie wstałam, tylko spałam dalej, a kawa obok była już zimna. Mąż na mnie fuknął, a ja zerwałam się na równe nogi, krzycząc: „Przecież wypiłam kawę!”. No tak. Śniło mi się, że wypiłam…

Przejdźmy do spraw poważnych zatem. Jak rzymianie reagują na watykańskie historie ostatnich dni?


Bardzo różnie. Niektórzy emocjonalnie, angażując się w żywiołowe rozważania o przyszłości kościoła. Inni, wypisując w mediach społecznościowych zdania w stylu „nic mnie to nie obchodzi” (nie zacytuję popularnego, często używanego w tym kontekście zdania, bo jest wulgarne). Cóż, skoro o tym wspominają, to chyba jednak coś ich obchodzi… Dominującym wśród rzymian i Włochów uczuciem jest chyba jednak przede wszystkim frustracja, poczucie osamotnienia i opuszczenia przez autorytety. Nie zapominajmy, że we Włoszech szaleje okropny kryzys, a tamtejsza polityka to ostatnio głównie skandale. Ktoś po abdykacji papieża powiedział ładnie: Senza lavoro, senza soldi, senza governo, senza papa… (‘Bez pracy, bez pieniędzy, bez rządu, bez papieża’). Włosi potrzebują mądrego przywódcy, w tym przywódcy duchowego.

Kogo typują na nowego papieża?

Włoskie „typy” niespecjalnie różnią się od naszych, choć na pewno Włosi chętnie widzieliby w tej roli swojego rodaka, jak na przykład Angelo Scolę lub Angelo Bagnasco.

A co tam we włoskiej polityce? Czy kryzys nadal mocno się trzyma?

Niestety bardzo mocno. W majowym numerze magazynu „La Rivista” będziemy o tym szerzej mówić.

Jak wygląda podział społeczny i rola kobiet? Czy dalej we Włoszech rządzi patriarchalny model rodziny?


Tak, chociaż wiele się zmienia, a włoskie kobiety coraz rzadziej chcą być tylko szyją obracającą głową. Niemniej jednak w obliczu kryzysu wszelkie zmiany społeczne są hamowane. Trudno mówić na przykład o większej samodzielności kobiet, gdy tak wiele z nich pozostaje bez pracy, kwitnie turystyka rozwodowa (we Włoszech rozwód to proces bardzo kosztowny i czasochłonny), a sytuacja mieszkaniowa jest katastrofalna. Wierzę jednak, że to się zmieni. Fortuna kołem się toczy!

Mówimy „Włochy”, myślimy „pasta, pizza, Chianti…”Masz ulubione potrawy kuchni włoskiej?

Jestem, jak to mówią Włosi, dobrym widelcem – uwielbiam jeść. I ciągle odkrywam nowe smaki. Tej zimy na przykład namiętnie jadłam risotto al groppello – risotto z dodatkiem czerwonego wina znad Jeziora Garda. Chętnie wypróbowuję przepisy z działu kulinarnego „La Rivisty” – jako redaktor naczelna muszę czuwać, aby były proste w wykonaniu, ale przepyszne. Ciasteczka z nutellą prezentowane w styczniowym numerze to moja najnowsza miłość!

Gotujesz zgodnie z zasadami włoskich mam?


Cóż, do włoskiej mammy mi daleko. Moja serdeczna koleżanka z Toskanii opowiada, że jej teściowa miesiącami szykuje przetwory z karczochów, przyrządzanych na setki sposobów…. Ja umiem co najwyżej ugotować makaron i zrobić prosty sos. Jednak rzeczywiście najchętniej gotuję po włosku. La cucina italiana nieodmiennie zachwyca mnie bogactwem smaków i to smaków najprostszych – niesolonego chleba, oliwy, białego sera i dojrzałego pomidora. Brzmi banalnie, smakuje jak poezja.

W takim razie jako miłośniczka podróży nie mogę się powstrzymać, żeby nie zapytać- gdzie pojechać i dobrze zjeść, co zobaczyć koniecznie, co omijać?

O tym wszystkim opowiadam na moim blogu Via Giulia i w magazynie „La Rivista”. Oczywiście, mam też swoje ukochane miejsca: Rzym, Sardynię, Wenecję. Każdy z nas powinien znaleźć i stworzyć swoje Włochy, wiele bowiem zależy od subiektywnego odbioru. Na pewno jednak warto zboczyć z najpopularniejszych turystycznych szlaków i poszukać piękna w mniej oczywistych miejscach. Moje najukochańsze rzymskie muzeum, Centrale Montemartini, znajduje się w dawnej elektrowni; najlepsze owoce morza na Sardynii jadłam w restauracji tuż przy torach kolejowych. Odkrywanie takich perełek to prawdziwa przygoda.

Czy masz jeszcze jakieś marzenia czy zrobiłaś już wszystko co w życiu planowałaś?


Mam i to mnóstwo. I to nie tylko rodzinnych czy zawodowych. Marzę, aby ludzie byli dla siebie serdeczniejsi, abyśmy byli bardziej otwarci na drugiego człowieka. Za dużo w nas złości, kolców, zacietrzewienia. Bardzo bym chciała, abyśmy nauczyli się czerpać radość z codzienności i z kontaktu z drugim człowiekiem. Razem jest raźniej, przyjemniej, ciekawiej.

Starość w Polsce czy we Włoszech?

Jeśli obok będą najbliżsi, to nie ma to żadnego znaczenia.

Zatem życzę spełnienia i pięknych chwil.

Zdjęcia: archiwum Julii Wollner, internet