Prawdziwe oblicze londyńskiego City, jak to się robi w Anglii i dlaczego telewizja jest w życiu ważna…opowiada nam Ewa Myszkier
Kiedy przyjechałaś do Londynu i dlaczego akurat tutaj?
W 1999 roku skończyłam studia na Akademii Ekonomicznej we Wroclawiu i wtedy też dostałam stypendium na roczne studia podyplomowe MSc z bankowości międzynarodowej na Uniwersytecie w Loughborough. Miałam nadzieję, że studia w Loughborough pomogą mi w znalezieniu dobrej pracy w Polsce, ale nigdy nie miałam w planie zostawać w Anglii dlużej niż rok. No ale plany ulegly zmianie, kiedy na studiach poznałam chłopaka- Anglika. Po zakonczeniu studiów przeprowadziliśmy się razem do Londynu i zaczęliśmy szukać pracy w City.
Jak dostałaś pierwszą pracę w banku?
Bardzo zalezało mi na pracy w M&A (Mergers&Acquisitions- Fuzje i przejęcia), więc wysyłałam aplikacje do wszystkich banków w City, które miały programy dla absolwentów w tym sektorze. Wtedy jeszcze Polacy potrzebowali zezwolenia na pracę, więc jej znalezienie bylo dla mnie trudniejsze niż dla mojego chłopaka. Z tego właśnie powodu nie moglam przyjąć zaoferowanej mi pracy w ING Barings. Dopiero po roku wysyłania aplikacji, dostalam ofertę z HSBC Investment Bank, który załatwił dla mnie zezwolenie na pracę i w 2002 roku dołączyłam do ich programu dla absolwentów.
Jak daleko zaszłaś i w jaki sposób?
Moja kariera w City również nie potoczyła się tak, jak planowalam. Po półtora roku pracy w M&A, stwierdziłam, że nie jestem w stanie pracować po 18-20 godzin dziennie. A tak właśnie wyglądał mój dzień pracy. Rzadko kiedy udawało mi się spać dłużej niz 3-4 godziny i w pewnym momencie stwierdziłam, że nie jestem Napoleonem i fizycznie nie wytrzymam takiego rytmu. Wtedy zaczęły się moje poszukiwania nowego miejsca w HSBC. Tym razem przenioslam sie na trading floor. Trading floor to otwarta przestrzeń, parkiet, na którym pracują obok siebie specjaliści zajmujący się handlem instrumentami giełdowymi (takimi jak: akcje, obligacje, waluta i wiele, wiele tak zwanych instrumentów pochodnych, czyli w jakiś sposób z nimi powiązanych). Po 2 latach zdecydowałam się na specjalizację w Convertible Bonds (Obligacje Zamienne). Po 5 latach pracy w HSBC, dostałam ofertę pracy w tej właśnie specjalności w banku Jefferies. Moja praca polegała na wynajdywaniu tanich Convertible Bonds i polecaniu tych inwestycji naszym klientom – funduszom inwestycyjnym. Praca ta była nie tylko bardzo ciekawa i bardzo dobrze platna, ale pracując 10 godzin dziennie wreszcie miałam trochę czasu też na życie!
Czy interesowały Cię tylko sprawy ekonomiczne a może startowałaś także na inne stanowiska?
Od początku byłam zainteresowana tylko pracą w City. Pod tym kątem nie tylko szukałam pracy, ale też zdobywałam kwalifikacje, na przyklad CFA, które są cenione i mają otwierać drzwi właśnie w City.
Opowiedz nam o pracy w City? Jak wygląda przeciętna pracownica tego obszaru?
City jest zdecydowanie zdominowane przez mężczyzn. W prawie wszystkich działach, w których pracowałam (oprócz FX sales), byłam jedyną kobietą (nie licząc sekretarek). Kobiety na profesjonalnych stanowiskach, ktore spotykałam w innych działach, jeśli byly mężatkami, to przeważnie były bezdzietne. Oczywiście zdarzały sie wyjątki, ale to właśnie były one – WYJĄTKI. City to bardzo specyficzne środowisko. Wysokie płace i bonusy przyciągają wielu ambitnych ludzi, a pracodawcy mogą sobie pozwolić na bardzo wysokie wymagania i brak tolerancji dla jakichkolwiek błędow, czy zwykłych ludzkich słabości. Oczywiście kobiety, które decydują się na pracę w City muszą mieć wielką determinację i chcieć sprostać tym wymaganiom. Jednak w pewnym momencie wiekszość z nich zapewne zadaje sobie pytanie, czy dla tej pracy warto poświęcić życie, czy warto w nieskończoność odkładać założenie rodziny, bo pogodzenie pracy w City z życiem rodzinnym udaje się naprawdę niewielu kobietom.
Czy masz jakieś inne pasje, hobby, talenty, marzenia?
Obecnie moim hobby jest counselling. Zdecydowalam sie na totalną zmianę w swoim zyciu zawodowym i zaczęłam chodzić do szkoły, po zakończeniu której (za 3 lata) powinnam uzyskać dyplom niezbędny do startu w tym zawodzie. Jako umysł ścisły, zawsze sądziłam, że tego typu zawód jest niepoważny, jak to mówią Anglicy “Mickey Mouse”. Ale w miedzyczasie sama korzystałam z counselling i stwierdziłam, że moja ocena była blędna. Moim marzeniem jest, aby móc codziennie rano cieszyć się, że idę do pracy i mam nadzieję, że praca jako counsellor może mi to dać. Brzmi to banalnie, ale myślę, że niewielu ludzi ma takie szczęście.
Nadchodzi czas lunchu i….
Czas lunchu? A co to takiego? Niedawno zaczęłam prowadzić własną firmę TelePolska.TV, sprzedajaca polską telewizję internetową Polakom w Wielkiej Brytanii. Nie przypuszczałam, że rozwijanie własnej działalności może być takie ekscytujące. Każdy nowy klient, który kupuje mój produkt, który “lubi” moją stronę na Facebooku lub zaczyna obserwować mnie na Twitter, to powód do radości. Ale początek nowego przedsięwzięcia wymaga ogromnego nakładu czasu, więc na razie słowo „lunch” zostało wykreślone ze słownika i zastąpione przekąską w biegu!
Jak rozładowujesz stres?
Ostatnio uzależniłam sie od Sudoku. Wiem, ze jestem 5 lat do tyłu i wszystkim ta gra juz obrzydła, ale właśnie Sudoku powoduje,żze przez 10 minut zapominam o wszystkim. Działa na mnie chyba tak, jak na innych przerwa na papierosa.
Dlaczego odeszłaś z City?
O odejsciu z City zadecydował los. Zachorowała moja Mama, a ja chciałam przy niej być. Mama przeprowadziła się do mnie do Londynu i spędziłyśmy ze sobą ponad 3 lata, zanim umarła.
Czy praca z Polakami jest trudniejsza?
Nie mam porównania, ponieważ nigdy nie pracowałam w Polsce. Moja pierwsza praca po studiach była własnie pracą w City.
Praca w City a praca dla własnej firmy to dwa kompletnie różne światy. W tej drugiej, poziom stresu jest dla mnie nieporównywalnie niższy i zawdzięczam to głównie moim klientom. Pracownicy City są w większosci ludźmi zmuszonymi do ciagłej walki o przetrwanie, a więc wiecznie zestresowanymi, którzy nie są skorzy do pochwał, za to chętnie wytykają błędy. Kiedy rozmawiam z moimi obecnymi klientami, którzy chwalą produkt lub dziekują za pomoc, jest to dla mnie czymś dotąd prawie niespotykanym i dodającym skrzydeł. To nie znaczy, że wszystko zawsze idzie jak po maśle, ale nawet jeśli zdarzają się jakieś problemy, wszyscy wykazują cierpliwość i wyrozumiałość, z którą NIGDY nie zetknęłam sie w City. Postawa moich obecnych klientów jest dla mnie dużo bardziej mobilizująca.
Praca w City a praca dla własnej firmy to dwa kompletnie różne światy. W tej drugiej, poziom stresu jest dla mnie nieporównywalnie niższy i zawdzięczam to głównie moim klientom. Pracownicy City są w większosci ludźmi zmuszonymi do ciagłej walki o przetrwanie, a więc wiecznie zestresowanymi, którzy nie są skorzy do pochwał, za to chętnie wytykają błędy. Kiedy rozmawiam z moimi obecnymi klientami, którzy chwalą produkt lub dziekują za pomoc, jest to dla mnie czymś dotąd prawie niespotykanym i dodającym skrzydeł. To nie znaczy, że wszystko zawsze idzie jak po maśle, ale nawet jeśli zdarzają się jakieś problemy, wszyscy wykazują cierpliwość i wyrozumiałość, z którą NIGDY nie zetknęłam sie w City. Postawa moich obecnych klientów jest dla mnie dużo bardziej mobilizująca.
Czy Wielka Brytania to twój przystanek na stałe czy ciągnie Cię już na inne kontynenty?
Mój mąż- Marcus, jest Niemcem. Poznaliśmy się 6 lat temu na wakacjach w Portugalii, potem przez rok podróżowaliśmy do siebie w weekendy – raz ja do Hamburga, raz on do Londynu. Po roku zmęczyliśmy się ciagłymi podróżami, Marcus przeprowadził się do Londynu i za moją namową zaczął pracę w City. Mnie nigdzie już nie ciągnie, bo tak długo przyzwyczajałam się do myśli, że Londyn to mój dom, że teraz nie mam ochoty znowu sie aklimatyzować w nowym miejscu. Marcus jednak chciałby kiedyś wrócić do Hamburga, więc możliwe, że czeka mnie jeszcze jedna zmiana kraju. Ale na szczęście to przynajmniej ten sam kontynent! O powrocie do Polski juz nie myślę, między innymi ze względu na Marcusa.
Piwo, chipsy, sofa….znasz ten widok?
Pewnie nikt w to nie uwierzy, ale nie lubię ani piwa, ani chipsów! Sofa od czasu do czasu kusi, zwłaszcza od kiedy zaczęłam sprzedawać polską telewizję, stałam się swoim najwierniejszym klientem! Zaczęłam oglądać serial „Galeria”, którego akcja toczy się w moim rodzinnym Wrocławiu. Jest to mój pierwszyoglądany serial od czasów „Sex and the City”, więc sofa znowu się przydaje.
Dlaczego postawiłaś na telewizję?
Od przyjazdu do Anglii, czyli od prawie 13 lat, nie miałam dostępu do polskiej telewizji. Na początku mi jej brakowało, potem sie przyzwyczaiłam. Odkryłam ją ponownie dopiero, kiedy moja Mama zdecydowała sie na przeprowadzkę do Londynu. Myślę, że dla Polaków nie tylko w Anglii, ale wszędzie za granicą, polska telewizja spełnia bardzo ważną rolę. Dzięki niej wiele osób czuje się jakby mieli tu, w Anglii, kawałek domu. Podobnie dzięki sklepom z polskim jedzeniem, z polskimi gazetami. Dzięki telewizji jesteśmy na bieżąco z wydarzeniami w Polsce. Rozmowy na temat obejrzanych w telewizji programów, wiadomości czy seriali są przeciez jednym z tematów rozmowy ze znajomymi w Polsce. Ja sama zauważyłam, że po kilku latach pobytu w Londynie, nie mając styczności z Polakami, nie wiedziałam nic na przyklad na temat polskiej muzyki czy polskich filmów. Kiedy wracałam do Wrocławia i czytałam artykuły w gazetach o popularnych, a mi nieznanych osobach, zdawałam sobie sprawę, jak bardzo jestem oderwana od polskiej rzeczywistości. I robiło mi się żal.
Kilka lat żyłam bardzo świadomie bez telewizora, wspominam ten czas jako bardzo rozwojowy- pisanie książki, zwiedzanie kraju, spotkania z ludźmi…czy nie uważasz, że telewizja to pożeracz czasu, który zabija prawdziwe kontakty międzyludzkie i świadomość istnienia kultury wyższej?
Zgadzam się, że telewizja może pożerać czas. Ale to my decydujemy, jak chcemy z niej korzystać i czy jej na to pozwolimy. W telewizji jest mnóstwo chłamu, ale jest tez wiele wartościowych programów. Od nas zależy, do czego chcemy jej użyć. Przecież poniedziałkowy teatr telewizji jest wspaniała okazja dotarcia „kultury wyższej” do dużego grona widzów. A programy widziane jako “mniej wartościowe”, na przykład serial….Dla mnie „Galeria” jest znakomita okazją do relaksu, oderwania sie od rzeczywistości i codziennych problemów. Ja nigdy nie włączam telewizji, żeby coś brzęczało w tle. Robię to tylko wtedy, gdy chcę coś konkretnego obejrzeć. Czy telewizja zabija kontakty międzyludzkie? To pytanie jest bardzo trudne. I tak, i nie. Jedni wolą siedzieć przed telewizorem, niż rozmawiać z rodziną czy przyjaciółmi. Inni ogladają telewizję z rodziną i znajomymi, a potem obejrzane filmy i programy stają sie dla nich dodatkowym tematem rozmów…
Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę samych sukcesów w rozwoju firmy, wolnego czasu, i spokoju.
Rozmawiała Gosia Szwed
Zdjęcia z archiwum rodzinnego Ewy Myszkier