Tą bajkę pamięta chyba każdy z nas. Mieszkały obok siebie animki, wzajemnie sobie pomagając i szanując, choć nie obce im były konflikty i drobne utarczki. Do głowy im nie przyszło, żeby wyganiać sąsiada z domu. Tak było również w Unii Europejskiej, a dokładnie w Wielkiej Brytanii, gdy część z nas postanowiła osiąść . Od co najmniej roku sąsiad sąsiadowi stał się wilkiem. Drastycznie zmieniły się nastroje społeczne. Nagle z otwartymi ramionami witane ręce do ciężkiej pracy stały się przedmiotem propagandy. Analizując życiorysy brytyjskie Polaków, którzy wybrali wyspiarski kawałek ziemi na swoją nową ojczyznę, nie widzę większych zmian w ich stosunku do Brytyjczyków. Natomiast coś na rzeczy ma nagle brytyjski taksówkarz, który zawsze mnie woził, po kilku tygodniach kolejny, na emigrantów słyszę narzekania w supermarketach, kafejkach, już nie wspominając o telewizji. Powoli w naszej drugiej ojczyźnie zaczynamy się czuć zaszczuci i niepasujący. Tak wielką ma siłę polityczna manipulacja.

Źródło: The Guardian


Wielka Brytania, ostoja wolności, walki o poszanowania naturalne człowieka, nagle odmawia nam, innym tylko z pochodzenia, prawa do godnego życia. Wielu  z nas wybrało to miejsce do życia nie tylko ze względów ekonomicznych. Przyciągnęła nas prawdziwa tolerancja na drugiego człowieka, wolność myśli i wyboru, wreszcie poszanowanie godnośći jednostki, multikulturowe społeczeństwo, otwarte na rozwój i zmiany. Do tego Londyn- mekka artystów sprawiła, że wielu zaczęło tam właśnie stawiać swoje pierwsze kroki  na drodze do kulturalnej wielkości. Choć rodziców wybrać nie możemy i miejsca urodzenia także, idea UE miała nam zapewnić chociaż swobodę w wyborze miejsca zamieszkania, pracy i rozwoju. Niewielu z nas ma zamiar powrócić do kraju urodzenia, może na starość- jak twierdzi 30 letnia Kasia, może za 20 lat jak dzieci podrosną- tak mówi Iwona.

Nie wiem kto i dlaczego wymyślił, że Polak uprawia turystykę zasiłkową i decyduje się na porzucenie pysznej polskiej szynki, sera żółtego, czy najlepszego na świecie chleba na rzecz tostowej chemii z dodatkiem potraktowanego prądem, niedoprawionego, gumowatego hama, dwa krany do ciepłej i zimnej wody, lewostronny ruch na drodze i inne brytyjskie dziwactwa? Ten, kto rozpoczął proces propagandy antypolskiej, powienien przymusowo udać się na roboty (ę) do Polski. Zarobić nawet swoje 1000 funtów i samemu się przekonać jakie woli kanapki na śniadanie, gdzie serwują świetną kawę w 50 smakach, ba nawet herbatę dużo lepszą niż PG tips. Do tego poczuć jak żyje się bez przyjaciół, rodziny, jak wychować dzieci w dwujęzyczności i jaką frajdą są święta bez najbliższych. Do tego z magisterium z Oxfordu powinien popracować z rok na zmywaku, albo jako asystent hydraulika, w ostateczności zostać kasjerem w supermarkecie. Słyszeliście, drodzy Rodacy, o takim przypadku?

A teraz zastanówmy się czy propaganda ma sens z czysto ekonomicznego punktu widzenia. Założmy, że w wyniku działań politycznych, Polacy opuszczają Wielką Brytanię. Co się dzieje?Restauracje pustoszeją. Nie ma kto pracować, ba stołować także się nie ma komu. Zostali Brazylijczycy, Koreańczycy, Nepalczycy, Hindusi i Chińczycy. Większośc na wizach studenckich. Nie każdy ma ochotę pracować bo po co i czy ma do tego prawo, jeśli tak to w wymiarze do 16 godzin tygodniowo. Poza tym kultura pracy i życia zgoła odmienna od brytyjskiej. Lenistwo i brak kwalifikacji Anglików stają się bardziej widoczne.  Który z nich będzie pracował 90 godzin tygodniowo? Czy wstaną z kanap, porzucą piloty do kolejnej plasmy, używki i ruszą masowo do roboty?Nie. Oddadzą dzieci pod opiekę nianiom i przedszkolom? Nie bo części opiekunek już nie będzie, wrócą przecież do ojczyzny. Czy zmywaki w Polsce, customer service na Węgrzech wypełnią się szukającymi zatrudnienia Anglikami? Nie. Czy sytuacja w NHS się poprawi? Nie. Nie od dziś wiadomo, że Brytyjczycy wpadają powoli do worka z napisem najgrubsze i najbardziej niezdrowe społeczeństwo. Mimo apeli medialnych, nie czynią trudu by żyć zdrowo, unikać stresu, porzucić codzienne wizyty w pobliskich pubach. Polak to pijak? Polecam program „What happened in Kavos”- poziom zezwierzęcenia młodzieży brytyjskiej razi tam po oczach. Natomiast brak europejskich lekarzy i pielęgniarek może się skończyć dla całej służby zdrowia dramatycznym spadkiem jakości.



Jak zmieni się natomiast sytuacja państwa? Do budżetu będzie spływało mniej podatków, będzie za to więcej wydatków. Obiecane camerońskie Eldorado, zacznie przypominam Kamerun w Afryce. Posucha, zawierucha polityczna, walki plemienne. Jak zabraknie konia do bicia w postaci emigrantów, ludzie zaczną sobie skakać do gardeł i obwiniać nawzajem za sytuację. Powstanie więcej patologii.  Edukacja wróci do poziomu wyjściowego i znowu dzieci w wieku lat 10 będą miały problemy z czytaniem podstawowych tekstów. No tak, ale przecież głupim społeczeństwem się łatwiej rządzi. Opusztoszeją domy bo nie będzie komu ich wynajmować, spadną ceny i większość landordów będzie zmuszona do powrotu do pracy, stworzą bowiem kolejną grupę bezrobotnych, która od lat nie pracowała, utrzymując się z czynszów pobieranych od unijnych emigrantów. W ostateczności będą się sądzić latami z tubylcami o niezapłacone świadczenia.  Domy spokojnej starości będą domami zsyłki, zamiast profesjonalnej i życzliwej opieki, fundowane będzie szybkie dogorywanie. Znikną polskie szkoły, sklepy, firmy transportowe, księgowi, budowlańcy, hydraulicy, wykończeniowcy, lekarze, dentyści, fryzjerzy, kosmetyczki, już nie wspominając o wielu pracownikach wyższego szczebla, których cechuje zazwyczaj bardzo wysoka kultura pracy, solidność i wszechstronne wykształcenie. Podczas II wojny światowej Polacy pomogli Anglikom zwyciężyć, od czasów kiedy wpuszczono nas bez ograniczeń do UK, Polacy godnie współtworzą dobre, jakościowe życie i przyczyniają się do odbudowywania gospodarki po ogólnoświatowym kryzysie. Z pokorą zagospodarowaliśmy zawody, których nikt nie chciał, wypełniliśmy lukę nie tylko zawodową, ale i jakościową. Standardy obsługi klienta i wykonywanych robót podniosły się znacznie i zapewne nieoczekiwanie. Wychowujemy kolejne pokolenie pełnoprawnych członków społeczeństwa, które będzie pracować dla dobra wspólnej Europy. Do UK nie przyjechali schorowani emeryci, na emigracji są ludzie odważni, z potencjałem, kreatywni, którzy mają w sobie ogromną siłę, wiarę i biorą sprawy w swoje ręce, tworzą multikulturowe rodziny, przyjaźnie. No chyba, że wylądowali tu przez przypadek…Nie doczekaliśmy się jednak zbyt wielu dowodów wdzięczności.  Zaledwie kilka lat względnego spokoju i sympatii do Polaków jest niczym w stosunku do historycznej więzi, jaką mają nasze kraje od ponad 100 lat. Rozumiem jednak, że pamięć jest krótka, a wspomnienia się ulatniają wraz z jakością brytyjskiej edukacji. Great Britain, what is great about you, shall we say?
A mówili, że w jedności siła, drodzy sąsiedzi…

GS