[columnize]Autor: Gosia Szwed
W tym roku święto zakochanych przypada w sobotę i choć premiera „50 shades of Grey” nieco przyćmiewa tą piękną okazję do wyrażenia swojego przywiązania i uczuć do ukochanej osoby, my wciąż pamiętamy. W tym roku pójdziemy drogą rozkoszy kulinarnych, poznamy siłę nowych, nietypowych składników, które mogą pełnić funkcję afrodyzjaków.
Heston Blumenthal wraz z zespołem naukowców przeprowadzili szereg badań i eksperymentów dotyczących idealnych składników diety sprzyjającej uczuciu przywiązania i podniesieniu ciśnienia miłości.
Jednym z czynników, o których wspomina w programie „Przepis na romans” jest atmosfera piękna. Serduszka, kwiatki, dużo czerwonego koloru zdecydowanie bardziej kojarzą się z romansem niż np. szwedzki minimalizm. W tym dniu dozwolone jest wszystko, im więcej cherubinków, róż, owoców, tym lepiej. Heston idzie o krok dalej, na stoły par wstawia bowiem drzewo w prawdziwym ogrodzie, gdzie pełza wąż. Jak się okazuje to nie tylko próba oryginalnego wystroju dla zakochanych par, która ma przywodzić na myśl raj. Strach przed gadem ma także wzmocnić poczucie więzi między kochankami. Silne emocje zdecydowanie w tym pomagają. Zarówno przerażenie, jak i wspólny śmiech to elementy niezbędne do podsycenia temperatury w związku. Teoria udowodniona naukowo.
Drugim niezwykle istotnym elementem jest ból. Suprise, suprise! W czasie kiedy „50 shades of Grey” bije rekordy popularności nikt już nie jest chyba zaskoczony tym odkryciem. Ból podnosi poziom endorfin, dzięki czemu jesteśmy w stanie bardziej odczuwać przywiązanie i szczęście. Czyżby właśnie dlatego historia współczesnego Kopciuszka zdobyła taką popularność. Ból przeplata się bowiem z rozkoszą, poczuciem skrajnego zadowolenia, wyjątkowości. Gdzieś za tym wszystkim stoi po prostu chemia. Autorka najpopularniejszego romansu podkreśla bardzo często, że „50 twarzy Greya” to kwintesencja jej fantazji seksualnych. Jak się okazuje nie jest w tym odosobniona. Nie każdy jednak jest w stanie zdobyć się na sado-masochistczne eksperymenty, zatem Heston Blumenthal przygotował nieco zminimalizowaną dawkę bólu. Zaserwował mus drobiowy w otoczce ze skrajnie ostrego chilli, które pali gościom języki i podniebienia, powodując wspólne przeżywanie bólu i podsycając poczucie przywiązania.
Sekretem do udanej kolacji walentynkowej jest nie tylko erotyczny film, ale multisensoryczne doświadczenie. Każdy zmysł powinien przypominać o miłości. Zapach, smak, dotyk, wzrok i słuch mają się wręcz topić w miłosnych skojarzeniach. Większość popularnych sieci supermarketów przygotowała ofertę gotowych dań walentynkowych jeśli sztuka kulinarna jest jeszcze nie odkrytym przez Was obszarem. Zadbajcie o to, żeby składniki dań miały dużo witaminy B, która pobudza produkcję serotoniny i histamin odpowiedzialnych za większą przyjemność seksualną. Witamina C wzmocni naczynia krwionośne i sprawi, że krew będzie krążyć szybciej. Stek natomiast pomoże w produkcji testosteronu, który pobudzi namiętność. Taką samą funkcję pełni chilli więc jeśli kawałek wołowiny to nie jest to co tygrysy lubią najbardziej, ostra przyprawa nie tylko pobudzi do produkcji testosteronu, ale także uczyni cuda jeśli chodzi o produkcję endorfin.
A teraz do rzeczy. Co jeść i pić, żeby podsycić temperaturę w związku?
- Przegrzebki (scallops)- bogate w proteiny odpowiedzialne za produkcję testosteronu i progesteronu u kobiet, powodującego wzrost libido
- Małże (mussels)
- Kawior
- Ryby (nienasycone tłuszcze wpływające na zdrowie Twojego serca, zapobiegające skrezpom i zatorom, podnoszą poziom dopaminy odpowiedzialnej za poczucie szczęścia i podniecenie)
- Czekoladę (podnosi poziom dopaminy, wytwarza fenyloetyloaminę, wykazująca działanie psychoaktywne podobne do amfetaminy, odpowiedzialne za poprawę nastroju)
- Jadalne kwiaty
- Cieciorka
- Szparagi
- SzampanTruskawki (witamina C)
- Figi
- Krwiste steki
- Cytryny
- Jaja (bogate w witaminy z grupy B i substancje niwelujące uczucie stresu)
- Chilli
[/columnize]