[columnize]

Z pustego i Salomon nie naleje

Autor: Agnieszka Major

Zgodnie z tradycją, nas, kobiety od dziecka uczy się empatii, opiekuńczości, wrażliwości na potrzeby innych. Wpaja się nam, że poczucie własnej wartości należy czerpać z relacji, w które się zaangażujemy. W praktyce ocenie podlega to, co robimy dla innych, to, na ile potrafimy sprawić, by czuli się oni wyjątkowi i ważni. Dlatego też tak wiele z nas wierzy, że kierowanie się tymi wskazówkami zapewni nam uznanie i miłość otoczenia. Czyżby?

Mężczyźni przeciwnie, większość z nich od dziecka jest uczona, by poczucie własnej wartości opierać na własnych osiągnięciach i na tym, co sami potrafią zrobić. Do tego dodawany jest przepis na męskość, który zakłada, że mężczyzna powinien być pozbawiony emocji, silny, obiektywny, kompetentny, opanowany, odporny na zranienia, itp.

I tak przez wieki kobiety uczone, iż właściwie jedynym sposobem na bycie „prawdziwą kobietą” jest przedkładanie cudzych potrzeb nad własne, swoje życie koncentrują wokół innych. Pomagają mężom, dzieciom, rodzicom, szefom, rodzeństwu, współpracownikom, zapominając zupełnie
o kimś tak naprawdę najważniejszym… o sobie. Jak wiele z was oburzyło się w tej chwili na te słowa? Niejedna z was pewnie ma ochotę krzyknąć: „tak nie można, najważniejsza jest rodzina, dzieci i cały boży świat, tego nie mogę zrobić, bo inni nazwą mnie egoistką” itd. Z tym ostatnim to nawet się zgodzę 😉 Pozwólcie, że opowiem wam co nieco o was samych.

Wiele kobiet trwa w przekonaniu, że będą kochane tylko wtedy, kiedy ich zachowanie będzie zgodne z kulturową definicją kobiecości. Gdy nie czują się kochane, robią wszystko, a nawet więcej, by zdobyć to, na czym im zależy. Jeszcze więcej gotują, sprzątają, starają się zaspokoić potrzeby bliskich, wybaczają to, co niewybaczalne (agresywne zachowania, nadużycia).  Zapewne niejednokrotnie obserwowałyście to w swoich domach, u znajomych. Co się dzieje w efekcie? Paradoksalnie osiągają zupełnie odwrotny skutek, i to z bardzo prostej przyczyny. Bo jeśli osoba obdarowana nie ma możliwości rewanżu, wówczas zachwiana zostaje równowaga w danej relacji. A brak równowagi powoduje frustracje po obu stronach: obdarowana „czuje się winna, że ciągle coś bierze, a chciałaby dać też coś od siebie i już więcej przyjmować nie chce”, dawca zaś „czuje się niedoceniony i ignorowany oraz pełen pretensji, że tylko on daje i nic nie ma w zamian”.

Kiedy, mimo wszystko, kobieta składa ofiarę z siebie na ołtarzu troski o innych, to bardzo często brakuje szczęśliwego zakończenia. Niech za przykład posłuży moje ulubione przekonanie,
że „dobra” matka w pierwszej kolejności dba o swoje dziecko, dopiero później o siebie. Która
z was podpisze się pod tym sformułowaniem? Nie ulega wątpliwości, że w wielu sytuacjach
to podejście jest rzeczywiście słuszne. Pomyślcie o sytuacji, kiedy jednak nie jest? Wyobraźmy sobie, że znajdujemy się w samolocie, w którym na kilkadziesiąt minut został zablokowany dostęp powietrza. Obsługa samolotu prosi nas o założenie masek tlenowych. Co robi samotna matka
z niemowlęciem, zgodnie z wpojonym przekonaniem? Zakłada najpierw maskę dziecku, zapominając, że dziecko – z maską lub bez – i tak bez matki sobie nie poradzi, a już na pewno jej nie pomoże, kiedy będzie dusiła się z braku tlenu. Dlatego tak ważne jest, aby kobieta zadbała
w pierwszej kolejności o siebie. Troska o innych kosztem siebie wyjaławia i sprawia, że mamy coraz mniej do ofiarowania. Z pustego nawet Salomon nie naleje.

Kiedy my, kobiety, czujemy się przemęczone, wykorzystywane, nadal niedoceniane i niekochane, popadamy w depresję, jesteśmy bezsilne, sfrustrowane. Czasem wpadamy też w „niezrozumiały” dla bliskich gniew. Takie zachowanie jeszcze bardziej nakręca spiralę błędnego koła niezadowolenia i niskiej samooceny. A to właśnie ludzie z wysokim poczuciem własnej wartości są bardziej szczęśliwi, pełni energii i czerpią więcej satysfakcji ze swoich związków z ludźmi.

Pierwszym krokiem do zmiany tej sytuacji jest zadbanie o siebie. Która z was,

bez wyrzutów sumienia, poświęca chociaż godzinę czasu w ciągu dnia na własne potrzeby?  Niech zgadnę… jedna na dziesięć? No chyba, że wcześniej byłyście u mnie na szkoleniu. Ustalenie czasu dla siebie i nauczenie się doceniania swojej osoby wprowadzają do życia harmonię i sprawiają,
że lepiej radzimy sobie z codziennymi obowiązkami.

Pierwszym krokiem, drogie Panie, jest nauczenie się dbać o swoje zasoby energetyczne, bo im będziecie silniejsze i szczęśliwsze, tym więcej będziecie miały do zaoferowania nam i światu.

Pamiętajcie: kobieta wypoczęta i odprężona wewnętrznie jest o wiele lepszą i milszą towarzyszką niż kobieta przeciążona, drażliwa i wyczerpana.

 

Agnieszka Major – psycholog, coach, certyfikowany trener NLP. Konsultant programu NHS „Stop smoking”. W ramach prywatnej praktyki (NLPGate.co.uk) pomaga w poszukiwaniu ukrytych zasobów u wszystkich tych, którzy pragną dokonać zmian w swoim życiu lub poprawić jego jakość, prowadząc coaching, terapię indywidualną, par i grupową, warsztaty rozwoju osobistego, hipnoterapię i doradztwo psychologiczne. Współzałożycielka i prezes PPA.

 

[/columnize]