James Bond obnażony czyli policja bez maski



Obejrzenie programu Moniki Jaruzelskiej “Bez maski”, sprowokowało mnie do refleksji na temat działania policji. Kamil Sipowicz, który rozmawia z Moniką Jaruzelską, mówi z pasją o tym jak działają służby w Polsce, w jaki sposób operują, dbając o statystyki, bardziej niż o dobro społeczeństwa. Nie łapie się prawdziwych przestępców, nie działa się globalnie, żeby złapać szajki, mafiozów a jedynie maluczkich, najczęsciej grzeszących jednorazowo, z małą szkodą dla społeczeństwa. Problem policji został poruszony w kontekście dyskusji na temat słynnej sprawy Kory i jej zatrzymania za posiadanie marihuany. Jednocześnie zarzucił polskiej policji „dorabianie na boku” za informowanie mediów o złapaniu przestępców. „Sprawa marihuany Kory” istotnie zainteresowała wszelkie możliwe media, a warto dodać, że wbrew obietnicy służb o dyskrecji, media czekały na arestzowaną Korę już pod komendą. „Polska policja się nie zmieniła od czasów PRL, jest  jak za komunizmu i carskiej Rosji…”- twierdzi Kamil Sipowicz. Jak wygląda natomiast służba służba Królewskiej Mości Elżbiety II?


Przypadek brytyjski

Otóż różnica w efektywności jakby przypominała nieco polską. Ładnie wyglądają, mają świetny sprzęt, może nieco ładniejsze biura, uśmiech do zdjęcia jak trzeba. Wpadają także domu niczym James Bond, przystojni, zadbani, wyposażeni w gadżety. Ba, pokazowo także dokonują aresztowań. I tu ich skuteczność się kończy w tym właśnei momencie. Zeznania co prawda możesz składać w zaciszu domowego ogniska. Dokumentacji do wypełniania mają bez liku. Niekt nie pomyślał o nagrywaniu zeznań, wciąż kończą one na stronach A4, opatrzone podpisem, datą, miejscem i godziną. Raz nawet padłam ofiarą pomyłki takich właśnie zeznań. Oficer zapisał złą stronę uderzenia i w sądzie adwokata mojego oprawcy wykorzystał fakt, że zeznaję o prawej pobitej skroni a oficer zapisał lewą. Pech chciał, że owo zeznanie było podpisane przeze mnie, ale niestety blizej niezidentyfikowane z powodu fatalnego stylu pisemnego.

Na stronach policyjnych, czytam: ”przemoc domowa zdarza się codziennie, wszędzie, w każdej części UK. Od zadrapań, ran, aż do najgorszych przypadków- morderstw. Policja traktuje przemoc domową ekstremalnie poważnie i zawsze jest dla ciebie, żeby ci pomóc.”

Przypowieść o przemocy domowej

Niestety piękne słowa to nie wszystko. Na początku mojej drogi, ufałam i myślałam, że mi pomogą. Uderzył po raz pierwszy jak byłam w ciąży z pierwszym, naszym dzieckiem. Został aresztowany i wypuszczony jeszcze tego samego dnia. Nie przepraszał, nie mówił nic a wręcz czuł się obrażony, bo zadzwoniłam po policję i przeżył traumatyczne godziny, patrząc przez dziurkę od klucza, na pryczy. Policji nie przekonał widok zapłakanej matki w ciąży, dwunastoletniego wówczas dziecka, które sięgnęło po słuchawkę. Za to wszelkie inne służby, w tym opieka społeczna, przekonywały, że tak nie można żyć, że oni są od tego, żeby pomóc.
Sytuacja powtórzyła się kilka razy. W każdym przypadku kończyła sie tak samo. Policja, aresztowanie, wypuszczenie i obiecywanie cudów na kiju. Za każdym razem policja obiecywała, że tym razem zajmie się sprawą pożądnie i na pewno wyda zakaz zbliżania się do naszego domu, do dzieci i mnie. Również kilkukrotnie pojawiała się opieka społeczna, obiecywała pomoc, jeden z urzędników zagroził mi nawet, że zabierze mi dzieci bo nie odeszłam. Jak tu odejść- odparłam- wielokrotnie słyszałam, że jak odejdę, to mnie znajdzie i zabije, z czasem złagodził groźby ale wciąż straszy, że uczyni moje i dzieci życie filmem grozy, nie da mi spokoju,jeśli o dzieci mieć nie będzie, ja także je stracę…Odeszłabyś w takiej sytuacji, naraziłabyś dzieci na koszmar i zagrożenie bezpośrednie życia?

Urzędnik wobec powyższego wysłał jedynie pana na przymusowy kurs walki z agresją, który pokornie odbył, przedstawiając siebie jako biednego pokrzywdzonego baranka, który sam potrzebuje pomocy. Pani w nagrodę zaproponowała mu terapię małżeńską. Niestety przy żadnej okazji CPS (Crown Prosecutin Service) nie znalazło wystarczajacych podstaw, żeby wytoczyć przeciwko panu oprawcy jakąkolwiek sprawę. Aż do zeszłego roku. Stanął przed sądem. Ale i tym razem moje nadzieja umarła. Choć podobno ona umiera ostatnia. Nie tylko nie został skazany, mimo że uderzeniem w skroń prawie mnie zabił, ale został uznany niewinnym bo sąd uzna, że zdjęcia urazu są niewyraźne i medyczne zaświadczenie o opuchliźnie mało precyzyjne. Przegrałam po raz kolejny.

W tym roku policja przyjeżdżała już trzy razy. Pan czuje się bezkarny i rośnie jego ego przy każdym wyjściu z więzienia bez żadnych konsekwencji. Policję wezwał już nawet sam.W obronie własnej, po serii przepychanek, obraz i wyzwisk w sklepie, w obecności kilkudziesięciu osób, w końcu w wyniku szarpaniny, podrapałam drania. Tylko ja akurat się do tego faktu przyznałam, dodając zeznanie dlaczego.

Kilka dni temu został aresztowany za podwójną napaść. Tym razem dostało się mojej córce i mi w jej obronie. Oczywiście nie muszę dodawać, że historia się powtórzyła. Został wypuszczony po kilku godzinach, prokurator nie zainteresował się sprawą bo ja nie widziałam jak rzucił się na córkę, a córka zapłakana nie raczyła zauważyć jak uderzył mnie kiedy sięgałam po telefon, żeby wezwać policję. Tak wyglądają już trzy lata. Ten sam schemat. Nic się nie zmienia. Co do pięknych słów policji, która bardzo serio traktuje sprawy przemocy domowej, mam zatem poważne zastrzeżenia.

Co czwarta kobieta ma ten sam problem!

Nie jestem odosobnionym przypadkiem. Dzięki licznym incydentom, poznałam tzw. Support Worker, która naświetliła mi prawdę. Wiele kobiet tkwi w takich układach latami, wiele nawet decydując się na sprawę sądową, przegrywa z braku odpowiednich, silnych dowodów. Tak jak w moim przypadku- często brakuje świadków. Oczywiście nie można oczekiwać od oprawców, żeby bili w obecności osób trzecich, w ich towarzystwie akurat są zazwyczaj wzorem obywatela do naśladowania. Często są to politycy, lekarze, sami policjańci, prokuratorzy. Ludzie na stanowiskach, o których nikt by się czegoś takiego nie spodziewał. Ofiary natomiast niekoniecznie są skulonymi, zamkniętymi w sobie dziewczątkami, często to także osoby na stanowiskach, kobiety sukcesu, które ciągną swój bagaż życiowy przez całe życie. Popatrz na przypadek Kasi Figury czy Rihanny. Jesteśmy wszędzie, jesteśmy obok ciebie. To nie jest problem slumsów!

Nie dziwi także fakt Kasi Figury, pozostającej w związku latami, choć ona akurat w Anglii nie mieszka. Nie odeszła, później zdecydowała się opowiedzieć o swoim życiu mediom. Nie będę rozważać czy dobrze zrobiła. Nie wiem czy wpłynęła na decyzję tysięcy kobiet o wyrwaniu się ze środowiska przemocy domowej. Policja działa podobnie we wszystkich krajach świata, wciąż pokrzywdzeni w wyniku przemocy domowej nie dostają odpowiedniego wsparcia, należnej w sytuacji ofiary- pomocy.
Tak właśnie wygląda także brytyjski absurd. Wszędzie znajdziesz plakaty, zgłoś się pomoc, nie cierp…jednak jak się już zgłosisz, nie licz na zbyt wiele. Swojego czasu głośna była sprawa Ms Akhtar, która wielokrotnie zgłaszała agresję swojego męża. Miała trochę szczęscia jednak biedaczka bo wreszcie nałożono na niego zakaz zbliżania się. Pech jednak chciał, że go złamał i ją zwyczajnie zabił. No tak ale nie była Rihanną czy Madonną. Była zwykłym obywatelem. Nie opłacało się wzywać mediów i pokazywać ran po uderzeniach…

Również w jej przypadku sprawa ciągnęła się latami. Cztery dni przez bestialskim morderstwem, zgłosiła groźby wobec swojej osoby. Wtedy wykrzyczał, że zamierza ją zabić. Oczywiscie został aresztowany. Niestety także wypuszczony- bo stwierdzono, że to jedynie słowo przeciwko słowu, brak świadków. Szkoda, że nie urządzają imprez dla ofiar i oprawców. Może wtedy byliby świadkowie. Cztery dni później nie zdążyła już zadzwonić…

Opłacalność przedsięwzięcia

Podsumujmy zatem zarobione w tym czasie pieniądze, tak łaskawie ulokowane przez rząd na zwalczanie przemocy rodzinnej.
Średnia stawka dzienna oficera ze kilkuletnim stażem to około 115 funtów za godzinę.
Im dłuższy staż i wyższa ranga oficera, tym wyższa stawka. Moja ostatnia sprawa zajęła oficerom około 12 godzin. Wzięło w niej udział minimum 4 oficerów (osób z którymi miałam kontakt), do tego pracownik opieki społecznej, prokurator i specjalne oprzyrządowanie, przygotowane do przesłuchiwania dzieci.  Jedna interwencja kosztowała zatem około 6000 funtów, przy założeniu, że oficerowie zajmowali się jedynie tą sprawą.

Każde kilka tysięcy funtów wydawane jest z portfela społecznego na obronę obywateli, na pomoc, na załatwienie sprawy. Biorąc pod uwagę, że co czwarta kobieta w Królestwie cierpi z powodu przemocy domowej, kwota wyrzucana w błoto rośnie z każdą chwilą. To ¼ wszystkich przestępstw związanych z przemocą. Co prawda statystycznie kobieta atakowana jest około 35 razy zanim wezwie policję do pomocy ale jak już się na to zdecyduje, czyż nie powinna liczyć chociaż na poważne potraktowanie sprawy? Codziennie tysiące funtów z portfela obywateli wyrzucane jest do kosza na prowizoryczną pomoc właśnie tym obywatelom. Pozostaje pytanie: jaki jest w tym wszystkim sens?

Koszt psychologa, który pomaga stanąc na nogi ofiarom przemocy domowej to koszt średnio około 100 funtów za godzinę. Widocznie jest to opcja tańsza dla państwa niż efektywna pomoc w zapobieganiu skutkom borykania się z syndromem ofiary. Tańszy jest także pogrzeb jednego obywatela niż poniesienie kosztów sądowych i rzetelnej pracy oraz zmiany prawodastwa na nieco bardziej efektywne w sytuacji domowej przemocy.

Zatem nieco polepszając nieco nastrój polskiej policji, jednocześnie krzycząc z prośbą o zmiany w mentalności i prawodastwie, opowiadam tą historię jako prawdziwy obrazek w zakłamanej powszechnie rzeczywistości. Policja dla obywateli? Pytam gdzie i kiedy?
Refleksyjnie…
GS