Seks bez pardonu – „Chwała dziwkom”
Kiedy dziwka z Bangladeszu dzwoni do swojego klienta, dziwki w Meksyku właśnie usypiają po cracku a Tajki piłują paznokcie i depilują brwi. Trzy strefy czasowe, trzy wizje płatnej miłości. Trochę w teledyskowej manierze, trochę naturalistyczne. Aż trudno uwierzyć, że reżyser genialnego „Megacities” zdecyduje się wejść w „najbrudniejszy” temat. I pokazać, że dziwki są wszędzie.
Ulica żyje seksem. Dziwki już nie czekają na klienta. Same go łowią spośród przechodniów. W końcu jeśli ktoś przechodzi przez ulicę, która jest ich rewirem, nie szuka spożywczaka. Dziwki stały się więc przedsiębiorcami, którzy muszą same dotrzeć do kontrahenta, czymś przyciągnąć. Uroda i młodość to nie atuty. Liczy się spryt i skuteczne narzędzia. Dlatego Tajki z centrum używają lasera, świecąc po twarzach młodym mężczyznom. Dlatego dziwki z Bangladeszu same dzwonią do klientów i pytają, czy im nie tęskno. A Meksykanki biegną do klientów z cyckami na wierzchu, aby przypadkiem nie wstąpili do koleżanki.
Michaelowi Glawoggerowi udało się pokazać przedsiębiorstwo zwane prostytucją bez patosu. Jego bohaterki same chwalą się, ilu mają klientów, jak robią najlepszego loda w Meksyku albo wręcz pozują w momencie aktu z klientem jak w tanim pornosie. I wszystko byłoby takim tanim docu-porn, gdyby nie przełamywanie konwencji naturalistycznej stylistyką wziętą z teledysku. Anthony and the Johnsons, Cocorosie, punkrockowe ballady, flashback i gra światłem – momentami oglądamy taniec ciał i zmysłów tak przyjemny dla oka, że zapominamy, że za chwilę znów wrócimy do brudu i smrodu dzielnic rozpusty.
Jest jeszcze inna warstwa, o której nie można zapomnieć. Glawogger pokazuje w genialny sposób tabu kulturowe: Tajki, które zakrywają usta, kiedy mówią o afrykańskich członkach, muzułmanki, które wzbraniają się przed seksem oralnym i otwarte do bólu Meksykanki, którym w zasadzie wszystko jedno byle stosunek trwał 20 minut. Pewnie więc zamierzonym w scenariuszu zabiegiem były odwiedziny zakątków, gdzie dominuje inne wyznanie. Buddystki modlące się o klientów, nawoływania muezzina gdzieś w przestrzeni dzielnicy rozpusty w Bangladeszu czy „Pani Dobrej Śmierci”, pojawiająca się na ciele dziwek i ich klientów w Meksyku. Mimo separacji społecznej, jaką wyczuwamy w każdej minucie dokumentu, dziwki są bogobojne tak samo jak mieszkańcy „normalnej” części ich miast i tak samo boją się tego, co będzie po śmierci. Wątek hedonistycznego „żyj teraz” przeplata się z motywem eschatologicznym.
I jeszcze jedno. W każdym z tych miejsc kobiety realizują męskie pragnienia. Tylko realizują je inaczej. Co innego także uznamy za „brudne” czy „ohydne”. Pamiętajmy jednak, że dziwki są wszędzie i w trudnych warunkach utrzymują same siebie, swoje domy i dzieci. A nierzadko są na swoją pracę skazane. Boli? Zapraszam do kina!
Agnieszka Szmidel