Uderzył mnie! Co mam zrobić?


Katarzyna, lat 27
Przyjechaliśmy tu z Wojtkiem za chlebem. W Białymstoku skąd pochodzimy nie mogliśmy liczyć na pracę. Poznaliśmy się kilka lat temu na dyskotece i od razu zaiskrzyło. Kwiaty, nietypowe odwiedziny po nocach, życie wydawało mi takie piękne. Decyzja o wyjeździe zapadła po tym jak postanowiliśmy się pobrać. Nie było innego wyjścia, trzeba było jakoś uzbierać na wesele.
Wojtek pracuje w fabryce a ja w kafejce u Araba. Nie jest źle. Mamy na mieszkanie, zawsze coś do jedzenia, udaje nam się nawet odkładać co nieco na koncie. Pierwszy raz uderzył mnie z nienacka w tył głowy. Upadłam. Cios był poprzedzony sceną zazdrości o właściciela kafejki, który wyraźnie miał ochotę na coś więcej. Powiedziałam o tym Wojtkowi ale on stwierdził, że na pewno go prowokowałam, że zna te moje sztuczki. Wybaczyłam mu. Nie sądziłam, że stało się coś złego. W końcu był zazdrosny a to mi pochlebia. Jest dobrym facetem, nie pije, nie wychodzi na balangi z kolegami, nie zdradza mnie i każdą wolną chwilę spędza ze mną w domu.
Drugi cios nastąpił jakiś miesiąc później. Tym razem nie było mowy o mojej winie. Coś nie tak w pracy i…posiniaczona poszlam na drugi dzień do pracy, wypłakując się w ramię Ewki. Dopiero ona mi uświadomiła, ze coś jest nie tak, że muszę podjąc radykalną decyzję i odejść. Pomyślałam jednak, że to taki wstyd, że przecież uchodzimy za taką doskonałą parę i właśnie zbieramy kasę na ślub. Zostałam. W ciągu kolejnych dwóch lat znosiłam nie tylko ciosy cielesne, doszły wyzwiska, koszmarne awantury  zbyle powodu. Popadłam w depresję. Myślałam, ze ten koszmar nigdy się nie skończy. Pewnego dnia sąsiedzi wezwali policję, która nie słuchając mnie wcale, aresztowała Wojtka i uświadomiła mi dobitnie, że nie jestem sama, że mogą mi pomóc.
Złożyłam zeznania i wyprowadziłam się do Iwony. Dostał zakaz zbliżania się do mnie i tyle go widziałam. Mój koszmar się skończyła a ja powoli odbudowuje swoją psychikę. Pomaga mi w tym psycholog, do której zostałam polecona.
Martyna, lat 31
Jestem młodą, ambitną dziewczyną z Gdyni. Skończyłam kilka kierunków a do Londynu przyjechałam szlifować język. Hasana poznałam przez przyjaciół. Jest lekarzem GP, obecnie studiującym również prawo. Myślałam, że chwyciałam Pana Boga za nogi. Traktuje mnie jak księżniczkę. Do tego jest wykształcony więc nie mam się co obawiać o jego kulturalne ograniczenia myślowe.  Jest wspaniale.
Pojechaliśmy poznać jego rodzinę w Turcji. Niezwykle ciepli ludzie, również wyształceni i otwarci. Do tego piękny, wielki dom, dwa hotele i uśmiech wciąż obecny na twarzy. Po tej wyprawie wszystko się zmieniło. Nagle Hasan zaczął namawiać mnie na zmianę wiary, twierdząc, ze nie może poślubić katoliczki. Później wymiany zdań na temat wychowania dzieci, chrztu, który ja uważałam za niezwykle ważny ze względu na moją rodzinę. Im dalej w las, tym stawało się coraz ciemniej i mniej optymistycznie. Po roku oświadczył mi, że nie mogę wychodzić z koleżankami na piątkowe dyskoteki, zabronił mi rozmów z rodziną w Polsce, argumentując to wysokimi rachunkami telefonicznymi, aż w końcu zabrał mi paszport, o czym nie wiedziałam. Szukałam dokumentu przez ponad 3 miesiące, aż w końcu się przyznał, że paszport jest w bezpiecznym miejscu i nie wyobraża sobie mojej podróży do Polski w samotności. Chce tam być ze mną.Czekałam, czekałam….i czekałam. W międzyczasie znosiłam jego coraz bardziej obsesyjne zachowania. Po roku nie miałam już nikogo. Siedziałam w czterech ścianach, odcięta od świata, zakompleksiona, unikałam nawet wychodzenia na ulice. Czułam się jego własnością. Wykorzystywał każdą okazję, żeby mnie poniżyć. Czara goryczy przelała się jednak kiedy wrócił z seminarium medycznego pod wpływem alkoholu. W kącie zobaczył siatkę z butami. Zaczęły się wyzwiska, szturchanie, aż w końcu zaczął mnie dusić. Uciekłam…i zadzwoniłam na policję. Oczywiście szanowany obywatel lekarz miał łatwośc wywijania się nawet z nagorszych opresji. Zostałam sama, bez księcia, bez grosza przy duszy, ze złamanem sercem i psychiką. Zaczęłam jednak chodzić na spotkania Taking Steps i poznałam mnóstwo kobiet w podobnej sytuacji. Okazało się, że kontrolowanie to jeden z objawów przemocy domowej, która niekoniecznie musi się łączyć z przemocą fizyczną. Obsesyjne zachowania, odcinanie od przyjaciół i rodziny to elementy, które składają się na obraz molestatora, i również są jest przestępstwem!

Lidka, 42 lata
Ciężko pracujemy wraz z mężem w firmie kateringowej. Obydwoje mamy dusze obieżyświatów więc łatwo nam przyszła przeprowadzka do Glasgow. Byliśmy wtedy świeżo po ślubie, pełni nadziei i zapału. Dziesięć lat temu potrzebowaliśmy wizy pracowniczej, żeby pozostać na terenie Szkocji i legalnie się zatrudnić. Wkrótce po przyjeździe zaszłam w ciążę. Cieszyliśmy się jak dzieci. Zakochani, z perpektywami, dumnie kroczyliśmy przez życie. Staszek poczuł się obywatelem świata, poznał nowych kolegów, świetnie się z nimi bawił. Znikał coraz częściej po pracy, czasami nawet na kilka dni. Nie dawał znaku życia a ja czekałam w domu i płakałam w poduszkę. Nie czułam zapachu alkoholu, nie widziałam go zataczającego się za rogiem. Przyszłe najcięższe końcowe miesiące ciąży. Nie czułam się dobrze, ciąża była zagrożona i wtedy właśnie odkryłam, że Stachu zażywa narkotyki. Nie znałam się na tym ale miałam wrażenie, że tracę z nim kontakt. Przychodził, wynosił pieniądze, sprzęty, znikał na kilka dni. Któregoś razu wrócił i zaczął mnie wyzywać od grubasów, nierobów i widząc mnie w łóżku, zaczął kopać. Nie miałam siły, nic nie zrobiłam. Następnego dnia na świat przyszła nasza Marysia. Byłam taka szczęśliwa.
Po naszym powrocie do domu bardzo się zmienił, przepraszał za swoje zachowanie, codziennie przynosił kwiaty, czułam jakby znowu był nasz miodowy miesiąc. Opiekował się nami, nie znikał już z kolegami. Wiedziałam, że ma za sobą koszmarne dzieciństwo. Jego ojczym bił go bez większego powodu, poniżał jego matkę. Nie raz uciekali do sąsiadów. Miałam nadzieję, że wszystko co złe już za nami. Stracił pracę.
Tym razem pojawił się alkohol, coraz częściej wracał do domu pod wpływem i szarpał mną, pluł mi w twarz, przyduszał, wrzeszczał, gwałcił. W ten sposób począł się Jaś. Wstydziłam się komukolwiek powiedzieć o sytuacji w domu. Wiedziałam już wtedy, że nie wygram, że nie wyleczę jego w dzieciństwie skrzywdzonej psychiki. Byłam  w obcym kraju, i mimo zatrważających historii o mordach na żonach, narzeczonych, dziewczynach- nie wierzyłam, że Stach może się do tego posunąć. Groził mi jednak niejednokrotnie. Nie pozwalał odejść, kontrolował, zakazał kontaktu z matką (pewnie z obawy, że jej powiem). Poddałam się jego terrorowi, tym bardziej, że na świat miało przyjśc nasze kolejne dziecko. W Polsce zawsze uczono nas, że jak się żony nie bije, to jej wątroba gnije. Zatem cieszyłam się chociaż, że ograny wewnętrzne będę miała w porządku. Jaś urodził się przedwcześnie i spędziliśmy dwa miesiące na oddziale noworodkowym. Stachu starał się być pomocny na początku, poźniej znowu zaczął znikać. Po powrocie historia się powtórzyła, kwiaty, miesiąc miodowy, zauroczenie ‘nowym’ mężem.  Przetrwaliśmy w pokoju około czterech lat. Zdarzały się niesnaski, policzek jeden czy drugi ale nic poważnego.  
Kolejna ciąża przyniosła jednak rewolucję. Była wpadką i niestety nasiliła konflikty między nami. Walenie głową o szafę,kopanie, poniżanie, przyduszanie,nawet gryzienie były na porządu dziennym. Policja odwiedzała nas co kilka tygodni a ja uparcie nie składałam zeznań przeciwko niemu więc nie mogli wszcząć przeciw niemu postępowania. Jestem z pokolenia, które wierzy że jak bije to się należy. Czułam, że to moja wina. Siniaki tłumaczyłam spotkaniami ze ścianą, upadkiem ze schodów…
Byłam w szóstym miesiącu, kiedy przewrócił mnie, dociągnął do schodów za włosy, popchnął i… obudziłam się na oddziale intensywnej terapii. Straciłam dziecko, dumę, siebie, nie chciałam się obudzić. Tym razem policja nie popuściła. Wszczęła postępowanie, aresztowała go na osiem miesięcy, sąd zakazał jakiegokolwiek kontaktu ze mną i dziećmi. Wciąż nie doszłam do siebie, nie ufam nikomu, zamykam się w domu ze swoimi dziećmi i płaczę. Obecnie mimo wsparcia ze strony psychologów, opieka społeczna chce mi odebrać dzieci, twierdząc, że muszę dojść do siebie i dzieci potrzebują lepszych warunków do dorastania. Boję się wszytskiego i wszystkich i choć minęło już trochę czasu od ostatniej sytuacji, wciąż czuję, że nigdy nie dojdę do siebie.
Ostrzegam wszystkie kobiety, które doświadczają podobnego zachowania ze strony partnera. Oni zazwyczaj się nie zmieniają. Jeśli złamał granicę raz, uderzył, obraził, na pewno zrobi to po raz kolejny. Ja przegrałam swoje życie ale Ty możesz zawsze zacząć od początku i uratować swoje dzieci, jeśli je posiadasz. W Wielkiej Brytanni istnieje szereg instytucji, które Ci pomogą. Tzw. refuge przygarną Ciebie i dzieci, zapewnią wikt i opierunek, pomoc finansową i co najważniejsze odizolują Was od oprawcy. Pamiętaj, że przemoc domowa któregoś dnia może uderzyć także w Twoje dzieci. Nie pozwól na to, daj im szansę na normalne życie. Niestety również one będą potrzebowały pomocy ze strony specjalistów, jeśli były świadkiem wydarzeń. Nie zapomnij o tymi pozwól im dorastać w spokojnej, pełnej miłości i zrozumienia atmosferze.

Gdzie szukać pomocy?

Jeśli masz problem ze swoim partnerem i nie posługujesz się dostatecznie dobrze językiem angielskim, skontaktuj się z nami. Pomożemy. Obiecujemy także anonimowość. lejdiz.magazine@gmail.com, z dopiskiem Przemoc.
W Wielkiej Brytanii możesz szukać pomocy zarówno na szczeblu lokalnym, jak i narodowym.
NATIONAL DOMESTIC ABUSE HELPLINE czynny 24g/dobę- telefon zaufania dla ofiarprzemocy domowej 0808 2000 2247

NATIONAL VICTIM SUPPORT HELPLINE  dla wszystkich ofiar przestępczości 0845 303 0900





RESPECT dla mężczyzn zaniepokojonych własnym postępowaniem wobec partnerki 0845 122 8609





RELATE– terapia dla par, rodzin lub dzieci, 08451 304016, www.relate.org.uk







REFUGE– schronisko dla matek z dziećmi, 0808 2000 247, www.refuge.org.uk








POLICJA 999 lub 112 z telefonu komórkowego w razie ataku

Ponadto:
Lokalne CITIZEN ADVICE BUREAU
Przedstawicielstwo Woman’s Aid na lokalnym terenie
Lokalna przychodnia
W przypadku ataku na kobietę ciężarną także lokalny oddział położniczy, na który można się udać na 24g
W przypadku powtarzających się ataków- lokalny Outreach worker, Support Worker lub Health Visitor


Słowniczek przemocy domowej:

PERPETRATOR– osoba dopuszczająca się przemocy domowej w jakiekolwiek formie
PERPETRATOR PROGRAMME– rodzaj terapii, która ma na celu uświadomienie molestatorowi jego niewłaściwe zachowanie, nauka samokontroli, brania odpowiedzialności za swoje czyny, zrozumienie wpływu przemocy domowej na partnera i dzieci, nauka budowania pełnej szacunku relacji. Terapia może być zasądzona bądź podjęta dobrowolnie
NON- MOLESTATION ORDER– sądowy zakaz molestowania ciebie i dzieci, w tym także niszczenia i wyrzucania twoich dóbr, seksualnej napaści oraz molestowania werbalnego, również obrażania cię w obecności dzieci lub ich samych. Zakaz jest czasowy.
INJUNCTION– jeśli jesteś w sytuacji bezpośredniego zagrożenia, sąd może wydać zakaz zbliżania się do ciebie i dzieci
OCCUPATION ORDER– w zależności od sytuacji, ten nakaz może być użyty w celu usunięcia molestatora z domu, nakazu trzymania określonego dystansu od domu bądź jego części, zmuszenia molestatora do wpuszczenia cię do domu w przypadku zmiany zamków
TRIAL– sprawa sądowa, na której zostaną przesłuchane strony konfliktu oraz zeznania świadków i sąd zdecyduje czy oskarżony jest winny czy niewinny
COMMUNITY CARE GRANT– jeśli jesteś pod presją finnasową, nie masz oszczędności a musisz się utrzymać, możes zotrzymać ten bezwrotny zastrzyk gotówki np. na nowe mieszkanie


Kolejne odcinki o tym jak się zachowywać w razie przemocy domowej, jak rozpoznać jej symptomy, przyczyny agresywnych zachowań, jak sobie radzić kiedy już jest po wszystkim. Polecajcie ten dział wszytskim kobietom wobec których macie podejrzenia, że są ofiarami przemocy domowej. To nie żarty. Statystycznie w Wielkiej Brytanii 20 % ataków przemocy kończy się zabójstwem lub samobójstwem. I ty możesz pomóc!