Wrota przyjemności, czyli trochę seksu tantrycznego

Jeśli myślicie, że wiecie o seksie dużo albo wręcz wszystko, czas zrewidować swoje poglądy i umiejętności. Seks to bowiem nie tylko ciało i orgazm, ale przede wszystkim – zespolenie dwóch dusz i pozwolenie na poszerzenie własnej percepcji. I, jeśli wierzyć praktykom tantry, przyjemność dla dwojga trwająca wiele godzin.
Najbardziej znanymi, jeśli nie przereklamowanymi praktykami seksu tantrycznego są Sting i Trudy Styler. Podobno ich zbliżenie może trwać 5 godzin bez przerwy! Nie wiadomo, na ile są to przechwałki, a na ile fakty. Mistrzowie tantry zarzekają się jednak, że seks tantryczny to długie, obupólnie korzystne doświadczenie, które zbliża parę bez względu na orientację i typ temperamentu.



Na początku była tantra
Christina Schulte, niemiecka nauczycielka tantry i praktyczka seksu tantrycznego twierdzi, że „kult joni”, czyli kult łona i życia, jakie ono daje, miały swój początek w Indiach, kiedy czczono boginię Zami. Sekretna kasta kobiet praktykowała poznawanie własnego ciała przez medytację, masaże, ćwiczenia oddechowe. W nurcie oficjalnym jednak tantra to przenikanie się pierwiastków: męskiego, reprezentowanego przez boga Shivę oraz żeńskiego, reprezentowanego przez boginię Shakti. Shiva, którego symbolem jest Lingam – prącie, w świetle tantry ma dominować, zdobywać, ale też budować i niszczyć. Shakti i kobiece łono może uśmierzyć gniew i energię Shivy. Ale równowaga istnieje w momencie, w którym Shiva zdobywa Shakti. Mężczyzna zdobywa kobietę.


Nie jest jednak tak, że mamy leżeć, pachnieć i czekać, aż nas zdobywca do nas podejdzie. To my decydujemy o jakość naszych przeżyć. Choćby przez to, że możemy kontrolować penetrację, szybkość ruchów partnera oraz nasze własne podniecenie. Seks tantryczny nie polega bowiem na akrobatyce, ale na poznaniu możliwości naszych i partnera w zależności od tego, jak jesteśmy zbudowani, co lubimy i jakich urozmaiceń potrzebujemy, aby seks był co najmniej zadowalający. Czytając podręczniki seksu tantrycznego nie natkniemy się więc na pozycję „do góry nogami”, choć pewnie w miarę praktyki jest to możliwe. Przede wszystkim – każdy instruktor zapyta nas: jak oddychacie?




Oddech, ciało, przyjemność
Najłatwiej sprawdzić nasze tętno i dotlenienie, klękając naprzeciwko siebie i oddychając. Najpierw powoli, głębokie wdechy i wydechy, potem coraz szybciej, coraz bardziej rytmicznie. Ty i partner wyczujecie wtedy harmonię waszych ciał, a także to, na ile szybko oddychacie i kto próbuje dominować w tej grze. Idealnie zsynchronizowana para potrafi oddychać spójnie nawet kilkanaście minut! Ćwiczenia oddechowe pokażą, na ile nasze ciała są rozluźnione i otwarte dla partnera, jak przepływa energia, którą potem będziemy wydatkować w sypialni. Oddech to także idealna gra wstępna – wtedy naprawdę czujecie bliskość waszych ciał, nie dotykając się i nie inicjując pieszczot!
Przy ćwiczeniach oddechowych zwykle zamykamy oczy. Pozwala to poczuć partnera i jego energię. Po wyrównaniu oddechu i odprężeniu albo przeciwnie – pobudzeniu ciał poprzez oddech, warto popatrzeć partnerowi w oczy. Wtedy też możemy zacząć grę wstępną, pamiętając o głębokich wdechach i wydechach. Otwarcie zmysłów to także otwarcie na partnera! Takie chwile mogą trwać dowolnie długo – w ten sposób będziemy kontrolować przepływ energii przed kulminacją. Do dotyku i oddechu możemy też dołożyć wizualizację, aby maksymalnie skupić energię na ciele albo jego częściach, które chcemy pobudzić i dać im przyjemność. Jeśli wręcz staniemy się swoją waginą, podniecenie i późniejszy orgazm będzie silniejszy. O dalszej części tantrycznej przyjemności i kilku pozycjach poczytacie za tydzień.
                                                                                                                             Agnieszka Szmidel