Jak zaczęła się Twoja przygoda z Wielką Brytanią?

 

Banalnie, zdecydowałam się na przylot, ponieważ razem ze swoim ówczesnym chłopakiem Michałem nie wierzyliśmy, że uda się nam żyć w Polsce tak, jak to sobie wymarzyliśmy. Wprawdzie pracowałam w swoim zawodzie, czyli jako specjalista ds. PR, ale nie byłam zadowolona z osiąganych zarobków, ani z atmosfery w miejscu pracy. Michał był w trakcie kończenia studiów na wydziale Psychologii Stosowanej na UJ. Kończyliśmy studia w momencie, gdy na rynek pracy wchodzili „dwukierunkowcy”, wakatów było tyle, co kot napłakał, a zarobki nadal były bardzo niskie. Powiedzieliśmy sobie – „raz kozie śmierć” i przyjechaliśmy.

 

Czy od razu założyłaś agencję i postanowiłaś działać w PR?

 

Nie, na początku wykonywałam tzw. odd jobs, czyli pracowałam jako data entry clerk w banku Barclays, potem jako kelnerka na pociągach pierwszej klasy Virgin Trains. Nie przyznałam się rodzicom do kelnerowania – było mi wstyd, jestem piekielnie ambitna. Do problemów zawsze podchodzę proaktywnie, dlatego gorączkowo zastanawiałam się nad tym, co zrobić. Ktoś zupełnie przypadkiem zainspirował mnie do założenia tego typu firmy. Z właściwym sobie optymizmem, nie zważając na brak środków, kontaktów i doświadczenia zrobiłam to w zaledwie 10 miesięcy po przylocie. Wcześniej pisywałam artykuły do tutejszych polskich mediów. PR wygrał jednak z dziennikarstwem. Zresztą już wtedy wiedziałam, że chcę mieć dzieci, sądziłam, że prowadzenie firmy łatwiej uda mi się pogodzić z macierzyństwem, niż pracę na etacie.

 

W jednym z wywiadów powiedziałaś, że Twoim marzeniem jest prowadzenie kolumny w kolorowym miesięczniku dla kobiet. Czy jest to pasja do pisania czy raczej zainteresowanie sprawami kobiet?

 

I jedno i drugie. Świat kobiet jest fascynujący, pełen emocji, relacji, różnorodny i piękny. Za żadne skarby nie chciałabym być mężczyzną. Nawet przez sekundę. Jednym z moich marzeń jest napisać książkę właśnie o kobietach. Taką pozytywną, dającą nadzieję, pełną humanizmu, którego moim zdaniem brakuje współczesnej kulturze.

 

Na bezludną wyspę zabrałabym ze sobą…

 

Michała – mojego męża i dobrą, grubą książkę. No i komórkę z dostępem do Facebook’a (uśmiech). Chyba się uzależniłam…

Jak wygląda Twój dzień?

Wstaję około 8 rano – to przywilej prowadzenia własnej firmy. Po śniadaniu, około 9 sprawdzam w kalendarzu, co zaplanowałam sobie poprzedniego wieczoru do zrobienia. Odpowiadam na e-maile, a potem koordynuję i nadzoruje działania agencji oraz zajmuje się New businessem. Odbieram ogromne ilości e-maili, telefonów oraz wiadomości na komunikatorach. Zazwyczaj koordynujemy kilka kampanii jednocześnie, więc muszę pamiętać o ogromnej ilości spraw. Czasem zastanawiam się, jak mi się to udaje. Wieczorami czytam książki, oglądam filmy z mężem na DVD, gimnastykuję się słuchając plików audio Robbinsa, Tracy’ego i innych guru rozwoju osobistego. W weekendy z dziką pasją zamieniam się w panią domu – dopieszczam nasze gniazdko, gotuję, robię zakupy i spotykam się z przyjaciółmi w restauracji czy w naszych domach.

 

Co mogłabyś powiedzieć Polkom, które myślą o założeniu swojego biznesu w UK ale wciąż nie maja wystarczająco dużo odwagi, żeby wystartować?

 

Your moment of power is now. A poza tym… najpierw warto sobie zadać pytanie, czy istnieje zapotrzebowanie na nasze usługi lub produkty. Ludziom czasem wydaje się, że może być na coś popyt, jednak rzeczywistość okazuje się zupełnie inna. Należy zastanowić się nad naszą unique selling proposition oraz nad tym, jak dotrzemy do potencjalnych klientów z informacją o naszym produkcie lub usłudze. Profesjonalny marketing to podstawa.

Prowadzenie biznesu z pewnością nie jest dla wszystkich. Trzeba mieć w sobie naprawdę dużo determinacji oraz być piekielne pracowitym i odpornym psychicznie na porażki, które muszą przecież wystąpić – zwłaszcza w początkowej fazie. Właściwie słowo porażka należy zastąpić słowem feedback.

Dobrze jest mieć kogoś, kto doradzi i powie nam, co robimy nie tak, jak trzeba. Bardzo istotne jest autentyczne dbanie o klientów, przemyślana i aktualizowana strategia, nieustanne podnoszenie jakości produktów lub usług, odpowiednie zarządzanie cashflowem, umiejętność zjednywania sobie ludzi, wsparcie najbliższych oraz umiejętne dobierania współpracowników. Bez tego nie ma mowy o sukcesie w biznesie.

 

Z kim zamieniłabyś się na role zawodowo?

 

Interesującą jest praca psychologa lub coacha, ale wiem, że się do tego nie nadaję. Dopiero całkiem niedawno posprzątałam w swojej głowie. Praca dziennikarza również może być bardzo pasjonująca. Tak zwana kariera jest dla mnie niesamowicie ważna. Nie potrafiłabym iść na kompromis i robić coś, w czym nie czuję się jak ryba w wodzie. Są w życiu rzeczy, z których nie wolno rezygnować.

 

Czy masz jakiś wzorzec, który Cię inspiruje i napędza do osiągania sukcesu?

 

Jest wiele takich osób – m.in. Anthony Robbins. Mam zaszczyt przyjaźnić się z wieloma wspaniałymi osobami, które mnie inspirują i uczą. Nie chcę wymieniać nazwisk, ale przyciągam naprawdę interesujące osobistości.

Jakie wady ma Matylda Setlak?

Nie znoszę czekać. Za bardzo się przejmuję, ale coraz rzadziej. Jestem za bardzo emocjonalna, czasem trudno opanować mi emocje. Zdarza się, że umykają mi szczegóły. Zapominam o imieninach i urodzinach…

 

Co pasjonuje Cię poza pracą? Gdzie najchętniej spędzasz czas?

 

Psychologia. NLP. Rozwój osobisty, szczególnie Anthony Robbins. Nałogowo czytam książki o biznesie, psychologii, rozwoju osobistym oraz klasykę literatury. Obok mojego łóżka zawsze leży sterta książek. Lubię również oglądać filmy na DVD z mężem Michałem w naszym salonie. Oglądam niemal wszystko – klasykę, filmy historyczne, komedie. Planuję coraz więcej podróżować. Coraz bardziej lubię również pichcić, zdrowo i smacznie, dużo warzyw, ryb i sałatek.

 

Czym Matylda chciałaby się pochwalić? Opowiedz nam o swoich największych sukcesach i jaka droga do nich doszłaś?

 

Sukces jest zawsze under construction. Moim sukcesem jest to, że jestem w wyjątkowym związku z moim mężem, że robię to, co lubię i że mi za to płacą. Również to, że mam przyjemność przebywać wśród osób, które mnie napędzają i uczą. Sukcesem jest również to, że naszymi klientami były organizacje takie jak Gangmasters Licensing Authority, czy firmy takie jak: Alico Life, Zepter oraz Codemasters. Całkiem niedawno PR Weekzamieścił artykuł na nasz temat, każda brytyjska agencja PR marzy o czymś takim! Wkrótce rozpoczynamy kampanię media relations dla pewnej bardzo popularnej polskiej piosenkarki. Droga do sukcesu nigdy nie jest ani krótka, ani prosta. Jeśli ktoś uważa inaczej, to jest w błędzie. Nie możesz też osiągnąć sukcesu, jeśli samemu się nie rozwijasz. Prowadząc firmę, nauczyłam się być bardziej pewna siebie, asertywna, przekonywać innych, zarządzać swoim czasem, budować relacje z innymi i efektywnie się z nimi komunikować. Determinacja, proaktywność, nieustanne uczenie się, analizowanie rzeczywistości oraz szukanie rozwiązań, pozytywne podejście do innych do siebie i świata, bez tego sukces nie jest możliwy.

 

Świat marketingu bywa niestety fałszywy, pełen obłudy i dążenia do celu po tzw. trupach. Do czego posunęłabyś się, aby osiągnąć wyznaczony cel?

 

Nie znoszę rywalizacji, dlatego nieraz zastanawiam się, co robię w tej branży. Bliska jest mi idea etycznego biznesu, dlatego nie stosuję ciosów poniżej pasa.

 

Twoje ulubione filmy, książki, kosmetyki…

 

W Internecie czuję się jak ryba w wodzie, ale książka to nadal najbliższe mi medium. Nałogowo kupuję kosmetyki. Nie mam żadnych ulubionych marek. Uwielbiam zakupy ciuchowe i planowanie tego, co założę. Ostatnio zrobiłam remanent w szafie. Część rzeczy oddałam do lokalnego charity, resztę zostawiłam i zaplanowałam sobie, co potrzebuję jeszcze dokupić. Nie podążam ślepo za moda – mam swój własny styl. Określiłabym go jako kobiecy, czasem z nutka seksapilu, a czasem ekstrawagancji.

 

Co zawiera torebka Matyldy Setlak?

Telefon komórkowy (Samsung Wave), kalendarz z pomocą którego planuje każdy swój dzień, kilka błyszczyków do ust, lusterko, parasol i koniecznie długopis i notatnik. Uwielbiam gryzmolić, zapisuję nowe pomysły, czy też rzeczy, które planuję zrobić.

 

Kompromis czy dążenie do celu za wszelka cenę…

 

Jedno i drugie, sztuka wiedzieć, kiedy co…