Agnieszka Steur
Myśli zabłąkane cz.4
17.04.2011 niedziela
Byliśmy w kościele. Modliłam się o CUD. Wiem, że teraz tylko cud może nas uratować. Cud, czyli co? Nie mogłam przestać płakać. Geertje i Zosia siedzieli obok mnie tak cichutko, zagubieni gdzieś w swych dziecięcych modlitwach. Na ścianie obok zobaczyłam portret papieża… naszego papieża, tu w Holandii. Patrzyłam mu w twarz i modliłam się o cud. Przecież ludzie mówią, że potrafi, że czyni cuda. Tak bardzo błagałam o cud…
18.04.2011 poniedziałek
Cały dzień czekaliśmy na ten przeklęty telefon. Jeszcze nigdy czas nie płynął tak wolno. Patrzyłam na zegar i już nie mogłam skupić się na niczym innym. Gdy zadzwoniła teściowa z zapytaniem, czy coś wiemy, myślałam, że ją zabiję, zamorduję, zrobię coś strasznego. Każdy dzwonek telefonu wywoływał u mnie uczucie wszechogarniającej paniki. Potem milczał a każda kolejna chwila była torturą.
Telefon zadzwonił o 15.05. O tej właśnie godzinie usłyszeliśmy wyrok. Podobnie jak wszystko w ostatnim czasie i to było dla nas niezrozumiałe. Okazało się, że to ani trisomia 13, ani 18, tylko zespół Turnera. Co to do znaczy? Czy jest szansa? Czy istnieje nadzieja? Ogólnie tak, dla naszego dziecka nie! Dlaczego!?!?
Z tym zespołem, jak z zespołem Downa, można żyć. Nasze Maleństwo ma jednak znacznie więcej problemów a każdy z nich nie daje szansy na przeżycie ciąży. Pytam, czy zna płeć naszego dziecka. Tak, to dziewczynka. Dopiero potem dowiaduję się już z internetu, że ten zespół dotyka tylko dziewczynki. Jutro mamy przyjechać na rozmowę z genetykiem. Wtedy dowiemy się już wszystkiego. Wszystkiego, czyli czego jeszcze? Sekundy nadziei znów nas dobiły. Przez tę krótką chwilę, gdy usłyszeliśmy, że to jednak nie to, o czym wszyscy myśleli, wydawało nam się, że jest jeszcze szansa. Nie, nie ma! Nasza córeczka jest tak chora, że nie ma szans. Boże, my mówimy o szansach na życie!
To wszystko obraca się w kategoriach życia i śmierci.
To dziewczynka… Moja córeczka…
AS