Życie to taniec – kilka słów o Pinie Bausch

            Nadal trwa lato, w Polsce nawet w połączeniu z długim weekendem, dlatego też drogie Lejdiz zapraszam Was do magicznego świata tańca wraz ze wspaniałą tancerką, choreografką i niezwykłą osobowością Piną Bausch. Spotkanie to będzie przeżyciem niepowtarzalnym i niezapomnianym, ponieważ taka była właśnie Pina.
            Film pt. „Pina” miał, tak naprawdę, być produkcją poświęconą osobliwej aktywności, jaką jest taniec, za którego realizację obok reżysera Wima Wendersa odpowiedzialna była również Pina Bausch. Niestety podczas kręcenia materiału ta wspaniała artystka odeszła czyniąc z Wendersa głównym twórcą tego obrazu, za pomocą którego oddał on Pinie pośmiertny hołd.

            Idąc do kina na tę produkcję możemy się spodziewać wielu fragmentów spektakli autorstwa Piny Bausch, a także tańca ulicznego połączonego z performance w przeróżnych sceneriach, jak m.in. ulica miasta Wuppertal, basen, teren fabryki czy park. Nie poznajemy jednak całokształtu tych sztuk, a zaledwie drobną ich część, ponieważ te krótkie, filmowe urywki są jakby zaproszeniem do obejrzenia w całości widowisk w teatrach tańca na całym świecie. Obok fragmentów gotowych dzieł przyglądamy się również próbom wraz z cennymi wskazówkami artystki. Z jednej strony zwraca ona uwagę na swoje pomysły dotyczące danej sztuki i na to, jak ona czuła się grając daną rolę, jak np. z zamkniętymi oczami w „Cafe Müller” starała się przekazać swoje emocje w określony sposób. Natomiast z drugiej strony Bausch poprzez swoje nieliczne, ale jak dobitne słowa stara się wydobyć, wykrzesać z tancerzy-aktorów to, co w nich najlepsze, ich odczucia, namiętności – z jednych radość, ale i gniew, z innych kruchość, strach, smutek.

            Oprócz wypowiedzi Piny możemy także usłyszeć z offu komentarze samych tancerzy-aktorów, którzy opowiadają czym była dla nich praca z tak cudowną artystką. Są oni w różnym wieku, ponieważ nie młodość czy starość była ważna dla Bausch, ale emocje i ich przekaz. Ponadto, pochodzą oni z różnych krajów i swoje refleksje przekazują w językach narodowych, co jeszcze bardziej podkreśla różnorodność tancerzy-aktorów Teatru Tańca Wuppertal.

            Jestem przekonana, że sztuki Piny Bausch są zdecydowanie inne od tych, z którymi kiedykolwiek każda z was drogie Lejdiz miała do czynienia w teatrze czy operze. Dość sceptycznie podchodzono do jej osoby, gdy postanowiła połączyć taniec z aktorstwem, a swoich tancerzy uczynić także aktorami. Jednak, jak możemy się przekonać m.in. podczas oglądania filmu, zabieg ten z wielkim sukcesem jej się udał.

            W swoich spektaklach starała się ona odwoływać do pierwotnych odruchów, natury, żywiołów – ognia, wody, ziemi, powietrza, co wyrażało się w wykorzystywaniu na scenie takich materiałów, jak piach, ziemia, kamienie, woda, góry lodowe, skały, z którymi tancerze-aktorzy musieli się zmierzyć, jakoś je ominąć, pokonać. Co ciekawe wykorzystywana podczas sztuk ziemia była na tyle niezbędna i ważna, że była wożona wraz z teatrem po całym świecie.

            „Pina” to zdecydowanie film o tańcu, ale również o wyjątkowości i niesamowitości pracy kobiety, która nie chciała stać nieruchomo i obserwować jak inni tańczą tango czy cha-chę tylko postanowiła stworzyć coś nowego, współczesnego, przepełnionego najprawdziwszymi emocjami. Na końcu Pina Bausch jak gdyby nigdy nic żegna się z nami machając ręką ze sceny, a po chwili słyszymy jak mówi: „Tańczcie, bez tańca jesteśmy zgubieni”, z czym całkowicie się zgadzam polecając wam tę produkcję, jak i wszystkie inne możliwości spotkania się z jej twórczością (m.in. w filmie „porozmawiaj z nią” Pedro Almodóvara).
Magdalena Smolarek