Juliusz Cezar – czyli Szekspir po afrykańsku
To było lato pełne Afryki w Londynie. Nie, nie śmiejcie się, nie chodzi o pogodę. Ta ogólnie nie dopisała, choć nagle i niespodziewanie zawitała w zeszły weekend na zakończenie podróży Afrykańskiego Ekspresu po Anglii i na wielki wspólny koncert muzyków afrykańskich i europejskich na Granary Square przy King Cross – nowym performansowym miejscem Londynu.
Moda na Afrykę udzieliła się także artystom z Royal Shakespeare Company. Na londyńskim Westendzie Juliusz Cezar staje się przywódcą niezidentyfikowanego afrykańskiego kraju – zastanawiamy się czy to Bokassa czy Mugabe? Czarnoskórzy aktorzy – a zwłaszcza Paterson Joseph jako Brutus i Ray Fearon jako Mark Antony – wyrzucają z siebie słowa Szekspira z jakby dodatkową siłą i pasją. Być może sprawia to ich mocny afrykański akcent – dodaje on sztuce jakiegoś współczesnego wymiaru i witalności.
Obalanie dyktatur, nowe demokracje, ich niedoskonali przywódcy i anarchia – twórca przedstawienia, dyrektor artystyczny RSC- Gregory Doran ukazał, że Szekspir ma w tej sprawie dużo do powiedzenia, a Juliusz Cezar to wciąż aktualny komentarz do naszej rzeczywistości, nie tylko afrykańskiej. W drugim akcie sztuki obalany jest pomnik dyktatora – ten powolny upadek kolosa z brązu to symbol, obraz jakby żywo wzięty z telewizyjnych wiadomości.
Sztukę punktuje porywająca i przejmująca muzyka afrykańskiego kontynentu, grana na tradycyjnych instrumentach takich jak mbira i kora. Już dla niej samej warto wybrać się na to przedstawienie, choć zdecydowanie jest jej za mało, zwłaszcza w końcowych scenach. Dobrze więc, że Afrykański Ekspres jeździł po Anglii i zawitał do Londynu. Sam fakt, że bilety na końcowy koncert rozeszły się jak woda na pustyni świadczy o tym, że Londyn Afrykę uwielbia.
A co dalej z Juliuszem Cezarem? Będzie on wystawiany w teatrze Noël Coward w Londynie do 15 września a jesienią rozpocznie podróż po Anglii – odwrotnie jak Afrykański Ekspres.
Zapowiadana jest też wkrótce przez teatr Donmar Warehouse kobieca wersja tej sztuki w reżyserii Phyllidy Lloyd. Czy wyobrażacie sobie Brutusa jako kobietę?
Tekst: Gosia Furlong
Zdjęcia: internet