Życie jest zbieraniem materiałów…
Patrząc na to, co dzieje się w wielu regionach Polski powinnam w tym tygodniu po raz kolejny polecić film Take Shalter (http://www.lejdizmagazine.com/2012/06/obiady-czwartkowe-kultura-magda.html) m.in. po to, by uświadomić kilku osobom, że ważniejsze jest dobre schronienie przed tornadem niż nakręcony telefonem filmik, który być może zostanie wyemitowany w telewizji. Jednak moja rola nie polega na przekonywaniu milionów do racjonalnego postępowania, ale przede wszystkim na zapraszaniu was drogie Lejdiz do kin! Dlatego też na dziś proponuję filmowe spotkanie z niesamowitym Robertem de Niro, bohaterem najnowszej produkcji pt. „Being Flynn” w reżyserii Paula Weitza (twórcy takich hitów kinowych, jak „American Pie”, „About a Boy” czy „Little Fockers”).
W obrazie tym od pierwszych chwil dowiadujemy się, że w jego trakcie towarzyszyć nam będą dwaj główni bohaterowie – ojciec i syn, aspirujący w równym stopniu do bycia narratorami tego filmu. Nawiązują oni ze sobą kontakt po 18 latach w momencie, gdy zarówno jeden, jak i drugi znalazł się w trudnej sytuacji mierzenia się z przeciwnościami losu i zaczynaniem wszystkiego od nowa.
Jonathan Flynn (w tej roli zobaczymy wyśmienitego Roberta de Niro) mówi o sobie, że jest jednym z trzech amerykańskich klasyków pisarstwa obok Marka Twaina i J.D. Sallingera. Oprócz tego, jak sam twierdzi, jest prawdziwym obywatelem Stanów Zjednoczonych, ponieważ posiada pracę jako taksówkarz, mieszkanie, ma co jeść, a wkrótce zostanie opublikowane jego arcydzieło pt. „Wyznania Christophera Cobba”. Tymczasem pewnego dnia niezbyt pozytywne nastawienie do sąsiadów pozbawia go dachu nad głową, jak również w krótkim odstępie czasu zostaje mu odebrane prawo jazdy i możliwość wykonywania zawodu. Od tego momentu nie ma gdzie się podziać, ale cały czas utwierdza wszystkich wokół, m.in. swojego odnalezionego niedawno syna Nicholasa, w przekonaniu, że nie ma się czym martwić, bo niedługo podobno wyjeżdża do domu znajomego na Florydę. Zamiast do willi nad oceanem czy apartamentu w Ritzu trafia do schroniska dla bezdomnych Harbor Street Inn, gdzie jednym z pracowników jest jego syn – Nick Flynn, nazywany przez swojego ojca Nicholasem, (grany przez Paula Dano). On również niedawno musiał zmienić swoje życie, ponieważ po wyprowadzce od dziewczyny i znalezieniu nowego lokum zaczął pracę, a przypadek chciał, że był to właśnie etat w tym miejscu. Czy spotkanie ojca i syna zakończy problemy tych dwojga? A może wręcz przeciwnie zaogni jeszcze bardziej cały ten i tak już dość nietypowy stan rzeczy? I czy któryś z nich będzie miał okazję naprawdę opublikować swoją twórczość?
Wydawałoby się, że film ten jest kolejnym z serii pokazujących relacje między członkami rodziny w nietypowych okolicznościach. Natomiast o wyjątkowości właśnie tego obrazu świadczy bazowanie na prawdziwej historii amerykańskiego pisarza i poety Nicka Flynna, który opisał ją w swoich pamiętnikach o dość intrygującym tytule „Another Bullshit Night in Suck City”, wyróżnionych nagrodą PEN/Joyce Osterweil Award.
Do nieprzeciętnej fabuły można dodać również świetnych aktorów, przede wszystkim, wspominanego już przeze mnie, Roberta de Niro grającego po mistrzowsku ogłoszonego przez siebie wybitnego pisarza, dawno niewidzianego ojca, bezdomnego leżącego na ulicy, awanturującego się alkoholika, wariata mówiącego do lustra, … . Wśród ról drugoplanowych będziemy mieli okazję spotkać wspaniałą Julianne Moore (znaną m.in. z takich produkcji, jak „Nine Months”, „Surviving Picasso”, „Hannibal”, „The Hours” czy „A Single Man”), która wcieliła się w postać matki i byłej żony Jonathana. Na planie pojawi się także Lili Taylor (grająca w filmie współpracowniczkę Nicka – Joy w schronisku), która w życiu prywatnym jest żoną Flynna.
Jak to jest być Flynn’em? – warto się przekonać poznając jego niesamowitą autobiografię. Zapraszam do kin i księgarni.
Magdalena Smolarek