[columnize]Autor: Gosia Szwed
C zy noworoczne postanowienia są jeszcze komuś potrzebne? W dobie neurolingwistycznego programowania, pozytywnej afirmacji życia, jogi umysłu i życia świadomego, zmiana daty nie powinna mieć większego znaczenia. Mimo to większość ludzi wciąż zasypuje portale społecznościowe noworocznymi postanowieniami. Nadziwić się nie mogę zjawisku de ja vu, które powtarza się co roku. Od celebryty po szarego człowieczka, panią bufetową, sprzątaczkę, śpiewaczkę, panią psycholog, mamę na etacie- każdy ma swój plan. Zazwyczaj przypomina on dekalog współczesnej kobiety: schudnę, wypięknieję, znajdę miłość życia, zapłodnię się, będę zdrowa, zapisze się na kurs języka hiszpańskiego, znajdę nową pracę, awansuję, poznam tajniki chińskich sztuk walki, rzucę palenie albo męża idiotę…
Co roku to samo. Dlaczego? Ponieważ w naturze człowieka leży udoskonalanie, dążenie do niedoścignionych ideałów. Każda końcówka roku uświadamia nam coraz więcej potrzeb i niedoskonałości. Oczywiście biznes fitness& beauty przeżywa boom na początku każdego roku. Nadrabia straty z całej części pozostałego roku. W końcu 90% ludzi postanawia nabrać formy, zrzucić kilka kilogramów, dopasować ciało do modelu bikini z poprzedniego sezonu. Po świętach takowa motywacja jest zwykle bardzo pożądana bowiem pierogi, kluski, bigosy i trunki wszelkie wychodzą każdym bokiem. Jelita także potrzebują odpoczynku. Bowiem polskie świętowanie to dla nich istny krzyż pański. Serwujemy sobie drogę krzyżową na własne życzenie. Wódeczka, winko, piwko, staropolski wypas. Bynajmniej ta tradycja nie podlega takiej rewolucji jaką postanawiamy sobie zafundować co roku. Jakbyśmy zrezygnowali z bigosiku na boczku na rzecz surówki z kiszonej kapusty, z pierogów na rzecz owsianego gulaszu, to noworoczne postanowienia nie musiały by przybrać aż tak drastycznej formy. Nawet do upadku komunizmu przygotowywaliśmy się kilkadziesiąt lat. W takim razie jak możliwe jest dotrzymanie nierealistycznych postanowień noworocznych? To taka sama fantazja jak wpakowanie pupy Kim Kardashian w stringi z najnowszej kolekcji Victoria Secret i umieszczenie jej na okładce Vogue. Ani biblia mody tego nie przyjmie, ani siłownia nie wzbogaci się na tych milionach kobiet, które zazwyczaj pozostają w fazie bezpłatnego trialu bądź metodą przezornej oszczędnej wykupują na Gr0uponie karnet na cały rok ze zniżką 75%.
Najskuteczniejszą metodą na planowanie zmian jest trik na ewolucję. Od małpy do homo sapiens. Od porzucenia tabliczki czekolady dziennie, do rezygnacji z krwistego steka z frytkami. Powoli acz systematycznie. Jeśli do tej pory siłownia to był teren zakazany, ten gorszy, skalany perfekcjonizmem pięknych tyłków, które tylko rzeźbią kształt, to nie oczekuj, że nagle poczujesz się tam lepiej. Nawet perfekcyjny macho trener personalny może się okazać ukrytym w skórze wilka gejem owieczką, który tylko na pozór świeci pięknym mięśniem samca alfa. Pamiętam moją pierwszą wizytę w fitness klubie, łzy soczyste na widok niedoścignionych ideałów. Poty niczym rzeka Ganges z trupami moich myśli o sylwetce modelki. Łzy wysiłku po 5 minutach na rowerku, który stał się narzędziem tortur na własne życzenie. Jakież było zdziwienie jak nie byłam w stanie wykonać nawet połowy ćwiczeń aerobowych, ba nawet pilatesu. Zazwyczaj postanowienie poprawy sprawia nam większą przyjemność i satysfakcję niż samo usiłowanie poprawy. Ot taki grzesznik, który biega do konfesjonału i klepie „zdrowaśki” i całe życie popełnia te same grzechy. Chwała wynalazcom treningów na dvd. Przynajmniej taka Mel B. czy Chodakowska rozrusza nam kości. Mniejsza o pozrywane ścięgna, skurcze, zakwasy. Liczy się dobre postanowienie.
Plan musi też być. Taki sobie kilkustopniowy z widokiem na metę, czyli na sukces. Realizm to klucz do spełnienia. 2 kg do zrzucenia w miesiąc brzmią znacznie lepiej niż 20, więc mierz siły na zamiary. Motywacja i afirmacja to dwa magiczne słowa, które sprawią, że dostaniesz dokładnie to o co prosisz. Wmawiaj sobie, czaruj, że już efekt osiągnęłaś, wizualizacja pomoże ci zobaczyć efekt, którego się spodziewasz. Przyklejaj sobie karteczki z życzeniami tam gdzie oko pada, na komputerze, lodówce, na stole. Zapisuj każdego dnia co fajnego udało ci się osiągnąć i jak daleko posunęłaś się w realizacji planu. Wyznacz sobie system nagród po osiągnięciu kolejnych punktów planu. I najważniejsze- planuj tylko takie zmiany, które sprawią, że poczujesz się lepiej, nie uszczęśliwisz nikogo bardziej niż samą siebie. Nic na siłę. Lubisz swoje okrągłe udka, nie daj się zwariować, nie ulegaj modom, presji otoczenia, bądź sobą- to najlepszy sposób na to abyś na koniec kolejnego roku powiedziała sobie- to był naprawdę fajny czas. Tego Wam i sobie życzę. Żadnych postanowień, durnie nierealistycznych planów i nie….nie pobiegnę w maratonie i nie…nie nauczę się japońskiego, nie zostanę baleriną i nie będę też zapewne miała więcej czasu dla siebie. Mimo wszystko w kolejnym roku będę co najmniej tak szczęśliwa jak w tym, co najmniej tak zajęta jak w ciągu ostatnich 36 lat i wykorzystam metodę małych kroczków, żeby sobie poprawić jakość życia.
[/columnize]