Nie dla mnie laurki i kwiatki
Dziś 14 marca, Dzień Matki w Wielkiej Brytanii.
Wiele z Was dostanie piękne kwiaty, laurki, podarunki. Będziecie traktowane specjalnie, bo przecież to „Wasz dzień”.
Kiedy zostałam mamą po raz pierwszy 23 lata temu, wydawało mi się, że macierzyństwo to taka kartka z książki życia. Nie wiem, czy wówczas na ziemskim padole była szczęśliwsza osoba. Wszystko niemal wydawało się perfekcyjne. Wspaniała córka, śliczna, dwoje kochających się rodziców i piękna bajka o dopełniającym szczęścia dziecku. Wszystko szło nam w życiu łatwo, bo dziecko było jak paliwo, które napędza silniki motywacji. Pomimo, że wszystko było piękne, ja nie wiedziałam na temat macierzyństwa nic. Mój dom nie był moim wzorem do naśladowania. Styl rodzicielstwa jaki mi pokazano polegał na podporządkowaniu dziecka sobie, na wypełnianiu obowiązków, oczekiwań, zasad, za bunt- kary. Pamiętam jak bardzo źle się w tym czułam. Obiecywałam sobie, że moje macierzyństwo będzie inne.
Mama najbliżej jak się da
Szybko straciłam posłuch u mojej rodziny, wybierając styl tzw. rodzicielstwa bliskości, które potraktowałam całkiem dosłownie. Jako raczkujący wówczas sposób na relacje z dzieckiem, było to dla mnie pole doświadczeń, chwilami minowe, bo przecież w duchu rodzicielstwa bliskości nie stosuje się kar, dyscyplina jest czymś niepożądanym dla rozwoju, a rodzic powinien spełniać potrzeby narzucone przez dziecko. Jako młoda mama nosiłam swoją córeczkę ze sobą wszędzie. Odkąd mogłam wsadzić ją do nosidełka towarzyszyła mi w gotowaniu, sprzątaniu, opowiadałam o przepisach na potrawy, które wybierałam na dany dzień i tłumaczyłam dlaczego, z jakiego kraju pochodziły, co było w nich specjalnego. Ze mną spała i była karmiona, kiedy tego potrzebowała. Córkę karmiłam piersią dwa lata i wtedy przyszedł pierwszy kryzys. W jaki sposób bezstresowo odstawić dziecko? Jak odseparować fizycznie dziecko tak bardzo przyzwyczajonego do bliskości malucha, który od pierwszych dni spał z rodzicami, a nagle musiałam po prostu odebrać jej komfort?
To był bardzo przełomowy moment. Podobnie jak momenty, kiedy córka musiała zmienić dietę na bardziej stałą, a za nic nie chciała nic jeść, kiedy pokładała się ze wściekłości jako zbuntowany dwulatek, któremu nie pozwolono biec, gdzie chciała, kiedy pojawiała się konieczność ustalenia zasad i granic. Była to dla mnie droga we mgle.
Popełniłam mnóstwo błędów rodzicielskich, do dziś wielu się wstydzę, choć wiem, że na świecie nie ma matek idealnych. Dziś jednak cieszę się, że wychowałam niezależną, piękną istotę, którą przyszło od 3 jej roku życia wychowywać praktycznie samej. To było kolejne tąpnięcie na idealnym planie rodzicielstwa bliskości. Jak wychować bowiem szczęśliwe dziecko, kiedy nie ma obok ojca? Kiedy obnażamy się jako dorośli, że nie jesteśmy wcale idealni i musimy dziecku wytłumaczyć, że świat jednak bywa nieprzyjazny. Jak wytłumaczyć dziecku, że bliskość rodziców się skończyła i dłużej nie będzie mogło już czerpać radości i poczucia komfortu z bliskości fizycznej obojga rodziców?
Nikt nas tego nie nauczył.
Kiedy życie nie przypomina kolorowego obrazka
Jedyne co nam podawano jako oczywistość to konieczność wrzasku i fizycznej ingerencji jak dziecko się buntuje. Nakazów, zakazów, dostosowywania się. Reguły ukształtowały nasze dzieciństwo. Za niepokorę dostawaliśmy klapsy, za błędy- awantury, za nieprzestrzeganie zasad- kara. Nikt nas nie uczył był samodzielnymi, szczęśliwymi ludźmi, innymi niż nasi rodzice. Bo dobry człowiek w mniemaniu naszych rodziców, to była ich kopia, podporządkowany, pełen ograniczeń, zamknięty w sidłach oczekiwań otoczenia. Nikt z nas nie miała prawa być po prostu sobą.
Kiedy moja córka zaczęła dorastać, zaczęłam ponawiać kalki z dzieciństwa. Okres nastoletni dziecięcia bowiem w sytuacji, kiedy jest się samotną mamą to droga krzyżowa. Brak autorytetów dokoła, zupełnie inny świat niż znaliśmy my, brak wzorców- to wszystko sprawia, że nie tylko dzieci czują się zagubione. My też nie możemy często odnaleźć swojej drogi ani do siebie, ani do dziecka. Do tego dochodzą bunty, idealizm tak bardzo typowy dla młodych ludzi. Nam się wydaje, że naszą rolą jest sprowadzanie dzieci na ziemię, choć w istocie, zamiast rekompensaty naszych braków z dzieciństwa czy transferowania oczekiwań naszych rodziców wobec nas na swoje dzieci, powinniśmy im pozwolić przejść przez wszystkie etapy dojrzewania, nie biczować się za błędy, pozwalać popełnić im swoje.
Tak trudno nam jednak zaakceptować fakt, że Kasia czy John nie są zostać lekarzami, prawnikami, czy przedsiębiorczymi milionerami. Pchamy, ciśniemy, zmuszamy, nie pozwalamy, wprowadzamy ograniczenia, zasady, planujemy za dzieci ich życie. Kiedy to się wreszcie skończy?
Czasami zamiast kwiatów marzę o jednym dniu spokoju
Jako mama zostałam obdarowana kolejną niespodzianką w życiu. Moja rodzina jest daleka od wymarzonej bajki o idealnym domu pełnym radości, zapachu piekącego się ciasta w niedzielę, zapachu rosołu i rodzinki ugniatającej figurki z masy solnej. W prezencie dostałam od losu dwoje kolejnych wspaniałych dzieci, które są neuronietypowe.
Nie dostanę dziś kwiatków i laurki. Piszę ten tekst po napadzie wściekłości mojej córki, której przeszkadza każdy kuchenny dźwięk. Wstałam zbyt późno, chciałam nastawić zmywarkę. Nie zdążyłam. Z impetem wparowała do kuchni i jej wrzask zamknął po raz kolejny wszystkie możliwości operacji kuchennych. Nasze rewolucje nie polegają bowiem na ulepszaniu smaku niczym w programie pani Gessler, a na przetrwaniu, sprytnym zaangażowaniu córki w proces ewentualnego tworzenia i spożywaniu posiłków w odseparowaniu od pozostałych członków rodziny, często zamówionych, i jedzonych z plastikowych talerzy. Każdy bowiem dźwięk stuknięcia o porcelanowy talerz, zadrapanie widelcem o powierzchnię, sprawia, że córka demoluje dom, krzykiem wprawia w drganie wszystkie szyby.
Dla takich mam nikt nie wystawia laurek. Na nas spływa niezrozumienie. „Jak mogłaś doprowadzić dziecko do momentu, kiedy cię sterroryzowało, jak mogłaś dopuścić do tego, żeby cię kontrolowała, to ty masz nim rządzić, nie ono tobą” …to są zwykłe, codzienne, tak by się wydawało w oczach je wypowiadających, niewinne podsumowania sytuacji. A ty w tym wszystkim starasz się po prostu odnaleźć, przetrwać, zachować spokój i rozsądek, zapomnieć o technikach, które działały w naszym dzieciństwie, wdrożyć choć elementy psychologii pozytywnej, rodzicielstwa bliskości, które w neuronietypowym wydaniu zwykle muszą podlegać modyfikacji.
Nikt nie jest w stanie pojąć, co jest w stanie znieść, kiedy to ich dziecko jest neuronietypowe. Kiedy mizofonia gości w głowie dziecka i ty nie możesz przejąć nad nią kontroli ani nakazami, ani regułami, ani zakazami. Kiedy nie działa kara, nagroda ani klaps. Jako dość nietypowa kondycja budzi dużo kontrowersji, kompletny brak empatii i zrozumienia, zarówno do dziecka, jak i niestety dla rodzica. Nie dla mnie dziś śniadanie do łózka w uznaniu zasług macierzyństwa. Za to zostałam już dziś popchnięta, wyzwana, zabroniono mi zrobienia kawy. Nie dla nas rodzinne obiadki, wspólne śmiechy przy stole czy pikniki na plaży. Wbrew marzeniom i oczekiwaniom, nasze życie jest po prostu nieustającym kompromisem, a przepisu na jego poprawę próżno szukać w podręczniku dla rodziców.
Zatem dla wszystkich tych mam dzieci, które są dalekie od typowych, mam dzieci niepełnosprawnych, autystycznych, niesłyszących, chorych fizycznie czy mentalnie, których macierzyństwo stało się wyzwaniem samym w sobie, które wciąż poszukują tej właściwej drogi. Dla tych, które wciąż turlają swoje myśli pomiędzy oczekiwaniami otoczenia, swoimi transkrypcjami niezrealizowanych marzeń na dzieci, które słyszą, że muszą „coś z tym zrobić”, choć tak naprawdę całe życie skupia się na szukaniu rozwiązań. Dla niezrozumianych, nie do końca akceptowanych matek, którym tak trudno dać sobie prawo do popełniania błędów, dla tych, które czasami mają ochotę po prostu wyjść i nie wrócić. Dla Was, piękne istoty, matki, cudotwórczynie, codziennie walczące o godność w sytuacji, kiedy nie ma jej w domu i trudno Wam czasami zaakceptować same siebie. Dla Was szczególnie z serca głęboko płynące życzenia- zdrowia, zachowania przytomności umysłu, kiedy już nikt inny nie widzi rozwiązania, zrozumienia i empatii- od każdego napotkanego na drodze człowieka, miłości od Waszych dzieci, wsparcia od rodzin i przyjaciół, samoakceptacji i bezwzględnej miłości do siebie.
Related Articles
Related
Mówię NIE, jestem z Wami!
Piszę, bo tyle mi pozostało. Piszę, bo nie mogę być z Wami. Kobiety w Polsce, Londynie, Bristolu, Edynburgu, Manchesterze dziękuję Wam za czas, za werwę, za marsz, śpiew, za odwagę. Jestem jedną z Was. Tą, która stałaby obok, gdyby mogła, niosła sztandar sprzeciwu,...
O szczęściu bez obaw
„Mamy za dużo towarów, człowiek nie wie co wybrać, to jakaś paranoja. Staliśmy się społeczeństwem konsupcyjnym. Większość czasu spędzamy na wyborach przedmiotów”- usłyszałam z ust człowieka, który w latach 70’ stawał w szranki z jedynie słuszną panującą nam...
Twój nowy rok, twoja historia i nie pozwól nikomu jej spaprać!
Zmieniła się data w kalendarzu. Każdy robi jakieś podsumowania, rachunki sumienia, spowiedź powszechną. Nie dołączę. Kurcze, wstyd przyznać, nie mam z czym. Po co się dołować brakiem sukcesów, spektakularnych kontraktów, milionów na koncie, księcia i pałacu, w dodatku...