Seksmisja
            Kilka tygodni temu uczestniczyłam w konferencji zorganizowanej dla Polonii. Impreza odbywała się nad Wisłą, ale towarzystwo, które na niej gościło, reprezentowało niemal cały świat. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, co nieczęsto się zdarza, dlatego podczas pożegnalnej kolacji, kiedy na podest wszedł organizator, powitały go owacje. Ów skądinąd sympatyczny, błyskotliwy mężczyzna skłonił się skromnie, a następnie władczym gestem zaprosił do mikrofonu swoje asystentki. – To moje dwa anioły – zdradził – biały i czarny. Bez nich nie byłoby sukcesu tej konferencji. Owszem, wspierały mnie swoją wiedzą, nawet dość rozległą, ale przede wszystkim umilały czas urodą.
Proszę spojrzeć – zaprezentował speszone kobiety niczym wytrawny sprzedawca koni najlepsze sztuki ze swojej stajni – jakie są piękne i seksowne. Wielu mężczyzn
na tej sali na pewno mi zazdrości…
            Przepraszam, musiałam w tamtej chwili upewnić się, czy nie wypiłam zbyt dużo szampana. – Słyszałeś, co on powiedział? – szepnęłam do sąsiada. – Jasne – roześmiał się. – Seksowne te laski. Popatrz, on ledwo powstrzymuje się od poklepania ich tyłków. – Ale to mądre, wykształcone kobiety na wysokich stanowiskach… – zaooponowałam blado. – Dlaczego on robi z nich… – zabrakło mi słowa.
– Daj spokój – mój rozmówca nieźle się bawił – niezłe mają tyłki. Dyplom Oxfordu nie jest im potrzebny.
            Dopijając szampana, szybko doszłam do wniosku, że ci dwaj też nie są mi potrzebni. Zaraz potem pojawiła się w mojej głowie generalizacja: czy mądrej, wyształconej, samodzielnej kobiecie mężczyzna w ogóle jest do szczęścia potrzebny?
            Podsumujmy, Moje Drogie Lejdiz: zjawia się to nasze półtora nieszczęścia w domu, mocno spóźniony i zaaferowany, i od razu od progu tłumaczy, że utknął w korkach, bateria w komórce mu padła, szef dał dodatkowe zlecenia, wirus pożarł pamięć w komputerze oraz cztery zewnętrzne dyski. Biegnie do kuchni, rozrzucając po drodze sweter, koszulę, skarpetki, torbę, okulary i zegarek (jutro będziesz musiała zabawić się w wielkiego łowczego i odnaleźć te skarby, zanim nieszczęście wyjdzie do pracy). Oczywiście, oczekuje gorącego posiłku, najlepiej złożonego z czterech jego ulubionych dań, a kiedy już go dostanie, opowiada piętrowe historie o tym, jak ciężko pracuje, żeby żyło się lepiej (komu? Przezornie nie precyzuje, ponieważ ty zarabiasz więcej niż on). Próbujesz opowiedzieć mu o swoim dniu pracy, ale szybko rezygnujesz, ponieważ wiadomo, że on ma gorzej! Poza tym jest zmęczony i prosi cię, żebyś mu nie przeszkadzała. Po czym na wiele godzin staje się  niewidzialny, zanurzony w komputerze po łysiejące ciemię. Jeśli masz to nieszczęscie dzielenia z nim sprzętu, zapomnij o odebraniu e-maili, rozmowie z przyjaciółką przez Skejpa albo o lekturze  internetowego wydania „Newsweeka”. Twoje półtora nieszczęścia spełniać będzie wszystkie najważniejsze misje swojego życia: od siania marchewki na Farmville po klikanie w ikonkę „lubię to”pod zdjęciami wyjątkowo skąpo ubranych panienek, których twarze niewiele tobie mówią


            Dziennikarka i prezenterka telewizyjna Kinga Rusin nazywa to wprost: „Weźmy na dywanik spełnioną, niezależną materialnie kobietę sukcesu, taką, która sama się utrzymuje, którą
na wszystko stać, która może podróżować, spełniać swoje kaprysy i jeszcze się rozwijać. Po co jej facet, skoro są z nim tylko problemy?”
            Australijski portal News.com.au donosi, że trzy czwarte przedstawicielek pokolenia Y (urodzonego w latach 1982-2000) kosi trawniki i myje samochody, czyli wykonuje prace zarezerwowane do tej pory wyłącznie dla mężczyzn.
            Skoro nie do zarabiania pieniędzy, nie do przybijania gwoździ i wymiany płynu hamulcowego, to może… do seksu potrzebny jest nam facet?
            Wolne żarty! Trwają intensywne prace nad sexbotami Roxxxy, które zostaną wyposażone
w emocje, empatię i wrażliwość. Ha, postęp techniki zaczyna się wam podobać. Seksboty będą też najlepszymi kochankami na świecie, ponieważ za pomocą sensorów i mikroczipów wykryją wszystkie subtelne zmiany kobiecych nastrojów.
            Drodzy Mężczyźni, pora przyzwyczaić się do myśli, że to my gramy pierwsze skrzypce. Jesteśmy od was silniejsze, bardziej odporne na stres i ból. Naszą bronią nie jest już wyłącznie seksapil, ale intelekt, odpowiedzialność i siła. W wielu sytuacjach jesteśmy wam podporą, ba, ostatnią deską ratunku.
            Anthony Hopkins dziękuje losowi za swoją żonę, którą poślubił w 2003 roku, ponieważ pomogła mu wyjść z depresji i inaczej spojrzeć na świat. Nie inaczej jest na naszym podwórku: Andrzej Łapicki w wielu wywiadach podkreśla, że gdyby nie jego młoda żona Kamila, nadal tkwiłby, jak martwy, w pustym domu.
            Spójrzmy więc, Kochane Czytelniczki, innym wzrokiem na facetów. Na przykład takim, jakim lwice z sawanny przyglądają się bawołom – mają ochotę, to zapolują, najedzą się i jeszcze podzielą z innymi. Ale żeby się jakoś szczególnie za nimi uganiać…? Szkoda czasu i świeżo zrobionego manicure.
Iza Smolarek