Myśli zabłąkane cz.11
31.05.2011 wtorek
Dziś mijałby 20 tydzień. Tak bardzo chciałabym przestać odliczać. Wydaje mi się, że te wszystkie daty, liczby, cyfry są tylko po to, by się nade mną znęcać. Nigdy nie byłam mocna z matematyki. Liczenie zostawiłam innym. Teraz jakby w akcie zemsty, sunął za mną tabuny liczb. Wciąż szepczą, wciąż nie pozwalają zapomnieć o swojej obecności. Wygląda na to, że każda z nich coś znaczy. Każda dobija się do mojego mózgu i wierci w nim dziurę.
01.06.2011 środa
Pytałam dzieci, jakie jest ich zdanie na temat pracującej mamy. Zosia w ogóle się nie zastanawiała. Od razu kategorycznie zabroniła. Geertjowi zajęło to więcej czasu. Rozważał za i przeciw… i też zaprotestował. Ojej! Zobaczymy co będzie.
Gerard ze spokojem twierdzi, że na razie muszę poświęcić się studiom. To kosztuje tyle pieniędzy a zostało mi jeszcze tylko pół roku; od września. Muszę się poukładać. Muszę zrobić plany. Nie lubię tego teraz robić. Miałam plany, wiele planów i wszystko runęło. Muszę zebrać się w sobie. W grudniu chcę… muszę, bronić pracę magisterską.
02.06.2011 czwartek
Tata postanowił, że za dwa tygodnie wraca do Polski. Chyba się nie cieszy. Jej! Gdy pomyślę, ile on dla nas zrobił! Dom w wielu miejscach wygląda jak nowy. Nie mówiąc o tym, że żelazko znów grzeje a odkurzacz ssie, tak jak powinien. Właściwie ani razu nie porozmawialiśmy o tym, co się stało w kwietniu. Co jakiś czas ten temat jest poruszany, ale nigdy przez niego. Zastanawiam się, czy on się boi o tym rozmawiać. Pewnie tak, ale dlaczego. Widzę, że to bardzo trudne, ale nie potrafię rozgryźć czemu. Może boi się tak bardzo otworzyć, a może boi się tego, co ja mogę powiedzieć.
Nie wiem, cieszę się jednak, że tu jest.
06.06.2011 poniedziałek
Byliśmy w szpitalu zdjąć szwy. Zosia powiedziała, że bolało ją bardzo mocno, tylko trochę mniej. Była dzielna i nie płakała. Ulżyło mi. Zosia jest bardzo dumna ze swej rany i pokazuje ją wszystkim, ale sama nie może na nią spojrzeć.
Teraz są wakacje – tylko tydzień , ale staramy się odpocząć. W tym roku letnie wakacje zaczynają się bardzo późno, bo dopiero 22.07, dlatego pewnie ten dodatkowy tydzień w czerwcu.
Dziś jeszcze tylko lekcja gry na pianinie. Zosia przez ten palec długo nie grała, trzeba go rozruszać. Ach, muszę jeszcze wyjąć z zamrażalki coś na obiad.
07.06.2011 wtorek
Pierwsza miesiączka po ciąży. Jakie to dziwne. Organizm pracuje już całkiem normalnie. Wszystko wróciło do normy… co to znaczy? Czy norma oznacza…. zresztą sama już nie wiem.
08.06.2011 środa
Byłam na kawie u Beaty. Gdy tylko zaczęły się wszystkie kłopoty przyniosła mi wielki bukiet tulipanów. Bukiet był tak olbrzymi, że musiałam go obejmować dwoma rękami. Cudowne kwiaty! Czerwone z zielono-białymi końcówkami płatków. Wyglądały jakby natura nie mogła zdecydować się jaki dać im kolor. Były piękne. Potem Beata zamilkła. Teraz bardzo jej to ciąży. Przekonuję ją, że jest dobrze. To nie jest tak, że ciągle ktoś musi trzymać mnie za rękę i pocieszać. Była wtedy, gdy było najgorzej. Gdy upadłam – była, potem gdy leczyłam rany, dawałam sobie radę sama… z Gerardem.
Już od jakiegoś czasu… tak naprawdę to dość długo nawiedza mnie pragnienie kolejnej ciąży. Rozmawiałam o tym z Beatą. Ona też straciła…
To uczucie najpierw było jak pocieszenie. Specjaliści mówili, że to, co się stało nie jest dziedziczne, że istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo, że kolejna ciąża byłaby tak obciążona. No i pozwalam nawiedzać się temu uczuciu. Jeszcze kompletnie nie pewna tego, co to dla mnie oznacza. Jednak rozmawianie o tym pomaga. Daje jakąś pewność, którą odbierają myśli w samotności.
Agnieszka Steur