Zapraszam Was dziś w małą podróż do Afryki. Jeśli nie interesuje Cię życie w ciepłej krainie, temat spełniania marzeń i rozwoju, to ten wywiad nie jest dla Ciebie. Nie trać czasu, nie czytaj.

Jednak żeby poczuć atmosferę prawdziwej Afryki, warto się przygotować do tej przygody. Usiądź wygodnie, może właśnie jesteś na plaży, lub jeszcze w domowych pieleszach. Zrób sobie dobrą kawę albo kokosowy koktajl, to co lubisz najbardziej bo ta lektura to podróż w krainę marzeń i spełnienia, do strefy komfortu, gdzie robisz to co lubisz najbardziej. Czytaj i poczuj ciepły wiatr na swojej twarzy, który unosi Cię gdzieś daleko, w zakątki nieznanego lądu, gdzie Twoje życie nabiera innego wymiaru. Poczuj smak nieskażonego jedzenia, ciepło piasku pod stopami, spokój płynący z oceanu. Na czarny ląd zabiera nas dziś Dorota Katende, autorka dwóch książek o życiu w Afryce, organizatorka wypraw na Zanzibar, która jednocześnie za misję życiową obrała sobie pomoc innym kobietom spełniać ich pragnienia. Zresztą niech powie Wam o tym sama.

Rozmawia: Gosia Szwed

Dorota, jak zaczęła się Twoja przygoda z Afryką i dlaczego na miejsce do życia wybrałaś akurat Zanzibar?

Marzyłam o wyjeździe do Afryki , wyjeździe do miejsca gdzie króluje przyroda, do takiego jakby miejsca z bajki dla dzieci. Moim kultowym filmem, a potem książką było Pożegnanie z Afryką, piękna historia , obrazy ludzi, relacji , widoków, spotkań ze zwierzętami… o tym marzyłam. I chciałam aby mi nikt nie przeszkadzał i nie mówił, że coś muszę, ale czegoś nie mogę.

Po tym pierwszym wyjeździe wiedziałam, że to jest miejsce dla mnie. Ja czułam, że jestem bardziej rozumiana w Afryce, i ja też rozumiałam, że w Polsce czułam się źle.

Po drugim już wyjeździe założyłam w Polsce działalność i organizowałam wyprawy do Afryk, byłam wcześniej na kursie przewodników. Wciąż marzyłam , miałam cichy plan aby tam się osiedlić, mieć właśnie dom , szukałam miejsca dla siebie. Jednak zdawałam sobie sprawę, że będzie to pewien proces. Oczywiście czułam, że jest to nieco szalone. Lecz przez 6 lat ta myśl, plan nie zmieniały się.  Kiedy zobaczyłam i trochę już poznawałam Zanzibar, wiedziałam że to jest TO miejsce. Czułam się od razu jak w domu. Jednak to też nie była decyzja natychmiastowa. Jeździłam na Zanzibar z turystami po wyprawach na safari, przez kolejne prawie 4 lata .

Co robiłaś w Polsce?

Przed założeniem tej działalności o której przed chwilą mówiłam, również byłam przedsiębiorcą.  Prowadziłam firmę handlową z moim ówczesnym mężem, firma dobrze prosperowała, miałam dość dobre życie materialne, byłam już mamą trójki dzieci. Jednak czułam , że mój związek jest nacechowany poddańczą funkcja kobiety, i ten właśnie schemat w ogóle mi nie odpowiadał. Kiedy odważyłam się na swój samotny pierwszy wjazd, to był początek końca.

W wywiadzie dla radia RDC wspominasz, że wyjechałaś do Afryki bo w Polsce poczułaś się źle, było Ci źle z konwenansami, z mówieniem Tobie jak masz być. Czy Zanzibar w takim razie dał Ci to czego szukałaś i potrzebowałaś?

Tak, ja byłam bardzo aktywną osobą od skończenia studiów, chciałam działać i mieć swoja firmę. Jako młoda dziewczyna i matka synka, założyłam już w wieku 25 lat firmę. Na ówczesne czasy było do duże przedsięwzięcie. Otworzyłam prywatny gabinet kosmetyczny i rozwijałam najnowsze, dostępne wówczas usługi , głównie dla kobiet. Słyszałam, że powinnam zajmować się tylko domem i dzieckiem. Tak było, to były jeszcze czasy komunistyczne. Pomimo to potrafiłam wszystko sobie zorganizować .

W Polsce wiele rzeczy „nie wypada”, nie mówi się , zamiata się pod dywan. W okresie mojej młodości, nie wspierało się dzieci na starcie, nie mówiło się: jesteś dobra, masz talent , rozwijaj go, nie marnuj. Ciągle było: nie wypada, czyli nie wolno pokazać kim jesteś. Masz być taka jak inni , niewidzialna. Celem i zadaniem kobiety było zajmować się przede wszystkich domem. Praca kobiety była akceptowana kiedy była konieczna z powodów finansowych.

Na Zanzibarze zaczęłam być sobą , bez tych polskich zasad.  Ale nie to najważniejsze . Byłam w końcu u siebie, w swoim domu. Połączyłam naprawdę prace z tym co lubię, poznawanie Afryki z codziennym życiem. Lubię Afrykańczyków, są dla mnie wciąż niepoznaną do końca kartą. Uczę się wciąż ich kultury, tradycji, języka. Opowiadam o tym jak jest w Afryce moim turystom i gościom mojego domu na Zanzibarze. Jestem wiarygodna.  Czasem jest trudno od razu rozumieć mentalność, zachowania, to wymaga czasu. Nie można tego zrozumieć jak się wpada na dwa tygodnie, na wakacje.

Jesteś matką trójki dzieci. Jak one odniosły się do Twojego pomysłu zamieszkania w czarnej Afryce? Czy zamieszkały z Tobą?

No właśnie w Polsce wydaje się, że mając dzieci, to koniec, nie masz prawa, nie wypada, bo kto się zajmie dziećmi , właściwie to możesz pracować, ale nikt cię nie wyręczy z obowiązków, bo kobieta musi sama ogarniać rodzinę i dom. Jak nie daje rady to znaczy, że jest nie dość dobra aby spełniać swoje marzenia, wtedy się podcina skrzydła; właśnie to jest stereotyp. W Afryce kobietom pomagają wszyscy, koleżanki, siostry bracia, nie mówiąc już o matce czyli babci dzieci. Znam np. takie kobiety które wyjechały z pracy np. z Ugandy na Zanzibar, mając dzieci , odwiedzają dom co 3 miesiące- ale to już dygresja.

Kiedy pierwszy raz wyjechałam do Afryki moje najmłodsze dziecko miało 3 lata. Kiedy wybudowałam dom i zaczęłam go zamieszkiwać – miało 16 lat. !

Od tego momentu ( kiedy zamieszkałam na Zanzibarze ) dzieliłam czas na dwie części: życie w Polsce i życie na Zanzibarze. Nie będę mówić jak bardzo to było kosztowne, jeżdżenie pomiędzy tymi końcami świata.  Moje dzieci były w szkole polskiej, i kończyły ją . Bywały u mnie na wakacjach, ale nie zamieszkały, bo nie czuły, że to ich świat.  One zawsze wiedziały czego chcą, kim chcą być i jakie studia skończyć. Były także konkretne i konsekwentne. Ja je wspierałam w ich decyzjach, które były bardzo mądre. Muszę przyznać, że mam rozsądne dzieci. Oceniam to po ich własnych wyborach.

Ja przez całe ich świadome życie byłam podróżnikiem, i mój pomysł zamieszkania w Afryce, nie był dla nich zaskoczeniem. Afryka zawsze była w moim sercu, żyłam tym i opowiadałam, byłam tam sercem. Wcześniej dzieci już także jeździły ze mną na safari .

Co Cię najbardziej fascynuje w Zanzibarze?

To że tu się żyje, a nie robi wciąż biznesy, że ma się czas, pieniądze mają biznesmeni i płacą nimi za swój czas i swoje życie, życie niepowtarzalne drugi raz.

Fascynują mnie ludzie i wpływ przyrody na ich życie. Kontakt z naturą , intuicyjne korzystanie z dobrodziejstw natury . Spokój ludzi i odcięcie od problemów świata. Zanzibar był od wieków miejscem „miodem i mlekiem płynącym”. Od XII wieku arabskie dwory były zasilane tym co można było kupić i przywieźć z dalekiego Zanzibaru, czyli miasta – państwa. Były to naprawdę skarby. Bogactwo i sława wyspy u wybrzeży Tanganiki była tak wielka, że w XIX wieku sułtan Omanu przeniósł swój cały dwór na Zanzibar, tu był jego sułtanat .

Jak wygląda dzień powszedni w tym kraju? Czy w związku z temperaturami pracujesz 8 godzin, wstajesz rano, otwierasz laptopa, pijesz kawę, wydzwaniasz do ludzi, a potem spotykasz się z mężem i jecie wspólny posiłek?

Noc jest długa , trwa 12 godzin więc wstaję bez problemów. Budzę się z reguły około 6 przed świtem. Wówczas mogę pracować,. Wypijam kawę na tarasie i oglądam wschód słońca. Potem siadam do komputera na 2 – 3 godziny. Dłużej nie daje rady, robi się za ciepło, słonecznie. Około 10 idę na spacer i kąpie się w oceanie. Po tym dopiero jem śniadanie. Zajmuje się domem, doglądam, patrzę co się popsuło… to normalne, że zawsze coś bo jest bardzo ciepło i wilgotno, aura nie sprzyja sprzętom domowym. Czasem mam spotkania z kontrahentami lub turystami. Jadę do miasta, które jest oddalone 50 km, jedzie się godzinę w jedna stronę. Jest to meczące, drogi są jak na Mazurach. Pracuje ponownie po południu, około 16 – 18. Godzina 18.00 to czas kolacji. Czasem biorę udział w jej przygotowaniu, ale mamy kucharza w domu więc nie muszę. Dużo piszę, najwięcej po zachodzie słońca, między 19.00 a 21.00. Potem ognisko, kolacja i spać 🙂

Wspominasz, że czułaś się w Afryce jak nowonarodzona. Jak myślisz dlaczego?

Ponieważ byłam otoczona przyrodą i bezkresną przestrzenią, poznałam ludzi, plemiona które nic nie zmieniły w swoim życiu pod wpływem cywilizacji. Widziałam życie takim jakie było tysiąc lat temu, niezmienione. Czy to fascynujące ? Byłam oczarowana, to był dar, mogłam to zobaczyć, poczuć, to nie był film, to była prawda i ja w tym świecie znalazłam się jakby nierealnie. To było coś, czego nie poczujesz podczas najlepiej nakręconego filmu. Poznajesz życie niemalże w pierwotnej formie. Ale trzeba się wyrwać tam gdzie nie ma turystów dokoła, z aparatami. Ja miałam właśnie taką wyprawę. Moimi wrażeniami, spostrzeżeniami chciałam się podzielić z innymi, dlatego założyłam firmę, aby organizować takie wyprawy . Dlatego tez napisałam dwie książki.

Jak już postanowiłaś, że to Twoje miejsce na ziemi, w jaki sposób zorganizowałaś swoje utrzymanie, mieszkanie, miałaś znajomości?

Tak jak wspomniałam , wyjeżdżając i budując dom na Zanzibarze, w Polsce działała i działa moja firma- legalnie z licencją biura podróży, z tej działalności czerpię środki finansowe. Pracuję na co dzień w kontakcie z biurem w Sopocie. Korzystam ze Skype’a, Vibera, maila.

Miałam znajomości w postaci ludzi z wioski chętnych do pomocy w codziennych sprawach, a w załatwianiu mój kontrahent zanzibarski, z którym współpracowałam pomógł mi ogarnąć sprawy kupna działki, budowy i znalezienia odpowiednich kontaktów w tym temacie. Zaczęłam mieszkać na Zanzibarze kiedy miałam już swój własny dom. Potem poznałam mojego obecnego męża- Zanzibarczyka, wiele spraw formalnych zostawiłam w jego rękach.

Jak wyglądają miasta na Zanzibarze, czy przypominają europejskie?

Na Zanzibarze jest jedno miasto- Stone Town, to stara część i tak się o niej mówi, a dokoła tego starego historycznego miasta jest miasto Zanzibar. To rozlegle tereny z domami niskimi , jedno poziomowymi, jak na wsi. Miasto w ogóle jest inne, nie przypomina europejskiego, przypomina raczej stare czasy, jak z filmów : wąskie uliczki, kręte zaułki, piękne rzeźbione drzwi do każdego niemalże domu. Miasto może trochę przypomina stare miasto Porto. Warto dodać, że na Zanzibarze panowali przez 200 lat Portugalczycy.

Nie boisz się dzikich zwierząt, insektów, chorób tropikalnych? Miałaś jakieś przygody związane z nimi właśnie? Dodajmy, że chodzisz zazwyczaj boso.

Na szczęście nie miałam żadnych przykrych przygód.  Nie boje się. Bałam się na początku ale od razu zauważyłam, że jest to temat „przereklamowany, wręcz myślę, że jest w tym jakaś teoria spiskowa świata. Nigdy nic złego mi się nie stało, nie czułam aby m ryzykowała. Bardziej ryzykowny wydaje mi się na przykład skok na bungee.

Byłaś żoną, matką w Polsce, co się nagle stało, że zatęskniłaś za pierwotnym życiem?

To nie nastąpiło nagle. Miałam ciche marzenia, ale wówczas nikt nie pytał o czym marzysz, a jak marzysz to najlepiej zapisz to sobie i zaplanuj. Teraz doradzaniem w tym zakresie zajmują się coachowie, kiedyś nie było coacha, ani nikogo nie obchodziło o czym kto marzy, jaki ma problem.
Ja czuję i wiem, że przeskoczyłam czasy o jedno pokolenie. Gdyż właśnie spełniłam marzenie, nie słuchałam i pytałam czy mi wolno . Działam z długoterminowym planem w głowie. Ciekawe co teraz by powiedział coach klientowi gdyby klient czy klientka powiedziała, że marzy o wyjeździe do Afryki, a może i życiu właśnie tam?

Czy to prawda, że Afrykańczycy nie dają przejść obojętnie kobiecie z Europy? Czy są podrywaczami?

Ja jeździłam do Afryki przez kilkanaście lat zanim wyszłam za mąż. Byłam młoda i ładna.  Nie miałam problemów z mężczyznami. Pracowałam, byłam zajęta swoimi sprawami, miałam priorytety i wyliczony czas na to co chce zobaczyć i poznać. Nikt mi się nie naprzykrzał do tego stopnia aby czuć się zagrożoną. Nie chodziłam po pustymi, czy ciemnymi ulicami miast. W Afryce chodzenie po miastach w nocy są odradzane, nigdy więc nie chodziłam, zawsze jeździłam taksówkami. Na Zanzibarze każdy każdego zagaduje, gdziekolwiek się poruszamy. Na plaży, w wiosce , w mieście, nie znaczy to że mężczyzna chce poderwać kobietę. Owszem może próbować, ale ani nie musimy rozmawiać ani nie przechodzić do osobistych tematów czy relacji. Oni bardzo łatwo przechodzą na prywatne tematy życia, rodziny dzieci, pytania o męża, mówią komplementy, jednak nikt nie jest nachalny. Nie gwiżdże za kobietą, nie cmoka, nie chodzi za nią jak cień. Jak nie chcesz, to na pewno nikt nie będzie cię prześladować . Kobiety nie są napastowane, ci ludzie nie są agresywni ani niebezpieczni. To są mity. Na pewno nie w Kenii, w Tanzanii, czy na Zanzibarze. Nie chodzimy ciemnymi ulicami w nocy, wiemy jakie mamy priorytety, i czy chcemy wchodzić w relacje z mężczyzną czy nie. Jest pewne, że jeśli kobieta chce, znajdzie partnera bardzo szybko. Kobiety białe są atrakcyjne dla Zanzibarczyków.

Afryka kojarzy się z glinianymi chatkami, surowym życiem, bez Internetu, komputerów, lodówki, kuchenki, ba nawet bez prądu i bieżącej wody. Czy rzeczywiście tak jest?

Tak jest, niektórzy mieszkańcy mają prąd, inni nie. Nie mają lodówek, nie potrzebują tego do życia, podkreślam to nie jest do życia konieczne. Był czas gdy przez 3 miesiące na Zanzibarze nie mieliśmy prądu ani chwili. Piszę o tym w książce „Kobiety na Zanzibarze”, opisując cały ten okres. Prąd jest potrzebny do prowadzenia biznesu, ale nie do życia. Zazwyczaj ludzie tutaj nie mają prądu, ale nie jest to reguła. Można mieć wszystko, Europejczycy z reguły mają. Każdy Zanzibarczyk ma telefon komórkowy, i 99 % ma telefon, w a nim Internet i kontakt ze światem. Smartfony są wszechobecne . Do mnie przychodzą sąsiedzi naładować baterie w smartfonach 🙂

Jak poznałaś swojego męża Justina? Czy była to miłość od pierwszego wejrzenia?

Justina znałam z klubu nurkowego w Jambiani, z którym współpracowałam, bywając tam z turystami. Nie zwracałam na niego uwagi jako na mężczyznę. Był miły, kompetentny i koleżeński, bardzo uczynny. Taka relacja trwała około 4 lat.  Nie miałam z nim prywatnych relacji. On był w związku i ja też. Potem zaczęliśmy razem nurkować, on chciał mi to pokazać jako koleżance z pracy, w końcu się odważyłam. Wtedy zdałam sobie sprawę jakie to jest fantastyczne, że on jest świetny i chcę z nim zgłębiać tajemnice życia podwodnego i nie tylko. Stał się dla mnie towarzyszem codziennego dnia. Mieszkałam już na Zanzibarze.

Jako doświadczona kobieta możesz porównać, jak różni się małżeństwo z Afrykańczykiem od tego z Polakiem? Czy po 8 lat widzisz dużo podobieństw pomiędzy mężczyznami, czy dzięki temu, że żyjecie w dość surowych warunkach zbliża Was na tyle, że wciąż rozumiecie się jak na początku?

Mężczyźni mają swoje tematy i lubią znikać, spotykając się z innymi facetami, tu jest tak samo.  Koledzy- inni mężczyźni są dla nich bardzo ważni. Trudność u nas polega na tym, że zarówno mi, jak i mojemu mężowi trudno wyrażać uczucia, emocje w języku angielskim. To nie jest nasz język rodzinny, ja nie umiem i nie potrafimy się nauczyć niuansów językowych. Być może gdyby to był jego „mother tongue”, mógłby nauczyć mnie nowych, trudnych słów. Mamy jeden język pośredni więc to jest dla mnie dużym mankamentem. Jak wyrażać to co się czuje, np. złość , niechęć, niezadowolenie, jest tyle warstw tych uczuć. Mamy wspólny, tajemniczy świat. Surowe warunki zbliżają bardziej, często zaszywamy się w buszu, nikt nie wiem gdzie jesteśmy, mieszkamy tam kilka dni, jesteśmy tylko dla siebie. To bardzo zbliża, nie ma intruzów.  Nie ma kolegów 🙂 Justin lubi pracować na farmie właśnie w buszu, wówczas on pracuje i mówi mi abym tylko była i nic nie robiła. Ja oczywiście piszę. Zawsze mam zeszyt ze sobą.

Czy rodzina Twojego męża Cię zaakceptowała od początku czy traktowali Cię jako egzotyczną ciekawostkę?

Traktowali mnie raczej normalnie, nie przyglądali się, nie byli szczególnie zaciekawieni. Wiem, w Polsce byłaby to wielka ciekawostka. Zanzibar to świat kosmopolityczny, to nie zaścianek świata, tu są ludzie różnych kultur, kolorów skory, wyznań. Nikt nie twierdzi, że jego kultura czy religia są lepsze. Są niezmiernie tolerancyjni. Na ulicy Stone Town na 10 m2 spotka się ludzi z co najmniej 5 krajów i to przez cały rok. Matka i rodzina Justina pochodzi z miasta. Ojciec podróżował po Europie, był biznesmenem światowego formatu w latach 70tych .

Czy kulturowo jesteś podległa mężowi, jak jest rola kobiety na Zanzibarze? Mają ostatnie zdanie, decydują o istotnych sprawach? Czy dozwolone są rozwody?

Nasze życie jest mieszanką. Ja decyduję o pieniądzach , ja prowadzę firmę w Polsce, a Justin wie jak zorganizować to co oferujemy. On nie ma parcia na to aby trzymać pieniądze, nawet się gubi czasem w planowaniu finansowym. Jest dobrym organizatorem, ale nie lubi rozliczeń.

To jego pomysł i inicjatywa aby organizować śluby i wesela. On od początku kiedy go poznałam lubił i był znanym organizatorem wioskowym imprez na plaży z bębnami i ogniskiem. Był, można powiedzieć, leaderem grupy bębniarzy, koledzy przychodzili do niego aby ich wziął do grupy muzykantów. Kobiety tańczyły Dumbak. Wiedział gdzie iść, jak załatwić formalny, legalny ślub. Jako, że pochodzi z miasta wiedział gdzie, w jakim urzędzie popytać i załatwić.

Decydujemy razem o sprawach, czasem mamy odmienne zdania, on nie lubi długich dyskusji, nie lubi długich wywodów, dla niego wszystko jest proste, on nie przeżywa, ja męczę tematy kilka dni, nie śpię czasem i myślę. Często po kilku dniach dochodzę do takich wniosków jak on i przyznaję mu rację. Mam te chore naleciałości z Polski.

Jakie są najistotniejsze różnice pomiędzy wychowaniem dziewczynek w Afryce a w Polsce?

Dziewczynki bardzo dużo pomagają w domu, zresztą chłopcy też, od 7 roku życia pomagają we wszystkim: w praniu, gotowaniu, zmywaniu, robieniu zakupów, opiece przy młodszych.  Najbardziej podoba mi się, że dziewczynki wyrażają od początku swoja kobiecość. Zawsze chodzą w sukienkach i poruszają się jak damy, chodzą z gracją i kręcą biodrami. Dzieci nie mają zabawek, dziewczynki nigdy nie mają lalek, mają młodsze rodzeństwo lub dzieci sąsiadów, i się nimi opiekują. Nikt nie podtyka propozycji zabawy, dziewczynki wiedzą, że trzeba pomagać. Być może lalki są zbyteczne w życiu dziewczynek. Przecież kobieta przez 20 lat zajmuje się dziećmi a czasem i dłużej bo 30, i jeszcze od dziecka lalki ? Może to sztucznie zastępuje poczucie bliskości?

Dorastając doświadczają, wiedzą że jest Unyago i ta potrzeba, ciekawość jest zaspokojona w wieku dorastania. Kobiety wychodzą wcześnie za mąż. Często jako 18 – 20 latki. Maja dość słabe szanse na wyższą edukację. To jest bardzo kosztowne, dzieci z zamożnych rodzin, najczęściej z miasta, kończą studia. Na Zanzibarze wioska i miasto bardzo różnią się od siebie.

Jaka jest dominująca religia na Zanzibarze i jak wygląda jej implementacja na Zanzibarze?

W 98 % Zanzibar jest muzułmański, ale w formie łagodnej powiedziałabym, nie ortodoksyjnej. Przede wszystkim nie odrzuca się osób, które wyznają inną religię, W jednej rodzinie jest chrześcijanin i muzułmanin, i raczej wspólnie obchodzą, a przynajmniej akceptują święta każdej z religii.  Justin pochodzi właśnie z takiej rodziny, jego ojciec był muzułmaninem.

Zafascynowała mnie historia ceremonii Unyago. Opowiedz nam o tym. Czy są na Zanzibarze jakieś inne obrzędy plemienne, które niekoniecznie są dla nas zrozumiałe, a wnoszą dużo dobrego do życia społeczności?

Na Zanzibarze nie ma ich tak wiele jak na lądzie, gdzie każde plemię ma swoje obrzędy i tradycje, które mogą być całkiem odmienne. Na Zanzibarze nie ma plemion, wszyscy są Suahili- tak się nazywa ludzi żyjących urodzonych na Zanzibarze. Nie wszystkie ich obrzędy poznałam. Najważniejsze, żeby były one być prawdziwe, a nie przygotowane dla turystów. Wielkimi uroczystościami kończy się zawsze Ramadan, to największe święto opanowujące cały Zanzibar.  Jest to wielka radość, z powodu zakończenia postu i dość męczącego okresu życia, który trwa około 28 dni. Wówczas jada się dużo, stroi się, tańczy, bawi przez kilka dni.

W miejscowości Makunduchi co roku pod koniec lipca lub na początku sierpnia odbywa się święto Mwaka Kogwa. Nazywa się to festiwalem i trwa około 4 dni.  Na początku mężczyźni odgrywają walkę, używają do tego łodyg bananowców więc ofiar nie ma, to bardziej symboliczna walka.  Festiwal to tradycyjny rytuał oczyszczający pozwalający uczestnikom pozbyć się wszelkich waśni , zaczyna się nowy rok w przyrodzie, z życiem w harmonii i czystym kontem. Zapomina się wszystko złe. Kobiety śpiewają o miłości i życiu, są ubrane w najlepsze ubrania. Po walkach , zostaje spalona symboliczna chata, to symbol zakończenia i zapomnienia co było w przeszłości, wszelkie troski zostają odsunięte.  Po tym odbywają się wielkie uroczystości i tańce na plaży w Makunduchi.  Jest to także święto kończące jeden rok wegetacji i rozpoczęcie nowego . Wpływy na to święto miała perska kultura Shirazi , która odcisnęła swoje piętno na kulturze Suahili. Goście podczas tych obchodów są mile widziani i uważani za znak szczęścia i pomyślności.

Wiele znasz Europejek, które po tygodniu, dwóch zdecydowały się powrócić na Zanzibar i np. wyjść za mąż?

Tak, znam bardzo wiele takich kobiet , podczas pierwszego pobytu poznają mężczyznę, i wracają po 2, maksymalnie 6 miesiącach. Drugi przyjazd często kończy się ślubem. Najczęściej zostają na Zanzibarze, albo tak jak ja na początku jeżdżą , są tu i tam. Mają pracę, z której czerpią finanse. Inwestują w zanzibarski interes i potem odcinają się od Europy. Obecnie mieszana para na Zanzibarze to raczej standard.

Myślisz, że wbrew pozorom to do czego dążymy, do osiągnięcia sukcesu rozumianego jako dobrze płatna praca, piękny dom, dobry samochód, wycieczki egzotyczne, dobre kosmetyki, są substytutami prawdziwego poczucia szczęścia, którego możemy doznać tylko kiedy obiektywnie wypełnią się nasze emocjonalne, a nie materialne potrzeby?

Tak, to jest sztuczność, nakręcana reklamami i pozorami, że jest to sukces życiowy. Jak może być sukcesem brak czasu, lub możliwości wypoczynku?  Prowadzę biuro wypraw już 20 lat i wielokrotnie osoby, które stać na wyjazd mają urlop tylko 7 dni. Bo mają interes. Więc jadą na wakacje i właściwie „liżą przez szybę”, wybierają ofertę typu „all inclusive”, aby się najeść i napić, i coś zaliczyć. Pięknie jeśli jest się właścicielem domu w Polsce w spadku czy rodzinnego domu i celebruje się drobne sprawy codzienne. Ale jeśli ten wymarzony dom jest okupiony kredytem, który nie pozwala odpuścić ani chwili czasu na dostrzeżenie najbliższych, to jest to pułapka.

W zamian za spokojne życie mają stres, pogoń, zaliczenie atrakcji, chemię na skórze, chemię w pożywieniu, nie zdając sobie sprawy, że są poddani presji społecznej, że tak trzeba, a to z kolei prowadzi do zatrucia fizycznego i psychicznego. Nie rozmawia się tylko pisze wiadomości , oznajmia się światu, że jest się gdzieś na wakacjach, że stać na wyjazd, wstawia się posty na Facebooka.

Na koniec powiedz jakie masz plany na najbliższe 5, 10 lat. Czy wszystkie związane są z Zanzibarem, czy jednak chciałabyś wrócić do Europy?

Nie chcę wracać , ale chcę bywać . Kocham wiosnę i lato w Polsce. To jest coś fantastycznego w Polsce, jak budzi się przyroda do życia, jak wszystko ożywa.

Plany są najwyżej na 5 lat, rozwinąć ofertę ślubną, bardzo mnie to kręci. Lubię takie wydarzenia, co do których jestem pewna, że umiemy z Justinem dobrze organizować. To daje mi wielką satysfakcję, gdy ludzie są po prostu szczęśliwi i zachwyceni tak zorganizowanym ich wielkim dniem. Wszystkie pary są szczęśliwe do tej pory, a pierwszy ślub miał miejsce w 2007 roku. Od tej pory było ich bardzo wiele.

Słucham siebie przede wszystkim, tego co daje mi w tym wszystkich największą satysfakcję i jest niepowtarzalne. W pracy chcę robić to co lubię.  Nie chcę konkurować z masowymi ofertami.

Drugi temat- moje książki. Lubię pisać, i daje mi to satysfakcję kiedy się dzielę swoimi doświadczeniami i refleksjami. Poznałam dzięki temu ogromną społeczność kobiet, które piszą do mnie lub znamy się już osobiście.  Chcę dla nich szczególnie organizować specjalne wyjazdy , aby mogły poczuć to co mnie tak zmieniło. Wiem, że tylko opowiadanie tego nie pokaże, to co dzieje się w człowieku kiedy odczuwa wpływ i energię pozytywnego, nieskażonego czystego świata, to poczucie szczęścia opanowuje całą świadomość, cały organizm, to jakby oczyścić się ze śmieci i naładować baterie. To chciałabym robić- dawać, dzielić się, zachęcać do wyjazdów z tematem przewodnim poznania prawdziwej Afryki. Pokazać innym to co mnie tak fascynuje.

Dziękuję Ci Dorota za tą rozmowę, a Was zapraszam do czytania opowieści Doroty Katende. Na wszelki wypadek głęboko schowajcie walizkę bo jej afrykański entuzjazm jest wyjątkowo zaraźliwy;-)

 

 

 

 

Listopad 2011, UNYAGO – Najważniejsze Ceremonie Kobiet

Na Zanzibarze kobiety przygotowywane są do życia małżeńskiego od momentu, kiedy stają się dojrzałe, a więc w wieku 18 lat, ale często zdarza się, że są młodsze. Zależy to od rodziców czy też najbliższej rodziny, kobiet starszych, które o tym decydują. Czasem dziewczyna jest młodsza, kiedy wychodzi za mąż, wówczas inicjacja jest przygotowana przed ślubem. Poprzez znajomych mojego męża miałam kontakty z rodowitymi Zanzibarczykami, bywałam na wielu imprezach barziej lub mniej związanych z tradyjcą. Najczęściej były one organizowane z okazji urodzin czy też jakiejś innej okazji. Byłam zapraszana na tzw. imprezy babskie, a najbardziej utwiła mi w pamięci inicjaja kobiety tu zazywana Unyago.

Na taką imprezę nie miał wstępu mężczyzna. Gdyby się zakradł, miałby potworną karę. A kobiety zanzibarskie potrafią pokazać swoje pazurki. Taki mężczyzna byłby wyszydzony niemalże jak zboczeniec. Podczas tego Unyago kobietom podawany jest afrodyzjak – papka, kleik, przygotowany z utartej świeżej gałki muszkatołowej, trochę słodki, trochę ziołowy – działa po kilku minutach jak narkotyk. Mialam szczescie , ze była ze mna akurat rzyejchala , moja przyacilka Ania. Kiedy wypiłysmy ten płyn bardzo szybko wyzbyłysmy się się wszelkich oporów. Gospodyni powiedziała mi, że jeśli chcemy kontynuować udział w obrzędzie, musismy się rozebrać. Spojrzalysmy z Ania na siebie, kiwnelysmy do siebie gloami , że się zgadzamy , weszłsymy do pokoju, gdzie było już około dziesięć rozebranych kobiet. Ja byłam po prostu naga, ale pozostałe kobiety nie były tak po prostu, normalnie nagie. Miały ciało przyozdobione tatuażami z henny, dłonie, stopy i niemalze całe nogi od dołu aż do prawie kolan. Niektóre miały tatuaże poniżej pępka. W talii przepasane były połyskującymi kolorowymi ozdobami zrobionymi z różnego rodzaju kamieni, koralików, a także łańcuszkami. Na ich czarnych ciałach ozdoby te, które nazywa się szanga, działały na mnie hipnotyzująco. Było w tym być może coś kiczowatego, ale jednak bardzo intrugującego. Przypomniało mi się, że kiedyś dostałam od Justina szangę, ale wydawała mi się ta ozdoba jakoś nie poważna. On mi nic o tym nie powiedział. Już kiedyś Justin mówił mi o tym, jakie kobiety zanzibarskie są w łóżku, teraz powoli docierało do mnie, że to, co mówił, nie było jego fantazją gawędziarza. Gałka, zapachy perfum, przypominające kadzidła, palące się udi, kobiety poruszające się lekko falując biodrami i połyskujące ozdoby, przyprawiały mnie o zawrót głowy. Udi to najlepsze na Zanzibarze pachnidło, palące się oleje wonne na węglach drzewnych. Babki się schodziły, ale główna bochaterka – młoda dziewczyna – leżała na podłodze, na kolorowej kandze. Kanga jest to okrycie kobiet – materiał, często bardzo kolorowy – służące jako spódnica, okrycie się tym prostokątnym materiałem. Mają zawsze dwie takie same kangi. Ja już po roku życia na Zanzibarze miałam kilka takich kang. Bez nich na Zanzibarze nie wyobrażam sobie jednego dnia. Są one sukienką, okryciem po wyjściu z łóżka, nakryciem głowy (turban), można się nimi wytrzeć po prysznicu – za chwilę wyschnie, można się na niej położyć (na plaży), można się nią przykryć – zasłonić przed zimnem lub piekącym słońcem, nakryć ramiona jako szalem, a także przewiązać się w każdym miejscu, aby wyglądać stosownie na przykład jadąc starego miasta lub w odwiedziny do „cioci”. Podczas ceremonii, która trwała kilka godzin, straciłam rachubę czasu. Może były to cztery godziny, a może sześć. Czas upływał ekscytująco, a w takich sytuacjach traci się kontakt ze światem zewnętrznym. Nie mogę opisać, co działo się w czasie Unyago, tych kilku godzin, gdyż zdradziłabym tajemnicę kobiet. Był to wieczór z pewnością najbardziej erotyczny, a zarazem edukacyjny. Nie było w nim ani kropli „pruderii”. Szczególnie mnie to zaskoczyło w odniesieniu do najstarszych kobiet, których wieku nijak nie potrafię określić. Mogłabym powiedzieć, że miały 40 – 50 lat, ale ich ciała, wigor i poczucie humoru, a zarazem pewność siebie i gracja, nie klasyfikowało ich do żadnej grupy wiekowej – klasyfikowało je do grupy kobiet atrakcyjnych, a jednocześnie budzących respekt. Nie były to szczupłe dwudziestolatki, wyćwiczone w fitness klubie, z przyklejonymi rzęsami i paznokciami, z tatuażami i kolczykami w pępku czy w innych miejscach, aby uatrakcyjnić ciało i wygląd, przyciągnąć wzrok i pożądanie mężczyzn… Były to kobiety, które z pewnością poza spełnianiem roli w rodzinie, znały i nie ukrywały swoich potrzeb i tego, co w końcu drzemie w kobiecie w każdym wieku. Tu nie ukrywa się, nie zakrywa się woalem dobrego tonu czy skromności tego, że kobieta ma bogactwo potrzeb niezależnie od wieku i wyraża je i zaspokaja bez fizycznego katowania. Bo nie w graniu roli jest atrakcyjność kobiety, ale w jej naturalności, pewności siebie i technice – a ta ostatnia, jak widać na przykładzie UNYAGO, jest przekazywana przez kobiety w prosty i naturalny sposób. Jestem pewna, że młode kobiety, mężatki, nie potrzebują dokształcać się pokątnie poprzez czytanie czy oglądanie plugawych gazet czy też dowartościowywać się poprzez zaliczanie „kochanków”, dzięki którym nabierają doświadczenia. Kobiecą tajemnicą erotyczną jest to, co ona wie, zanim podejmie współżycie z mężczyzną. Jedyne, czego nie wie zanim to zrobi, nie wie, jak będzie się czuła… Ale kobiety jej mówią w ten dzień, jej szczególny dzień, co ma zrobić, aby JEJ było przyjemnie i aby nie odczuwała dyskomfortu, a cieszyła się każdą sekundą „aktu z mężczyzną”, i to nie będzie chwila oczekiwanego bólu czy szok, ale będzie to CEREMONIA trwająca kilka godzin. Z pewnością NOC POŚLUBNA, czy jak by jej nie nazwać, jest świętem dla kobiety, chwilą upragnioną i radosną. Czy mężczyźni mają swoje UNYAGO, nie wiem… Nie mówią nic na ten temat, ale biorąc pod uwagę cały ogromny zbiór przypadków znanych mi par: kobieta Biała plus mężczyzna Zanzibarczyk i relacje między nimi, które rodziły się, jak „wielki wybuch” BIG BANG, sądzę, że kazdy mezczyzna na Zanzibarze posługuje się jakąś tejmeną wiedzą na temat potrzeb kobiet, ich zmywsłow, ciał i reakcji. Nie wiem może mają to „wyssane z mlekiem matki” a może ojcowie mówią im o tym. Moj związek też jest takim przykladem , jednego dnia przewrócił się mój cały świat do góry nogami.

 

Fragment książki „Kobiety na Zanzibarze”:

“Podczas Unyago kobietom podawany jest afrodyzjak – papka, kleik, przygotowany z utartej świeżej gałki muszkatołowej, trochę słodki, trochę ziołowy – działa po kilku minutach jak narkotyk. Miałam szczęście, że była ze mną akurat przyjechała moja przyjaciółka Ania. Kiedy wypiłyśmy ten płyn bardzo szybko wyzbyłyśmy się wszelkich oporów. Gospodyni powiedziała mi, że jeśli chcemy kontynuować udział w obrzędzie, musimy się rozebrać. Ja byłam po prostu naga, ale pozostałe kobiety nie były tak po prostu, normalnie nagie. Miały ciało przyozdobione tatuażami z henny, dłonie, stopy i niemalże całe nogi od dołu aż do prawie kolan. Niektóre miały tatuaże poniżej pępka. W talii przepasane były połyskującymi kolorowymi ozdobami zrobionymi z różnego rodzaju kamieni, koralików, a także łańcuszkami. Na ich czarnych ciałach ozdoby te, które nazywa się szanga, działały na mnie hipnotyzująco. Było w tym być może coś kiczowatego, ale jednak bardzo intrygującego.(…) Babki się schodziły, ale główna bohaterka – młoda dziewczyna leżała na podłodze.

Podczas ceremonii, która trwała kilka godzin, straciłam rachubę czasu. Może były to cztery godziny, a może sześć. Czas upływał ekscytująco, a w takich sytuacjach traci się kontakt ze światem zewnętrznym. Nie mogę opisać, co działo się w czasie Unyago, tych kilku godzin, gdyż zdradziłabym tajemnicę kobiet. Był to wieczór z pewnością najbardziej erotyczny, a zarazem edukacyjny (…).

Były to kobiety, które z pewnością poza spełnianiem roli w rodzinie, znały i nie ukrywały swoich potrzeb i tego, co w końcu drzemie w kobiecie w każdym wieku. Tu nie ukrywa się, nie zakrywa się woalem dobrego tonu czy skromności tego, że kobieta ma bogactwo potrzeb niezależnie od wieku i wyraża je i zaspokaja bez fizycznego katowania. Bo nie w graniu roli jest atrakcyjność kobiety, ale w jej naturalności, pewności siebie i technice – a ta ostatnią, jak widać na przykładzie UNYAGO, jest przekazywana przez kobiety w prosty i naturalny sposób. Jestem pewna, że młode kobiety, mężatki, nie potrzebują dokształcać się pokątnie poprzez czytanie czy oglądanie plugawych gazet czy też dowartościowywać się poprzez zaliczanie „kochanków”, dzięki którym nabierają doświadczenia. Kobiecą tajemnicą erotyczną jest to, co ona wie, zanim podejmie współżycie z mężczyzną. Jedyne, czego nie wie zanim to zrobi, nie wie, jak będzie się czuła.”