Kim jest współczesny mężczyzna?- Fetysz pyta Ciachorowskiego
Aktor, dla wielu poprzez swoją wyborną fizyczność sprowadzany do roli ekranowego nomen omen „ciacha”. Urodzony w Gdańsku. Absolwent oceanotechniki na Wydziale Oceanotechniki i Okrętownictwa Politechniki Gdańskiej, Studium Aktorskiego im. Aleksandra Sewruka przy Teatrze Jaracza w Olsztynie i kulturoznawstwa na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Amator książek. O mojej napisał, że warto po nią sięgnąć dla „żonglerki metaforami, dla tupeciarskiego stylu, dla smakowitych kalamburów słownych i ciskanych między oczy, nie bacząc na ich stosowność czy poprawność polityczną poglądów”. Z jednym z najprzystojniejszych polskich aktorów rozmawiam o męskości. Tej niby „prawdziwej”.
Zdjęcia: HALINA JASIŃSKA
Czym według Ciebie jest „męskość”?
Nie będę się odnosić do męskości w ujęciu biologicznym, bo jak rozumiem nie o to pytasz. Poza tym taka wykładnia jest dość klarowna. Chromosomy, pierwszorzędne cechy płciowe itd. Interesujące jest to, jak postrzegamy męskość jako kategorię kulturową, albo sięgając głębiej kategorię tożsamościową.
Jako społeczeństwo zdecydowaliśmy się przypisywać pewne szczególne właściwości mężczyznom, a inne kobietom. Niektóre z tych cech wywodzimy oczywiście z biologii i ewolucji, ale w przeważającej części takie kanony to pochodna uwarunkowań historyczno kulturowych.
Do mnie przemawia narracja, która twierdzi, że identyfikacja z daną płcią, to po prostu coś co wiemy na swój temat i czujemy jako jednostki w odniesieniu do tego wszystkiego co powiedziałem wcześniej, czyli do tego co społeczeństwo postrzega jako męskie, a co kobiece.
Czy „męski mężczyzna” to „prawdziwy mężczyzna”? I co to znaczy „prawdziwy mężczyzna”? Co jest wyznacznikiem tejże prawdziwości, która w Polsce przekłada się na syna, drzewo i chatę?
Nie lubię terminu „prawdziwy mężczyzna”. Studiowałem kiedyś gender studies i bardzo spodobała mi się nazwa zajęć: studia nad męskościami. Wskazuje ona, że nie mamy do czynienia z jedną kanoniczną męskością, a kategoria pod tytułem „męskość” jest bardzo pojemna. A granice tego zbioru są raczej płynne niż ostre. Męskość ma po prostu bardzo dużo wariantów. A identyfikacja z każdym z nich uprawnia nas do nazywania się mężczyzną.
Uważasz, że ubrania w jakikolwiek sposób definiują to, czy mężczyzna jest „męski”?
Jeśli czynić w ogóle takie dywagacje, od czego próbuje się zdystansować, to w jakimś sensie tak. Poprzez ubiór staramy się demonstrować przecież przynależność do zbioru mężczyzn lub kobiet. Albo nasz stosunek do tego binarnego porządku. Z drugiej strony czy Harry Styles w naszyjniku z pereł jest mniej męski? Ja i jak przypuszczam wiele osób z naszego kręgu kulturowego, szczególnie osób młodych odpowiedziałoby, że nie. Przez to, że te zbiory w postrzeganiu społecznym uległy na przestrzeni ostatnich dekad znacznemu poszerzeniu, ale również przenikaniu, to atrybuty płci, które przypisywano kiedyś wyłącznie mężczyznom lub kobietom, stają się rodzajem dekoracji, czy też konwencji, a konwencja może podlegać różnym grom i negocjacjom. Szczególnie na estradzie, gdzie jest większe przyzwolenie na takie strategie.
Jako jeden z najprzystojniejszych polskich aktorów – ale o twarzy cherubinka jednak i blond włosach, które dają efekt wręcz aureolki – trudno Ci o rolę, w której zamiast amanta zagrasz skurwiela? Czarny charakter? Czy jednak ze względu na wygląd zostajesz najczęściej zaszufladkowany?
Ależ ja coraz częściej gram skurwieli! I mam z tego dużą przyjemność.
Może dlatego, że z biegiem lat coraz mniej przypominam cherubinka z ładną buzią. Bo pewnie tak mnie wielu ludzi postrzegało. Teraz chyba już udowodniłem, że mogę się wiarygodnie wcielić w różne postaci. Nie tylko amantów.
Kto z żyjących lub nieżyjących facetów był/jest dla Ciebie wzorem?
Dużym uznaniem i szacunkiem od lat darzę Tomasza Stawiszyńskiego – filozofa, autora książek, a teraz popularnego podcastera (polecam podcast „Skądinąd”). Szalenie mi imponuje nie tylko ogromną erudycją, ale przede wszystkim cenię go, ponieważ wszystko to co opublikował i wypowiedział w szczególny sposób we mnie rezonuje. Z moim aparatem intelektualnym, emocjonalnym i moralnym.
Na Instagramie często pokazujesz się w gabinetach odnowy – ostatnio pracując nad sześciopakiem. Dlaczego wciąż uważa się, że mężczyzna dbający o siebie to laluś? Ciągle w komentarzach czytam, że jeśli ma się wydepilowaną klatę czy pachy to jest się po prostu „pedałem”, bo to przecież w Polsce najbardziej obraźliwe słowo i najgorsze co może Cię w życiu spotkać – urodzić się homo.
Ja z przyjemnością dostrzegam, że zachodzi na tym polu zmiana. Mężczyzna nie musi być już skazany tylko na szare mydło. Faceci w naszym kraju zaczynają o siebie dbać i przestają się tego wstydzić. Niezależnie od tego czy są homo czy hetero. Modelują swoje ciała, przywiązują większą wagę do ubioru, fryzury, zarostu czy zapachu. I mówią też szczerze o swoich kompleksach. Oczywiście mówię z perspektywy mieszkańca dużego miasta więc może to być obserwacja niepełna, ale coś się na pewno w tej kwestii przewartościowuje.
U mnie dochodzi do tego jeszcze case dbania o zawodowy instrument jakim jest moje ciało. No i kryzys wieku średniego.
Oczywiście jest też rzesza mężczyzn, którzy dobrze się czują z brzuszkiem, w spranej flanelowej koszuli i tacy, dla których jedynym dopuszczanym kosmetykiem poza mydłem jest krem Nivea i ewentualnie woda kolońska. No i ok. Niech każdy żyje po swojemu. Nie chciałbym, żeby atletyczny wygląd fizyczny był kolejnym punktem na długiej liście oczekiwań jakie stawia się współczesnym mężczyznom. Zero presji.
Jakie toksyczne zachowania pamiętasz teraz jako dojrzały facet ze swojej przeszłości? Ciebie też wkładano jak mnie w foremki męskości, żeby przypadkiem nie być „jak baba”?
Dorastałem jeszcze za czasów PRL-u, królującego patriarchatu i wiele moich zachowań i cech było powodem drwin ze strony rówieśników. Długie włosy, nucenie na przerwach piosenek Urszuli pod nosem, zamiłowanie do sceny i jakaś taka teatralność w sposobie bycia oraz upodobanie do ekscentrycznych ciuchów – wszystko to było postrzegane przez kolegów ze szkoły i z podwórka jako „babskie” albo „pedalskie”. Uwierała mnie bardzo ta foremka, do której starano się mnie wtłoczyć. A jednocześnie bardzo mi było źle dlatego, że nie umiałem się dopasować. Dużo łez wypłakałem w poduszkę.
Zdarza Ci się płakać? Co Cię wzrusza?
Bardzo często. Choć teraz płaczę głównie na filmach. Albo przy lekturze książek. No i czasem przy Kuchennych Rewolucjach :). Ale w życiu też daję sobie prawo do wyciskania łez. Jak ulegam fali wzruszenia albo ktoś mnie zrani, to zazwyczaj daję upust swoim emocjom.
Pozwalasz sobie okazywać uczucia i emocje publicznie? Bo przecież wiesz, boys don’t cry…
Publicznie zdarza mi się używać rodzaju maski, aby nie pokazać tego co przeżywam w środku. Ale tylko, gdy ktoś próbuje mi dopiec, albo w obecności osób mi wrogich, żeby nie dać im satysfakcji, że udało im się mnie zranić lub wytrącić z równowagi. W innych okolicznościach nie mam problemu z okazywaniem emocji i pokazywaniu swoich słabości.
O czym dzisiaj, jako mężczyźni powinniśmy rozmawiać z kolegami, synami, młodymi chłopcami? I nie mówię tu o rozmowach natury ksiądz – ministrant.
Na pewno o tym, że mężczyzną można być na wiele sposobów. Że każdy chłopiec musi znaleźć swoją drogę do bycia mężczyzną. I najważniejsze: żeby nie traktować męskości jako projektu do wykonania. No i warto wpoić swoim synom, że kobiety są im równe, a nie zależne od nich lub co gorsza im podległe.
Join
Work With Me
0 Comments