Jestem sobie kobietką midl ejdż i wciąż mam ciśnienie, żeby być fajna. Kiepsko się ze mną pije bo po drugiej setce wysiadam. Kościska już nie te więc w klubie nie poskaczę. Za to chętnie rozpłaszczę się na takiej głębokiej sofie z pyszną kawą w ręku. Ach się rozmarzyłam…
Ostanio dołączyłam do klanu singielek. Co prawda marna ze mnie podróba bom matka z dziećmi, to taki nowy gatunek. Już nie dziewczynka, jeszcze nie kobieta (dojrzała w sensie). Niedojrzałość też widać na każdym kroku. Osiągnęłam słuszny wiek i w piersi się biję codziennie trzy razy, moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Domu- brak, konto- choć mam to wciąż puste, fura, skóra i komóra…cóż mam a owszem- skóra ekologiczna, dziękuję Bogu za Parimark i ASOS, komóra- za lojalność- nieograniczony dostęp do świata z nie do końca mądrego smart fona. Jestem fajna? Sama nie wiem. Bywam marudna, niepoukładana, do tego mało towarzyska bo wiecznie zajęta. Nie mieszczę się w kategorii nowoczesnej pozytywnej wibracji. Mam wrażenie, że bycie cool jakoś z czasem zmienia znaczenie. Nasi rodzice byli postrzegani jako fajni jak stawiali wódkę, wychodzili na mecz, szturchali dzieci, wysyłali je do piaskownicy, urządzali huczne imprezy, gdzie przybywała śmietanka intelektualna, która pogrywała na gitarze, poezji i nerwach.
Czy matka gromadki pacholąt może być cool? Tak, pod warunkiem, że ma kasę na opiekunkę, ciuchy i inne objawy zajebistości zewnętrznej. Biedny przedmiotowo Kopciuszek, intelektualnie wyzwolony, może się schować ze swoim nosem w kolejne swoich pisemnych historii, zachwycać się wielkim światem, który gdzieś tam istnieje. Mimo wyzwolenia, spalenia staników wciąż kobieta jest tą, która przejmuje pałeczkę opieki na dziećmi i zwierzętami. Widać to chociażby w takim państwie facebookowym. Co i rusz widzę jakiś apel- przygarnij psa kota, rybkę albo dziecko bo bidne. Biedne, molestowane, odrzucone, wyrzucone, zapomniane, przejechane, wyszło z lasu, wyskoczyło na autostradę, urwało się z łańcucha. I kto przygarnia? Znowu matka! Bo czy znacie faceta, który się wrusza na widok na wpół przejechanego psa, albo ślepego kotka? Sama nie wiem, czy to większa odpowiedzialność samcza, czy też znieczulica. Wstaw za to najnowszy model Porshe albo kawał na temat seksu oralnego. Ha! Tu masz odzew iście męski. Fajny bowiem mężczyzna nie kryje fascynacji cielesnością, o cyckach, cipkach, a nawet penisach mówi chętnie i bez ogródek.
Jednak pomimo postępu cywilizacji i powszechnego dostępu do każdego zakątka świata, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że zajefajnym być znacznie prościej niż kilkadziesiąt lat temu. Ojciec mi taki np. mówi wczoraj- Sienkiewicz był niesamowity, pisał pięknie ku pokrzepieniu serc , a wypada teraz z kanonu lektur. Ja się pytam- a po co młodziezy Sienkiewicz? Nawet ja tej epopeji narodowej nie przeszłam. O ile styl Mickiewicza, szczególnie w trzeciej częsci „Dziadów”, był na poły zrozumiały bo dzieje opisane pod wpływem opium, o tyle szabelek wywijanych w rytm rzek wina nigdy nie pojęłam. Wprowadź do kanonu lektur obowiązkowych Maff Maff Fashion Blog, VIVIVI by Charlize, ostatnio znalazłam nawet nieco bardziej wyszukany tytuł bloga: moja-babcia-pierdzi- wtrampki, przed maturą może już nawet „Tantrę” jako tą nieco ambitniejszą pozycję, którą rozbioru można dokonać nieco szybciej niż Sienkiewicza, dodając swoje wyrazy dźwiękonaśladowcze. Byle tylko nie udawać, a słowo pisane realnie pokazać, choćby miało być o tym, co nastolatka fascynuje. Może przypowieści z morałem, katecheza pierwsza, dział drugi- po rozwodzie rodziców nie kuś kleru bowiem oddalasz królestwo boskie? A może „Polak Beneficiarz”- epopeja narodowa by Cameron? Ku pokrzepieniu serc!
Już za czasów nastoletnich nie byłam po prostu fajna. Niefajna dla belfrów, paskudna dla pracodawców, niepokorna emigrantka, która w dodatku zachwyca się Szekspirem, ni cholery „Nad Niemnem”, wyznaje rodzicielstwo bliskości i nie zagląda do kieliszków. Na pohybel. Nie będę fajną dziewczynką i już nie kobietą. Nie dla mnie fejm i czekolada.
GS