Do tego tematu można by podejść niemalże naukowo i z patosem: Dwójka to narodziny i śmierć, ojciec i matka, niebo i piekło, yin i yang; para tworząca jedność, a jednocześnie dwa przeciwstawne bieguny, które wyzwalają iskrę, życiodajną energię, zapalający wszystko płomień – Trójkę. W niemal wszystkich stronach świata, religiach i koncepcjach filozoficznych Trójca jest doskonałością i syntezą. Istnieli i istnieją ludzie, dla których trójka jest sposobem na życie.
A teraz już bardziej prozaicznie:
Jest sobie mężczyzna i jest sobie kobieta…no, ewentualnie dwie kobiety lub dwóch mężczyzn. W każdym razie – para. Ja dla Ciebie, Ty – dla mnie. Gdy pojawia się ktoś trzeci, kto intryguje, śni się po niespokojnych nocach i budzi pragnienia doszczętnie nieczyste, wówczas nasza purytańska mentalność każe nam odrzucić nieśmiało (lub bezceremonialnie śmiało) kiełkujące uczucia, jako z gruntu niemoralne, antyspołeczne i nierealne. Życie w parze jest czymś, do czego zostaliśmy stworzeni, natomiast trójkąty, czworokąty i inne seksualno-uczuciowe figury geometryczne są z gruntu i do szpiku kości złe, diabelskie i oburzające.
Nie wiadomo właściwie, co złego jest w tym, że jesz, śpisz, rozmawiasz, płaczesz, śmiejesz się i idziesz do łóżka nie z jedną, lecz z dwiema osobami. Odwieczne i wszechobecne zdrady i związane z nimi dramaty najczęściej przecież są spowodowane konfliktem interesów – należy być i jest się z tym/tą jedyną, aż tu nagle pojawia się fascynacja kimś trzecim. No i masz, babo/chłopie, placek! Nie pozostaje nic innego, jak odzianie się we włosiennicę i leżenie (owym plackiem właśnie) na zimnej posadzce kościelnej, bądź też płomienny romans. Tak to już bowiem się przyjęło, że posiadanie zupełnie osobnej kochanki lub kochanka jest w naszym poukładanym systemie społecznym o wiele mniej napiętnowane i nienormalne, niż życie we trójkę. Zastanawiam się, dlaczego? Właściwie wszystkie aspekty naszej codziennej egzystencji byłyby łatwiejsze:
a) domowy budżet jest potrójny, a w razie utraty pracy jednego z domowników nie ma tragedii, bo wszak pozostaje jeszcze czworo rąk do pracy; również sprzątanie i gotowanie staje się o wiele mniej męczące;
b) wychowywanie dzieci (zwłaszcza małych) nie polega już na codziennie nieprzespanych nocach i posiadaniu oczu wokół głowy; zwykle bowiem, nie radząc sobie w tej dziedzinie życia, sięgamy i tak po substytut „tej trzeciej” w postaci opiekunki do dziecka (ewentualnie pani ze żłobka lub przedszkola); tymczasem trójkowy związek sytuację znacznie ułatwia;
c) seks – oczywiście repertuar ulega ogromnemu poszerzeniu i ubarwieniu, nie mówiąc o tym, że jeśli jedno nie ma ochoty na jakiekolwiek igraszki, to zawsze pozostaje nam drugi partner; bywa też i tak, że jedna osoba może zaspokajać potrzeby fizycznie, a druga – psychiczne;
d) więzy uczuciowe – to jest dopiero prawdziwy sprawdzian uczuć i inteligencji emocjonalnej; tradycjonalna para tworzy relację w układzie zamkniętym, opartą na wyłączności, podczas gdy związek trojga wymaga ogromnego zaufania i prawdziwej umiejętności osiągania kompromisów – aby taki układ z powodzeniem funkcjonował, żadna ze stron nie może czuć się odsunięta, zmuszona do rywalizacji, czy też mniej ważna. Człowiek świadomie wybierający trójkąt to osoba mało zazdrosna, niezaborcza, ze sporym poczuciem własnej wartości.
Kusząca jest też w trójkącie możliwość posiadania nie tylko pary kochanków, ale i pary przyjaciół (a jak wiadomo, kobieca przyjaźń różni się od męskiej): mężczyzna będzie się czuł dowartościowany mając u boku dwie świetnie się ze sobą dogadujące kobiety, kobieta będzie wniebowzięta bedąc zaspokajana przez dwóch kumpli, trzy kobiety lub trzech mężczyzn stworzy związek oparty na porozumieniu jednej płci.
Oczywiście seks w trójkącie nie musi od razu oznaczać, że jego uczestnicy stworzą stały związek. Wydaje się, że na szczęście ludzie zaczynają coraz częściej i coraz odważniej mówić o swoich potrzebach i fantazjach, i – co najistotniejsze – wcielać je w życie:
„Badania naukowców pokazują, że rośnie liczba kobiet, które są w związkach i decydują się na seks w trójkącie. W 1996 w większości były to singielki (85 proc.), natomiast już w 2011 różnica między nimi wynosiła zaledwie 18 proc. na korzyść kobiet, które nie są z nikim związane. (…) Wierność? To kwestia indywidualna. Każda para inaczej ustala granice swojego związku. Choć niewątpliwie zapraszanie innej osoby do naszej sypialni nie mieściłoby się w klasycznej, romantycznej definicji miłości. Ale orgazmy i seks analny też nie mieszczą się w tej definicji, więc może dobrze, że ulega ona weryfikacji? – mówi Aleksandra Kisiel [dziennikarka „Elle”].” (M. Nowicka, „Seks w trójkacie – niebezpieczeństwa i korzyści”, źródło: Onet.zdrowie).
Pojawia sie oczywiście pytanie, czy możliwa jest równie mocna, bezinteresowna i trwała miłość trojga ludzi. Czy można kochać nie jedną, a dwie osoby jednocześnie? Śmiem twierdzić, że tak. Od wielu wieków ludzie żyli w trójkątach i o nich marzyli. Nie starczy tu miejsca, by wymienić wszystkie słynne Ménage à trois: Diana de Poitiers, Henryk II Walezjusz i Katarzyna Medycejska; Aleksander Dumas, jego żona Ida i Roger de Beauvoir; Paul Eluard, Gala Eluard Dali i Salvador Dali; prezydent USA Franklin Roosvelt, jego żona Eleanor i Marguerite Alice „Missy” LeHand; Lenin, Nadieżda Krupska i Inessa Armand LeHand; Anaïs Nin, Henry Miller i jego żona June; argentyńska malarka Leonor Fini, polski pisarz Konstanty Jeleński i Włoch Stanislo Lepri; w Polsce szerokim echem odbiło się wyznanie aktora Jacka Poniedziałka, który wyznał, że przez 18 lat żył z reżyserem Krzysztofem Warlikowskim i jego żoną, Małgorzatą.
Jak podaje Gazeta.pl, „Związek mężczyzny i dwóch kobiet, którzy od trzech lat żyją razem, zarejestrowano w mieście Tupa w stanie Sao Paulo. – Prawne przeszkody nie istnieją, a tradycyjny obraz rodziny się zmienia – mówi notariuszka, która dokonała rejestracji”.
Kto wie, może za kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt lat związki trojga ludzi, którzy po prostu pragną być ze sobą, nie będą już uważane za rodzaj dewiacji? Może zamiast po cichu zazdrościć, ludzie sami zaczną poszukiwać seksualnego i emocjonalnego spełnienia w dwóch parach ramion…
Tekst: Natalia Ślesińska