[columnize]

„..ja chcę prawdziwie czuć, smakować piękna, bólu, prawdy, tak jak przychodzą i odchodzą, i chcę czerpać siłę z moich doświadczeń…”

Monika Lidke jest doskonale znana Polonii z Londynu. Gości bowiem na wielu wydarzeniach poetycko- muzycznych od co najmniej trzech lat. Śpiewa w trzech językach, balansując na granicy kultur i zachwycając swoim głosem publiczność z całego świata. Choć stoi u progu dużej popularności, prywatnie jest skromną, romantyczną duszą, która jednak doskonale wie czego chce i uparcie dąży do realizacji swoich postanowień. Docenił ją Marek Niedźwiedzki, zaśpiewała z Basią Trzetrzelewską, marzy o duecie z Leszkiem Możdżerem i Melą Koteluk. Matka, Polka Sukcesu, piosenkarka, poetka, kobieta wielu talentów. Dziś opowiada o swoich pasjach, rodzinie i planach na przyszłość.
 
Rozmawia: Gosia Szwed
Witaj Monika, właśnie wróciłaś z Polski. Jak bardzo różni się od tej, z której wyjechałaś?

Bardzo, minęło wiele lat. Wyjechałam z kraju, w którym do wielu rzeczy nie było dostępu, i nie chodzi mi tylko o dobra materialne. Ludzie mieli za to dużo więcej czasu, można było bez zapowiedzenia zapukać do znajomych. A teraz jest wszystko, jest internet, jest dostęp do informacji, dużo wolności i chyba mniej kompleksów. Za to tak jak i tu, jest mniej czasu, mniej skupienia, a zauroczenie gadżetami często niestety zastępuje rozmowę z przyjacielem.

Tęsknisz?

Tęsknię! Za rodziną, za przyjaciółmi, bardzo tęsknię za naszymi górami, jeziorami, kocham polską przyrodę, a nasze lasy mają w sobie coś, co bardzo mnie uspokaja.

Twój głos otula ciepłem i zmysłowością. Wystarczy zamknąć oczy, położyć się wygodnie i Cię posłuchać. Relaks gwarantowany. Czy właśnie o to chodzi Ci w Twoich utworach, mają koić, prowokować czy ładować pozytywną energią?

Kieruję się w życiu zasadą, że dopóki żyję, chcę być żywa. Ktoś może powiedzieć, że to masło maślane, ale chodzi mi o to, że czasem zamykamy się w sobie w obawie przed cierpieniem i tak naprawdę przesypiamy życie. A ja chcę prawdziwie czuć, smakować piękna, bólu, prawdy, tak jak przychodzą i odchodzą, i chcę czerpać siłę z moich doświadczeń. Nie zawsze mi się to udaje, ale próbuję, tak jak potrafię odnajdywać sens życia, to co dla mnie jest ważne i co mnie buduje, i uszczęśliwia. A kiedy tworzę, dzielę się z innymi przebytą drogą. Są takie chwile w moim życiu, kiedy opadają mi ręce i myślę, że już nie dam rady, że nie ma sensu się męczyć. Wtedy przypominam sobie, że każdy wybór jest ważny, że to co myślę jest ważne i staram się wtedy jakoś przekierować moje myśli w bardziej przyjazne miejsca. To dążenie do harmonii i szukanie „światełka w tunelu” jest więc chyba naturalnie wyczuwalne w moich piosenkach.
 

Jak zaczynałaś tworzyć byłaś wolną kobietą, miałaś czas, który oddawałaś swojej pasji. Niedawno zostałaś mamą , jak od tej pory godzisz życie zawodowe z macierzyństwem?

Dużo udaje mi się osiągnąć kosztem snu!  😉 A tak naprawdę macierzyństwo bardzo mi pomogło się zorganizować. Ponieważ czasu rzeczywiście jest mało, trzeba jakoś tak nim gospodarować, aby jak najlepiej się czuć. Mnie uszczęśliwia muzyka, więc nie mogłabym z niej zrezygnować. Za to mało ostatnio czytam, nie chodzę do kina i rzadziej spotykam się z przyjaciółmi, i to jest cena, którą płacę za sukcesy zawodowe.

Pamiętam jak nagrywałaś, będąc w ciąży. Nie mogłam wyjść z podziwu. Czy muzyka jest dla Ciebie tak ważna, że nie chciałaś rezygnować ze swoich planów mimo ciąży czy to właśnie ona była dodatkową motywacją do realizacji planów w tempie przyspieszonym?

Ciąża była motywacją, bo wiedziałam, że po urodzeniu synka mogę nie mieć czasu, zdrowia i energii aby pewne rzeczy dokończyć. Zorganizowanie nagrań dla zespołu to już nie lada wyczyn, a jeśli do tego jeszcze zaprasza się gości, to dopiero jest łamigłówka! Na szczęście wszystko się udało i nikt na tym nie ucierpiał. Ja nie znoszę bezczynności i nie lubię być sama, a praca nad albumem była świetnym oderwaniem od lodów waniliowych, do których miałam szczególną słabość pod koniec ciąży 😉

Zabierasz swojego synka w podróże na koncerty, jak znosi rozstania  z mamą?

Rzadko go zostawiam i zawsze tak to organizuję, aby mu się nie przykrzyło. Rozmawiamy dużo. Mam cudownego męża, który również jest muzykiem, wspieramy się nawzajem, zawsze staramy się wybierać to, co najlepsze dla nas wszystkich, dlatego z wielu propozycji musimy jednak rezygnować.

Edyta Górniak w wywiadzie Łukasza Jakóbiaka powiedziała, że długo nie mówiła synowi czym się zajmuje, argumentując ten fakt chęcią odseparowania go od show biznesu. Chciała pozostać dla niego jedynie mamą a nie gwiazdą. Czy Twoje dziecko wie czym się zajmujesz, czy jakby wybrało na przyszłość karierę muzyczną, wspierałabyś czy odwodziła?

Jaś jest bardzo muzykalny, bardzo lubi śpiewać, więc będziemy go wspierać, gdyby chciał być muzykiem. Ja nie jestem gwiazdą i to co robię niewiele ma wspólnego z show biznesem, ale za to jest to taki rodzaj pracy, który przynosi bardzo dużo satysfakcji, można to nazwać spełnieniem. Muzyka, którą tworzymy wynika z wewnętrznej potrzeby wyrażania siebie, nie zależy ona od bieżących trendów, sponsorów, jest wolna. To ogromne ryzyko finansowe, ale kiedy udaje się nam naprawdę dotrzeć do słuchacza, jest w tym radość nie do opisania. Jednak aby to było możliwe, trzeba, jak powiedziała Maria Dąbrowska,  „umieć i lubić pracować”.
Bardzo chciałabym nauczyć Jasia konsekwentnego działania oraz odpowiedzialności za własne wybory.

A sama pochodzisz z rodziny muzycznej?

U mnie w domu zawsze słuchaliśmy radia, moja mama grała kiedyś na skrzypcach i śpiewała w zespole, a tato również śpiewał i grał na gitarze.
Mojemu starszemu bratu zawdzięczam zamiłowanie do polskiego rocka.

Studiowałaś wokalistykę w Paryżu. Co w takim razie skłoniło Cię do porzucenia miasta sztuki na rzecz Londynu?

W Paryżu w pewnym momencie wszystko stanęło dla mnie w miejscu, muzycznie nie mogłam się tam odnaleźć, a moje życie osobiste również nie układało się pomyślnie. Do tego musiałam co rok odnawiać wizę, co było bardzo stresujące.
Londyn z kolei kusił mnie bardzo aktywną sceną jazzową, a ja chciałam nauczyć się dobrze śpiewać jazz, pomyślałam więc, że spróbuję szczęścia w Londynie.

A dziś które miasto wolisz: Londyn czy Paryż? A może Warszawa? Gdzie czujesz się najlepiej?

Paryż jest piękny i bardzo lubię tam jeździć, ale bardzo brakuje mi w tym mieście przestrzeni i zieleni, nie chciałabym już tam mieszkać. Warszawa to Polska, coś bardzo mi bliskiego, mam tam wspaniałych przyjaciół.
A w Londynie jest mój dom, moja rodzina, moja praca, tutaj czuję się najbardziej „u siebie”. Jestem jednak zupełnie roztrojona, za każdym z tych miast tęsknię inaczej.

Czym różni się publiczność w Paryżu od brytyjskiej  i tej w Polsce?
W którym języku najlepiej się czujesz, pisząc i śpiewając?
 
 

 


Piosenki przychodzą do mnie same, ostatnio mniej po francusku, ponieważ nie mam już z tym językiem kontaktu na co dzień. Uwielbiam śpiewać po polsku, i zauważyłam, że dla publiczności tak naprawdę nie ma znaczenia, w jakim języku śpiewam. Jeśli jestem prawdziwa w tym co robię, publiczność to czuje i odwzajemnia, niezależnie od miejsca na świecie.

Sama piszesz, komponujesz, śpiewasz. Czy czujesz, że jeśli stworzysz utwór od A do Z możesz nim więcej przekazać?

Nie mam już na to wpływu, piosenki znajdują mnie, a ja pomagam im przyjść na świat. Na pewno łatwiej jest coś opublikować, jeśli samemu się to stworzyło, a ja jestem osobą bardzo praktyczną. Lubię jednak również pisać  muzykę do tekstów już istniejących. Lubię też śpiewać skatem, co często robię jako gość w projekcie „The Shez Raja Collective”. Jestem otwarta na współpracę z innymi muzykami, moje możliwości czasowe są jednak w tej chwili bardzo ograniczone, więc staram się skupić na projektach, które mają szanse na realizację.

No to teraz lekcja praktyczna. Załóżmy, że lubię śpiewać, rodzina mówi, że powinnam to robić zawodowo. Od czego zacząć, ile potrzeba czasu, żeby zaistnieć na rynku muzycznym?

To temat rzeka i nie ma na to reguł.
Nie każdy znany piosenkarz jest dobrym wokalistą i nie każdy świetny wokalista odnosi sukces. Niektórzy są gwiazdami jako dzieci, inni nigdy nie wychodzą z cienia. Trzeba pracować, poznawać siebie, znaleźć swoje miejsce na rynku, to ogromna inwestycja czasowa, energetyczna i również finansowa. Najważniejsze dla mnie to: czy dobrze się z tym czuję? Jakiego rodzaju sukces jest dla mnie synonimem szczęścia? Co tak naprawdę daje mi zadowolenie?

Czy twój mąż Cię motywuje do podążania drogą swojej pasji czy raczej słyszysz: no wreszcie znajdź jakąś stałą pracę od 8 do 16stej bo z tym śpiewaniem to nigdy nic nie wiadomo?

Mój mąż jest muzykiem i doskonale rozumie to co robię. Kiedy mamy gorsze dni, oboje nawzajem się wspieramy. Czasem jest nam ciężko, bo żyjemy w czasach, kiedy wielu ludziom wydaje się, że ściąganie muzyki za darmo z internetu jest ok. To dla mnie paradoks, bo nikt nie uważa, że praca za darmo jest ok, a przecież w nagranie muzyki wiele osób wkłada dużo pracy. Ciekawa jestem, czy to się kiedyś zmieni, czy ludzie zaczną na nowo doceniać dobra niematerialne?

Jesteś romantyczką czy mocno stoisz na ziemi?

I jedno, i drugie, jestem idealistką, ale lekko ironizującą.

Twoją muzykę rekomenduje sam Marek Niedźwiedzki, na płycie śpiewasz w duecie z Basią Trzetrzelewską. To nazwiska, które są przepustką do kariery w Polsce. Czy to właśnie z nią wiążesz swoje najbliższe plany, czy podobnie jak Basia, udasz się za ocean?

Mam nadzieję, że będzie mi dane w Polsce często występować, nagrywać, może uczyć? A mieszkać  za ocean się nie wybieram, za daleko! No chyba, że z koncertami! Koncertować chciałabym wszędzie tam, gdzie jest moja publiczność.

Ostatnio coraz częściej piosenkarki, które zaczynały lub tworzyły za granicą, trafiają na polski rynek muzyczny i podbijają listy przebojów. Wystarczy wspomnieć o Tatianie Okupnik, Marysi Sadowskiej czy Agacie Rozumek. Czy to nie swoisty paradoks, że wszystkie musiałyście wyjechać z kraju, żeby rozwinąć skrzydła, aby potem powrócić do ojczyzny i pokazać to, co w Was drzemało i zachwycić tłumy? Jak myślisz dlaczego lepiej przyjmuje się gwiazdy wykształcone i docenione poza granicami Polski?

Czy rzeczywiście przyjmuje się je lepiej? Ja niedawno wydałam płytę w Polsce, dopiero poznaję ten świat, ale jednak na odległość, ponieważ nadal mieszkam w Londynie. Na pewno doświadczenie z innego kraju nas zmienia, możemy zaoferować publiczności nieco inny punkt widzenia, inną interpretację otaczającego nas świata, i może o to chodzi? Może zmieniając siebie przypominamy innym o tolerancji? Pokazujemy im, że jest wiele różnych sposobów na życie, i że trzeba sobie dać przyzwolenie na bycie sobą, co jest rzeczą przerażającą ale zarazem najbardziej naturalną na świecie?

W dość nietypowy sposób zdobywałaś środki na wydanie swojej ostatniej płyty. Opowiedz nam o tym…

Sama finansowałam tę płytę do momentu, w którym zabrakło mi pieniędzy. Zorganizowałam kampanię na Kickstarterze, aby zdobyć fundusze na wydrukowanie płyt, opłacenie grafika i video. Kickstarter to platforma, przez którą fani mogą kupować płytę, zanim ona się ukaże. To świetna szansa dla wielu ludzi sztuki i nie tylko. Być może to jest właśnie przyszłość biznesu muzycznego: to publiczność zadecyduje, jakiej muzyki chce słuchać?

Ile masz już krążków na sumieniu?

Dwa albumy, „Waking up to Beauty” i „If I was to describe you”.

Gdzie można je kupić?

Można je znaleźć w iTunes, można też kupić płytę przez internet oraz w sklepach muzycznych. Informacje znajdą państwo na mojej stronie: www.monikalidke.com

Jakie masz marzenia na najbliższe 10 lat? Jesteś głodna sławy, chcesz stać się rozpoznawalna na całym świecie?

Chcę nadal tworzyć muzykę, która jest dla mnie prawdziwa i dzielić się z nią z moją publicznością, wychowując równocześnie mojego synka. Muzycy jazzowi rzadko są sławni, ale marzy mi się długowieczne kariera pieśniarki, takiej Nohavicy albo Sojki w spódnicy, co to z gitarą pojawia się w kameralnych salach koncertowych.

Chcę również jak najwięcej uczyć, bo sprawia mi to ogromną radość i satysfakcję.
Tymczasem zapraszam na mój koncert premierowy, który odbędzie się w Londynie 2 lipca:
http://www.pizzaexpresslive.com/jazzBook.aspx?showId=fc3de7d1-3596-4c4f-9d38-b75e7b40912c&showDateId=7392

Wymarzony duet to…

Z Leszkiem Możdżerem,  z José Gonzálezem, z Melą Koteluk…
 
 
 
 
 
Zdjęcia: Monika Jakubowska, Tytus Kowalczyk
Zdjęcie na okładkę płyty: Dagmara Minkiewicz
 
 

 

[/columnize]