Najbliższy tydzień dla nas emigrantów będzie ciężki i niezależnie od decyzji Brytyjczyków co do pozostania lub odejścia z Unii Europejskiej, nastroje społeczne ulegną zdecydowanej zmianie. Poza normalnymi troskami natury ekonomiczno- bytowej, na pierwszy plan w przypadku Polaków w Wielkiej Brytanii, wysuwają się emocje. Mamy żal, boimy się, nie chcemy znowu czuć się gorsi, niepotrzebni, udowadniać nikomu naszej wartości.

Ponadto, co warto dodać, wraz z Brexitem zmieni się również prawo dotyczące kobiet, bowiem Wielka Brytania słynie z tego, że pomimo ustalonych praw, często ich nie egzekwuje. Tak stało się np. w przypadku Equal Pact Act z 1973 roku, który stanowił o równości kobiet, narzuceniu tych samych zarobków i równorzędnych stanowisk. Jednakże dopiero w 1984 roku wyegzekwowano od Wielkiej Brytanii przestrzeganie prawa po tym jak Komisja Europejska stwierdziła duże nieprawidłowości. Unia Europejska narzuciła także ochronę praw kobiet ciężarnych, prawo do powrotu na to samo stanowisko pracy, zakaz zwolnienia z pracy, ustaliła minimalne 14 tygodniowe świadczenia na okres macierzyński. Lista praw dotyczących kobiet jest dość pokaźna. Wszystkie z nich jednakże będą musiały być uchwalone ponownie i to w kształcie, w którym będą je widzieć Brytyjczycy. Zatem z punktu widzenia życia kobiet, wszystko może się zmienić.

kobiety

Jak podkreśla Lydia Smith z IBTimes- kobiety powinny być zasadniczą siłą rozgrywającą w debatach na temat wystąpienia z UE.

Tymczasem prym wiodą mężczyźni, oni dyskutują , walczą, argumentują, kobiece głosy są zmarginalizowane, pomimo że tak bardzo wszelkie zmiany będą ich właśnie dotyczyć. Dominacja męskich głosów może mieć przełożenie na przyszłe prawodawstwo, które w razie Brexitu będzie musiało powstać. W tej chwili wygląda na to, że zostanie w nim pominięty głos kobiet. Zapowiedzi tego faktu już widać w polityce brytyjskiej. Ostatnio zostały np. zmniejszone kwoty rekompensat dla kobiet poszkodowanych dyskryminacją w miejscu pracy czy niesłusznym zwolnieniem.

Oponentki Brexitu twierdzą nawet, że wyjście z UE poskutkuje powrotem do braku praw kobiet sprzed 30 lat.

Kobiety znowu będą musiały walczyć o równe zarobki, ochronę w czasie ciąży, prawa pracownicze dla osób pracujących na część etatu, bowiem te także ulegną zmianie. Wszystkie ewentualne zmiany będą miały największy wpływ właśnie na żeńską część populacji. Jednakże w obecnej kampanii właśnie ta część społeczeństwa została zupełnie pominięta. Na pierwszy plan wysuwają się aspekty ekonomiczne, obciążenie służb medycznych i systemu edukacyjnego, nie mówi się ani o kobietach ani o dzieciach, które w sytuacji Brexitu będą przecież cierpiały najbardziej.

W odpowiedzi na powyższe zarzuty pojawiające się od czasu do czasu w mediach, pojawiły się również głosy przypominające o tym, że prawa kobiet zostały uznane w Wielkiej Brytanii jako pierwsze i bez udziału Unii. Jednakże nie ma wzmianki o tym, że ich egzekucją nikt się wówczas nie zajmował, a z pomocą kobietom przyszły dopiero instytucje unijne, które wcieliły prawo w czyn.

Co się stanie w razie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej? Tego tak naprawdę nie wie nikt. Wszystkie głosy są spekulacjami, jedne podszyte logicznymi argumentami, inne mitami i domysłami. Cokolwiek by się nie działo, Europa już nigdy nie będzie taką, do jakiej kształtu dążyła, wypełniając misję głównie pokojową, zapobiegającą niepokojom na kontynencie. Znowu powróci stary podział na Europę gorszą i lepszą, na tą, która na pieniądze pracuje i tą, które je wydaje. Czy po Wielkiej Brytanii kolejne państwa zdecydują się na opuszczenie struktury, czy może wręcz przeciwnie- zacieśnią współpracę i dadzą większe szanse wypłynąć państwom, które ekonomicznie radziły sobie nieco gorzej i rozwijały się nieco wolniej niż Niemcy, Holandia, czy Szwecja?

Na pewno Brexit oznacza dla nas Polek wiele nieprzespanych nocy, wypełnianie dokumentów, przekonywanie urzędników, drogę przez mękę, którą już niejedna z nas miała za sobą i cieszyła się spokojnym życiem. Niezależnie od tego czy konsekwencje będą dotyczyć nowych przybyszy czy tych już osiadłych na Wyspach od lat, w razie utraty pozycji obywateli równorzędnej kategorii, z gruntu rzeczy trafiamy ponownie do grona z etykietą „gorszy sort”. Mam więc nadzieję, że Brytyjczycy zdecydują inaczej, że jednak uznają naszą pracę, wkład kulturowy, przyjaźnie jako warte pielęgnowania. Patrząc na nasze dzieci śpiewające z dumą brytyjski hymn, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Brexit to tylko zły sen, że dobro zwycięża i nikt nas znowu nie zepchnie w ciemnogród historii jak kiedyś zamknięto nas za żelazną kurtyną.