[columnize]Rozmawia: Gosia Szwed [/columnize]
„Ludzie są najwiekszą plagą dla planety Ziemia.”
Arkadius. Słysząc to imię podnosi się ciśnienie każdego projektanta. Jeden z najbardziej rozpoznawanych projektantów na świecie, ikona mody. Pojawił się i zniknął, niczym gwiazda na niebie. Nieprzeciętny talent, niczym nieograniczona wyobraźnia, źli ludzie na drodze, przesyt konsumpcjonizmem i spektakularne odejście od mody. Tak w skrócie można opisać historię, którą dziś opowiada nam sam Arek. Urodził się w Parczewie, studiował na jednej z najbardziej prestiżowych uczelni modowych na świecie. Pracował u boku legendarnego McQueena, gdzie zdobywał szlify, przyglądał się pracy najlepszych. Już podczas studiów było o nim głośno. Koledzy patrzyli z niedowierzaniem, profesorowie natomiast doceniali oryginalność. Zdobył wiele prestiżowych nagród tj. Nesta Award dla wybitnych artystów sztuki. Uznany również za jednego z czołowych projektantów Wielkiej Brytanii, obok McQueena i Vivienne Westwood. Perła świata mody została jednak ukryta. Pomogła jej w tym polska rzeczywistość. O tym jak Ojczyzna wypluwa swoje talenty, co to jest Ayahuasca, dlaczego zwięrzęta zasługują na więcej szacunku niż ludzie i dlaczego nie lubi symboli religijnych- dziś dla Was opowiada Arkadius.
Gdzie się podział Arkadius? Gdzie teraz mieszkasz?
Wyprowadziłem się z Europy na stałe w roku 2006, mieszkałem w różnych miejscach- przede wszytkim w Indiach, Tajlandii a ostatnio w Brazylii- gdzie obecnie teraz mieszkam.
Czy nadal zajmujesz się modą?
Nie, od 2006 nie zajmuję się już modą.
Zawsze mówiłeś o sobie „buntownik”. Przeciwko czemu dzisiaj się buntujesz?
Moja wyprowadzka z Europy, oraz porzucenie mody było bez wątpienia największą formą buntu jaką mogłem popełnić. Zbuntowałem się przeciw całemu ‘systemowi,’ nie tylko mody ale showbiznesu, i systemowi chorego konsumpcjonizmu. Uważam, że życie jest zbyt krótkie i ciekawe, aby żyć w takim chorym systemie i nie poznać innych, wg mnie zdrowszych systemów, gdzie bogiem nie są koniecznie pieniądze czy sława.
Studia w St. Martins College of Art& Design w Londynie to marzenie niemal każdego początkującego designera. Jak się tam studiuje?
Uważam, że St Martin’s jest niesamowicie ciekawą uczelnią. Przede wszytkim studiują tam najlepsi. To właśnie dzięki temu można być bardzo kreatywnym, gdyż od początku jest się skazanym na bardzo ostrą konkurencję. Profeserowie dają bardzo dużo wolności i często jeszcze cię stymulują w najbardziej zwariowanych pomysłach.To właśnie dzięki nim mogłem ‘rozwinąć skrzydła’, bo nawet najbardziej szalone pomysły spotykały się z ich aprobatą.
Pracowałeś z Alexandrem McQueenem. Był dobrym szefem? Jak wyglądała praca z mistrzem?
Tak, to był okres po moim pierwszym roku w St Martin’s, tuż przed tym jak Lee (McQueen- przyp. redakcji) dostał pracę dla Givenchy w Paryżu. Zacząłem pracę w tym samym dniu co Sarah Burton (obecnie Designer in Chief w domu mody Alexander McQueen), po 3 miesiącach musiałem wrócić do szkoły i pracować aby opłacić czesne i utrzymać się w Londynie. Był to koszt ponad 16tys. funtów rocznie, co wtedy było znaczną kwotą. Sarah zostala u McQueena i jest tam do dnia dzisiejszego, szkoda że Lee odszedł (w 2010 roku popełnił samobójstwo- przyp. redakcji). Był on jednym z dwóch najbardziej utalentowanych projektantów wszechczasów, miał super poczucie humoru, zawsze żartował. To były czasy kiedy w jego „teamie” były tylko 4 osoby, dzisiaj jest zapewne ponad 100! Mój pobyt w jego atelier byl niesamowitym doświadczeniem!
Po kolekcji dyplomowej okrzyknięto Cię nowym Johnem Galliano. Trudno jest projektować z taką etykietką?
Tak. Myślę, że nie było to zupełnie potrzebne. Takie porównanie do Galliano czy McQueena tylko powodowało więcej stresu w moim życiu, gdyż podnioslo poprzeczkę na najwyższy pułap. Oczywiście był to niesamowity komplement. Moja praca kreatywna od razu dostała tak niesamowite recenzje. Niestety ja nigdy nie miałem takiego zaplecza finansowego jaki miał Galliano, więc bardzo trudno było dorównać jego pokazom, które często kosztowały ponad milion dolarów, ja musiałem zrobić show za 20 tys. dolarów.
Czy Londyn nadal Cię inspiruje?
Londyn zawsze mnie bedzię inspirował. Ma swoją, specyficzną, kosmopolityczną energię. To właśnie dzięki temu, że w nim mieszkałem przez ponad 15 lat, czuję się tam jak w domu. W zasadzie w każdym miejscu na świecie, czy jest to Afryka, Azja, czy Ameryka Południowa.
W pewnym momencie wróciłeś do Warszawy. Świat polskiej mody oszalał. Było o Tobie głośno. Nagle zniknąłeś. Co się stało?
To jest długa i skomplikowana historia, miałem wspólnika w polskim biznesie, który okradał firmę od samego początku, kiedy po dwóch latach to odkryłem, byłem zupełnie zdewastowany. To właśnie to wydarzenie zaważyło na mojej kolejnej decyzji, czyli moim odejściu od mody i dalszej- wyprowadzce z Europy.
Wpadłeś w depresję, wyjechałeś do Indii, odnalazłeś siebie?
Tak, po tym wszystkim co przeszedłem w Polsce, miałem bardzo ciężki okres, to właśnie wyjazd do Indii pomógł mi odzyskać siły i odnaleźć siebie ponownie. Dzisiaj jestem bardziej szczęśliwy niż kiedykolwiek wcześniej!
Wróćmy jednak do Polski na chwilę. Kolekcja inspirowana polskim folklorem „Paulina” pokazana w niesztampowy sposób i pokaz, którego finałem jest rozgniatanie tryskających sokiem- truskawek… Czy nie masz wrażenia, że Ojczyzna potraktowała Cię trochę jak tą truskawkę?
Ciekawe porównanie, myślę że dokładnie tak właśnie było. Polacy są bardzo zawistni i nie mogą znieść faktu jak ktoś inny odnosi sukces. Myślę, że wielu ludzi nie mogło znieść tego wszystkiego, więc nie jeden przyczynił się do mojego upadku. Przede wszystkim cała ta prasa tabloidowa, która tylko żyje tanią sensacją. Ale w życiu nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, dzisiaj z perspektywy czasu jestem bardzo wdzięczny, że tak sie właśnie stało, gdyż nadal żyłbym w tym zgniłym i zakłamanym światku, nie wiedziąc, że istnieje też prawdziwe i cudowne życie, które mam teraz.
Polski modowy folklor nie jest dla Ciebie?
Żaden modowy folklor nie jest dla mnie, ani polski ani angielski, tym bardziej nie amerykański czy francuski. Było to zapewne bardzo ciekawe doświadczenie ale minęło, nic nie jest wieczne! Teraz mam inne zainteresowania w życiu, inne realia, inne marzenia.
Wciąż jesteś rozpoznawalną na świecie ikoną mody rodem „Polonia”. Czy pochodzenie kiedyś przeszkodziło Ci w karierze czy wręcz przeciwnie?
Myślę, że ani nie zaszkodziło, ani nie pomogło, jeśli robi się coś nowego i kreatywnego w jakiejkolwiek sferze artystycznej, to nieważne skąd się jest, tylko ważne jest to, co się robi. BJöRK jest z Islandii, czy ktoś kiedykowiek słyszał o tym kraju zanim ona się pojawiła?
Wprowadziłeś na salony kult religijny. Kolekcja ”Virgin Mary Wears the Trousers” to swoista rewolucja w świecie mody. Nagle na wybieg wkroczył Jezus. Prowokacja czy ekspresja Twojej duchowości?
Był to bunt przeciwko tym jak jest postrzegana Religia w dzisiejszych czasach. Dla większości ludzi- Religia to pewne symbole religijne: Jezus, Maryja, Krzyż, itd. A nie jak to powinno być, coś więcej, pewne uczucia wyższe jak: miłość, przyjaźń, empatia. Dla mnie Religia jest miłością a nie Jezusem czy Maryją. Te symbole są dla mnie tylko materialne, nie mają one nic wspólnego z prawdziwą Religią. Kolekcja ta była testem socjologicznym, który niestety udowodnił, że ludzie nie rozumieją, co to jest religia i jakie jest jej prawdziwe przesłanie.
W jednym z wywiadów przeczytałam, że większość czasu przeznaczasz obecnie na rozwój duchowy. Opowiedz nam o tym…
Tak, to jest prawda. Jednym z najważniejszych rzeczy, które obecnie robię to kontakt tylko z tymi ludźmi, którzy są na takiej samej “fali” co ja. Odkąd odszedłem od showbiznesu, nie muszę już “dealować” z ludźmi, od których nie czuję dobrej energii, otaczam się obecnie tylko przyjaciółmi. Mam bardzo glęboki kontakt z naturą i to właśnie ona jest dla mnie wyznacznikiem wszystkiego, to ona jest dla mnie obecnie najważniejsza. Odkąd spróbowałem zioła bogów czyli Ayahuasca, moja percepcja życia nabrała zupełnie innego znaczenia, inne rzeczy są dla mnie dzisiaj istotne.
Czy Polki wyróżniają się duchowością?
Myślę, że nie różnią się od innych kobiet, ale to też zależy od kobiety, nie lubię uogólnień.
Jak powinna wyglądać Polka w wydaniu Arkadiusa?
Powinna być inteligentna, niezależna i silna, a zarazem kobieca.
Przeprowadzając się do Londynu, miałam wrażenie, że nagle puszczają hamulce. To co założę w Londynie, niekoniecznie spotka się z aprobatą warszawskiej ulicy. Tutaj wszystko jest dozwolone. Nawet golizna nie budzi nadmiernego zainteresowania. Czy Polakom brakuje wyobraźni czy to lenistwo umysłowe, a może coś innego? Dlaczego polska moda uliczna to sztampa i nuda?
Myślę, że jest to związane z faktem, iż Londyn zawsze był stolicą świata, w związku z tym na ulicach tego miasta można było zobaczyć „blend” (mieszankę- przyp. redakcji) wszystkiego co się działo na świecie. Warszawa natomiast jest stolicą prowincjonalnej i zakompleksionej Polski, więc efekt jest właśnie taki jaki jest.
Zapoczątkowałeś pokazy mody w stylu kontrowersyjnych happeningów. W tym roku na London Fashion Week – Vivienne Westwood pokazała swoją kolekcję „Climate Revolution”, zwracając uwagę na problem ocieplajacego się klimatu. Czy uważasz, że w tym właśnie kierunku powinna iść moda i jej pokazywanie? Czy moda może być moralna?
Myślę, że powinna być. Jeśli projektanci byliby ludźmi wrażliwymi na problemy otaczającego nas świata, zabieraliby głos w wielu sprawach. Niestety 99% z nich martwi się tylko o to, kiedy będzie mógł sobie kupić najnowszą torebkę od Louis Vuitton, czy buty od Laboutin lub pić szampana w bardzo drogim klubie.
Ubierałeś gwiazdy tj. Christina Aguilera, PINK, Dita von Teese. Jak się pracuje z gwiazdami światowej estrady?
Większość gwiazd światowej estrady nie ma pojęcia o modzie. Współpraca z nimi opiera się zawsze na współpracy ze stylistami, którzy tworzą ich wizerunek. Gdyby nie Nicola Formichetti- to Lady Gaga nigdy nie zaistniałaby na światowej scenie, tak jak zaistniała dzięki jego pracy.
Powiedziałeś, że w świecie mody czułeś się jak „ryba w klatce a nie w wodzie”. Dlaczego?
Gdyż jest to bardziej świat biznesu i sprzedaży a nie sztuki, czy wartości moralnych.
Jesteś wegetarianinem a Twoje projekty bywały dość „krwawe”. Czy szanujesz bardziej zwierzęta niż ludzi?
Zdecydowanie zwierzęta i natura zasługuje na więcej szacunku niż ludzie. Ludzie są najwiekszą plagą dla planety Ziemi.
Na świecie panuje teraz trend projektowania masowej mody przez wielkich krawców. Ty też masz za sobą ten eksperyment, zaprojektowałeś linię dla Ravela w 2004 roku. Czy to był dobry krok?
Myślę, że jest to dobry pomysł aby udostępnić High Fashion dla ulicy. Wszystko po to, aby była ona dostępna dla każdego. Nie lubię elitarnej mody, nie lubię snobizmu.
Jak się zmienił Arkadius, czy dalej jesteś zbuntowanym, Czarnym Piotrusiem mody?
Nie, już nie jestem, gdyż nie mam już nic wspólnego z modą. Mam inne życie, inne realia, bardzo daleko od poprzedniego „pustego” świata.
Co teraz projektujesz?
Zajmuję się bardziej sztuką, ale czasami też projektuję architekturę, wnętrza, unikatowe meble.
Wrócisz do wielkiej mody?
Jednego się w życiu nauczyłem: „never say never”! Czyli nigdy nic nie wiadomo, co może nastąpić w przyszłości, więc nie mówię nie!
A do Polski wrócisz?
Póki co nie mam takich planów, ale nigdy nic nie wiadomo.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Rozmawiała: Gosia Szwed
Zdjęcia: prywatne archiwum Arkadiusa, www.arkadius.com, internet
POKAZY ARKADIUSA