Przyjaźń, komedia i dużo dobrej muzyki

            Czy można pokazywać w filmach problemy zdrowotne bez umartwiania się nad osobą chorą? Zdecydowanie tak! Czy niepełnosprawny ma szansę być traktowany normalnie, a nie jak obiekt muzealny, który należy szanować, ale nie wypada podchodzić do niego zbyt blisko, by go „nie uszkodzić”? Pod każdym względem ma! Natomiast bardzo często się o tym zapomina lub też nie potrafi się myśleć o osobach kalekich jak o zwyczajnych ludziach z takimi samymi problemami, marzeniami, potrzebami jak każda z was. Główny bohater „Nietykalnych” –  Philippe (grany świetnie przez François Cluzeta) mimo własnego paraliżu bardzo chce pozostać po prostu przeciętnym mężczyzną, w czym pomaga mu zatrudniony niedawno Driss (w tej nagrodzonej Cezarem roli Omar Sy).

            Początek filmu, będący retrospekcją zdarzeń, które swoją drogą miały miejsce naprawdę, zaczyna się dość groźnie, bo od policyjnego pościgu… Po krótkiej chwili widzowie przekonują się jednak, że film, na który wybrali się do kina nie jest z gatunku sensacyjnych, a raczej komediowych, o czym świadczy niespodziewany obrót wydarzeń.       
     
Sama historia przyjaźni Philippa i Drissa, o której opowiada film „Nietykalni”, również rozpoczyna się w całkiem interesujący sposób. Driss – chłopak, który ostatnie sześć miesięcy spędził w więzieniu, po wyjściu z niego potrzebuje pieniędzy. Jedynym rozwiązaniem jest dla niego zasiłek, ale żeby go otrzymać musi się on zgłosić do jakiejkolwiek pracy, skąd ma otrzymać podpis na odpowiednich dokumentach. Przypadek chciał, że trafił on właśnie do domu Philippa, gdzie od razu wzbudził zainteresowanie gospodarza. Ten zamiast podpisać Drissowi zaświadczenie zrobił mu niejako na złość i zatrudnił go na okres próbny. Chłopak po wyrzuceniu go z domu przez własną matkę bez zastanowienia przyjmuje propozycję Philippa. Od tego momentu zaczyna się nowe, zupełnie inne od ówczesnego życie Drissa. Dlaczego Philippe wybrał akurat Drissa na swojego pomocnika, pielęgniarza, a przypadkiem okazało się, że też przyjaciela? – gdy to odkryjecie stwierdzicie, że odpowiedź była naprawdę prosta, wręcz oczywista. 

            Film ten to w pewnym sensie opowieść o przyjaźni dwóch mężczyzn z dwóch odmiennych od siebie światów – bardzo zamożnego i paryskich slumsów. Nie ma się jednak czego bać, bo nie jest to nudny i powielany w innych obrazach wątek. Jako widzowie już po kilku scenach będziecie potrafiły dostrzec wspaniały realizm pokazany przez dwóch reżyserów – Oliviera Nakache i Erica Toledano. To, co zadziwia, ale i wywołuje u odbiorców uśmiech to próba jakby „odczarowania” tego okropnego stanu, jakim jest kalectwo i zademonstrowaniu rzeczywistych pragnień pojawiających się u osób żyjących w nim obok każdej z was.
            Tym, bez czego ten film nie mógłby być tak niezwykły to niesamowita muzyka! pojawiająca się w trakcie wielu scen. Wśród utworów można doszukać się takich klasyków, jak: „Feeling good” Niny Simone, „The Ghetto” Georga Bensona, „September” Earth, Wind & Fire, jak również kompozycji stworzonych przez włoskiego kompozytora Ludovico Einaudi. Polecam ze wszystkimi detalami!
Magdalena Smolarek