Dzisiaj pewnie Was nieco zaskoczymy. Rozpoczynamy nową serię artykułów regionalnych. Będziecie się mogły dowiedzieć trochę o specyfice życia w naszych krajach, o polonii, o naszych zajęciach, zainteresowaniach, kulturze. Dziś pierwszy artykuł z tej serii…o kościele w Holandii.
MARIAKERK BUSSUM |
Słów kilka o Królestwie Niderlandów
Tematy moich tekstów prawie zawsze wymyśla życie. Tak pracuję. Często nie muszę nawet długo czekać na to, co chcę opowiedzieć czytelnikowi. Rozglądam się, a emocje i myśli przychodzą same. Zostałam poproszona o pokazanie kobietom z różnych stron świata mojego życia w Królestwie Niderlandów. Od czego zacząć? Tyle jest do opowiedzenia, tyle do pokazania.
Do pokoju wpadła moja córeczka, krzycząc – mama nigdy nie zgadniesz, co się stało! Wróciła właśnie ze swoim tatą z próby chóru. Mój mózg zaczął pracować bardzo szybko, widząc jej zachwyconą twarzyczkę.
– Naprawdę? Możesz? Zapytałam zbijając ją z tropu. Nie wiedziała jakim sposobem się domyśliłam.
– Co?
– Pozwolono ci zaśpiewać w czasie nadchodzącej niedzielnej mszy. – Zgadłam wpędzając ją i mojego męża w osłupienie. Nasza córeczka wróciła z drugiej próby, więc udział w publicznym wystąpieniu był jeszcze bardzo wątpliwy. Pewnie dla moich najbliższych fakt, że się domyślę, jeszcze bardziej.
KERKNAARDEN |
Gdy kilka dni później, w niedzielę, siedziałam i patrzyłam, jak moja córka śpiewa, wiedziałam już, o czym napiszę. Pokażę Wam jak wygląda kościół w Holandii.
Należy chyba zacząć od tego, że przeżywa on poważny kryzys, który trwa już od bardzo dawna. Wiele osób zastanawia się, dlaczego tak się dzieje. Zapewne jednym z powodów jest fakt, że Holendrzy nie lubią, gdy ktoś im dyktuje, jak się powinni zachowywać i co powinni robić. Wiele osób kwestionuje również logikę wiary. Nieliczni wiedzą, że wiara nie musi być logiczna.
Na światło dzienne wychodzą wciąż bardziej przerażające historie, które latami były ukrywane. W wydarzenia tak straszne, że nie mieszczą się w głowie, zamieszani są księża i zakonnice. Jest mowa o gwałtach, znęcaniu się, okaleczaniu i zgonach w niewyjaśnionych okolicznościach. Najczęściej jest mowa o szkołach lub sierocińcach przyklasztornych.
Do kościołów chodzi coraz mniej osób. Świątynie pustoszeją i podupadają, bo nikt o nie nie dba. W miasteczku sąsiadującym z miejscem, w którym mieszkam, dwa kościoły zostały przebudowane na mieszkania. Sprawdziłam; 100 m2 święconej powierzchni kosztuje prawie 400.000E.
Ludzie jednak potrzebują wiary i potwierdzenia, że coś „tam” jest. Wiele osób zwraca się w kierunku filozofii wschodu, bo mimo, że tak odległa, łatwiej potrafi dostosować się do współczesnych czasów, lub może jest bardziej uniwersalna.
Moje dzieci potrzebują wiary w to, że po chmurach spacerują aniołki. Nieodwracalność odejść jest dla nich i dla mnie nie do pomyślenia. Dlatego my chodzimy do kościoła, by spotkać się z Siłą ponad nami. W tym roku moje dzieci przystąpiły do sakramentu Pierwszej Komunii Świętej. Byłam pod wielkim wrażeniem tego, z jakim pietyzmem przygotowywany był ten dzień. Byłam też bardzo zaskoczona, gdy usłyszałam, że muszą „wypożyczyć” księdza. W Holandii brakuje kapłanów. Dlatego msze prowadzą albo diakoni… albo kobiety. Naprawdę, piszę o kościele rzymskokatolickim. Dowiedziałam się, że spowiedź święta jest organizowana raz w roku, ale jeśli jest ktoś chętny, można się umówić dodatkowo.
Kościół tutaj przypomina dom. Wchodząc do niego, czuć ciepło. Nie ma w nim przepychu, ale wyczuwa się obecność dobra. Często jest tam też osoba, gotowa udzielić informacji, pomocy. Po mszy organizowane są spotkania przy kawie, w czasie których można porozmawiać. W Holandii nie chodzi się do kościoła, bo tak się robi w niedzielę, tutaj ludzie idą, bo mają taką potrzebę. Chcą się spotkać z tym ciepłem i duchowością. Być może dlatego w czasie niedzielnej mszy w ławach zasiada tak mało osób.
Królestwo Niderlandów jest prawdopodobnie jednym z najbardziej laickich państw w Europie. Prawie połowa mieszkańców tego kraju deklaruje się nie być wierzącymi. Kościół w kraju tulipanów nie bierze udziału w życiu politycznym. Oczywiście jego obecność jest akcentowana w czasie ważnych wydarzeń państwowych i społecznych. Ślub następcy tronu księcia Willema Alexandra i księżniczki Máximy, odbył się przed ołtarzem, podobnie jak pogrzeb księcia Bernharda, męża panującej obecnie królowej Beatrix.
A chór? Było cudownie! Chwilami widziałam, że jeszcze niektóre utwory sprawiają naszej córce trudności, ale przeżycie było niezwykłe. Muzyka wypełniła nie tylko mury kościoła, ale i wnętrza zebranych.
Już wiem, gdzie zabiorę Was następnym razem; na wyprawę do Amsterdamu, stolicy państwa Wiatraków, Tulipanów i Serów.
Tekst: Agnieszka Steur
Zdjęcia: agencja nieruchomości Funda, internet