„Burza” Szekspira w Teatrze Polskim w Warszawie w reżyserii Dana Jemmeta

W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia zaprosiłam rodziców na „Burzę” Szekspira w Teatrze Polskim w Warszawie. Nie wiem dlaczego wyobraziłam sobie, że będzie to klasyczne ujęcie, z tropikalną wyspą i oceanem w tle. Może dlatego, że teatr Polski jest pięknie odnowiony na swoje stulecie, kasy na Krakowskim Przedmieściu robią bardzo eleganckie wrażenie, no i ta tradycja! Będzie więc odświętnie i kulturalnie.
A tu w pierwszych minutach sztuki androgeniczna rapperka Ariel (Lidia Sadowa) wylewa kubły wody na wrzeszczącego Kapitana. Nie ma żadnego statku, burza szaleje na obrzępanym zgniłozielonym basenie, wyglądającym dokładnie jak ten rozpadający się na warszawskiej Skrze. I jeszcze na dodatek otoczonym drutem kolczastym.  Trochę z przerażeniem obserwuję z drugiego rzędu chlupiące zarówno na aktora jak i na widzów strugi a potem wygrzebujące się ze starych szmat postaci Prospera i Mirandy. To bezdomni – okaleczni, brudni, napędzani alkoholem i nędzą  – rozbitkowie świata. Rodzice wstrzymują oddech…

Propero (Andrzej Seweryn) w poszarpanym czerwonobrudnym płaszczu maga grzmi ze sceny. Kaliban (Piotr Cyrwus) – syn wiedźmy i diabła – jest najbardziej odrażający ze wszystkich – to pokiereszowany i nękany paraliżującymi skurczami strzęp człowieka.  Obaj walczą o panowanie nad wyspą, światem, jego duszami i żywiołami. Wśród nich wyelegantowane i prześlicznie obute postacie-marionetki rozbitków z włoskiego statku: Alonso, Stefano,Trynkulo, Gonzalo, Sebastian, no i Ferdynand – bratanek Prospera. Wszyscy bardzo sztuczni, z innego, ułudnego świata pełnego intryg i dostatku.
Brytyjska wersja „Burzy” reżysera Dana Jemmeta i scenografa Dicka Birda w Teatrze Polskim jest wstrząsająca. Ale nie tylko z powodu ich depresyjnych dekoracji i nędzarskiej charakteryzacji głównych aktorów. Te oczywiście szokują ale i czynią z „Burzy” jakby zupelnie nową sztukę.
Prawdziwy wstrząs to charyzma Andrzeja Seweryna i jego zespołu aktorów. A więc w końcu jest tak jak miało być u Szekspira: Prospero panuje nad nami i dopiero na koniec sztuki oddaje władzę. Przez 2 i pół godziny cały świat należy w 100 procentach do zespołu Teatru Polskiego. Wychodząc z rodzicami na Krakowskie wracamy do naszego świata i żywo dyskutujemy. Okazuje się, że właśnie o to chodziło, a nie tylko o to żeby było ładnie i kulturalnie.
Tekst: Gosia Furlong 
Zdjęcia: internet