„Nie tworzę biżuterii, która by podążała za tredami. Ja chcę projektować biżuterię, która będzie przekazywana z pokolenia na pokolenie, ponadczasową i drogocenną.” Kasia Piechocka

Foto: Aga Apolinarska
Kasia Piechocka podczas sesji zdjęciowej projektu FASHION CULTURE
Kasię spotkałam na sesji zdjęciowej projektu Fashion Culture. Jej biżuteria od razu przykuła moje oko i kupiła serce. Niczym typowa kobieta – sroka, kocham biżuterię, a szczególnie tą tak misternie łączącą nutkę nostalgii z nowoczesnośćią. Kasia to projektantka niezwykła. Jej biżuteria podbija gusta kobiet z całego świata, często jest wykorzystywana w projektach editoriali dla znanych magazynów. Jej projekty to mieszanka wysublimowanego smaku, przyprawiona nieco pazurem, obsypana posypką nowoczesności. Wykonana z kamieni i metali szlachetnych, budzi podziw dla kreatywności i warsztatu. Dziś Kasia opowiada nam o swojej pasji i zawodzie zarazem.


Rozmawia: Gosia Szwed

-Kasiu, studiowałaś w St. Martins College. Jak wyglądają studia projektowania biżuterii i to na jednej z najlepszych uczelni na świecie?

Wszyscy wokół mówią, ze studiowanie na CSM jest niesamowicie ciężkie, pełne nieprzespanych nocy, ciągle goniących terminów, łez i stresu. Ja jednak posiadalam tak ogromną chęć uczenia się i odkrywania coraz to nowych rzeczy, że nawet te nieprzespane noce byly przyjemnością. Zazwyczaj byłam pierwszym studentem, który czekał na otwarcie pracowni i ostatnim, który z niej wychodził. Pamiętam, że zarówno na pierwszym, jak i na drugim roku, wślizgiwałam sie do pracowni podczas wieczorowych kursów i zajmowałam wolne biurko jubilerskie gdzieś w kącie, by tylko móc zrobić co dodatkowego, na przyklad na konkursy.



-Ciężki to był czas?

Tak, ale nie pod względem nawału projektów czy nauki, bo to dawalo mi wiele radości i satysfakcji. Pierwsze półtora roku były niezmiernie ciężkie, gdyż był to czas, kiedy spędzałam na uczelni pełne pięć dni w tygodniu, do późnych godzin nocnych siedzialam nad rysunkami, a w weekendy pracowałam. Wolne więc przypadały jedynie w okresie świątecznym i letnim, czyli co kilkanaście tygodni. Później rzucilam pracę by móc troszkę odetchnąć i w pełni skupić się na projektowaniu. Finansowo natomiast było ciężko, pomimo kilku stypendiów, które otrzymywałam. Możecie sobie wyobrazić ile kosztowało choćby wyprodukowanie kolekcji zrobionej tylko z metali i kamieni szlachetnych. Teraz jednak wiem, ze rzucenie pracy było zdecydowanie jedną z najlepszych decyzji, jakie mogłam wówczas podjąć.
Skórzany naszyjnik. Projekt: Kasia Piechocka, zdjęcie: Piotr Gorka, make- up: Kamila Siemiątkowska

-Na co profesorowie zwrócili szczególną uwagę w Twoich projektach?
Głównie na detal, przemyślaną linię oraz dobre wykończenie. U mnie nie ma miejsca na błąd czy niedociągnięcie. Od samego początku nie potrafiłam ‘przymknąć oka’, jeśli nawet oznaczało to, że ten sam element muszę powtórzyć kilka razy. Wiem, że wykładowcy to doceniali, czego dowodem byl choćby fakt, iż już na pierwszym roku, odsyłali do mnie innych studentów bym im pomogła z detalami czy w rozwiązaniu technicznych problemów.
-Kiedy po raz pierwszy wykonałaś jakiś kawałek biżuterii?

Pomijajac pierścionki z trawy, które robilam jako mała dziewczynka, to bylo to dopiero na pierwszym roku studiów i była to bardzo prosta obrączka z mosiądzu, którą wciąż mam w szufladzie.

Pierścień- Marriage a’la Mode 2010. Projekt: Kasia Piechocka

-Przeglądając Twoje portfolio, natknęłam się na rybi temat…dlaczego akurat taka tematyka fascynuje artystkę, czy masz jakiś szczególny stosunek do zagadnienia wędkowania?

Kolekcja ‘O mężczyźnie, który kochał łowić ryby’– to była moja kolekcja zarówno dyplomowa, jak i debiutancka, ale przede wszystkim została ona od samego początku dedykowana mojemu ojcu, którego straciłam kilka lat temu. To on kochał wędkarstwo, a ja odkąd tylko pamiętam, byłam otoczona przeróżnym sprzętem oraz akcesoriami do łowienia ryb.  Uwielbiałam oglądać ręcznie robione spławiki, haczyki i inne przyrządy, które tata mial w swoich specjalnych pudełeczkach.
Tak więc tematyka ta jest mi szczególnie bliska, aczkolwiek nie mogę sie juz doczekać, aby rozpocząć nową, tematycznie bardzo inną- kolekcję.

Pierścienie- Green and white eyed fish. Projekt: Kasia Piechocka

-Jak wygląda proces projektowania biżuterii? Ile trwa?

Na to pytanie jest bardzo trudno odpowiedzieć, gdyż proces projektowania i wykonania biżuterii składa się z wielu czynników, które mogą się różnić, w zależności od tego jak skomplikowany jest element.
Jeśli projektuję całą kolekcję, to zaczynam od zapoznania się z danym tematem: muzyką, modą i architekturą danego okresu lub otaczajacą wybrany charakter- jest czymś, co zawsze mnie inspiruje. Selekcjonuje więc zdjęcia, wybieram gamę kolorów i rozpoczynam rysowanie. Zaznaczam główne linie, kreuję kształty, łączę je i rozdzielam. Trwa to kilka dni. Dopiero w późniejszym etapie podejmuje decyzję, które z tych form będą lepiej działać jako pierścionek, a które jako naszyjnik czy kolczyk. Wówczas bawię się z rozmiarami, poszerzam i zwężam elementy, znów łączę je ze sobą lub upraszczam. Często mam ponad dziesięć wersji jednego elementu, ale szybko potrafię wyselekcjonować ten, który jest najbardziej udany. Wybór końcowych form jest bardzo szybki. Na tym etapie już wiem jakich kamieni chcę użyć, jakie kształty, jakie kolory i jaki będzie sposób ich osadzenia. Wtedy dopasowuje kolorystycznie metale, rodzaj łańcuszków, zapięć czy łączeń.




Wszystkie elementy rzeźbię recznie w wosku. Zdaża się, że wyrzeźbienie jednej rzeczy zajmuje mi cały dzień, lub nawet dwa, bo tutaj łatwo o błąd i wtedy wszystko trzeba zaczynać od nowa. Następnie zanoszę to do odlewni, a po odbiorze obrabiam cały element i ponownie oddaję do odlewni, by zostały wykonane formy oraz by po raz kolejny odlać każdy element z osobna, który będzie finałowym produktem. Obróbka tych rzeczy często jest długa i żmudna. To jest etap ciągłego piłowania, lutowania i dopasowywania, ale gdy to już  jest gotowe to przychodzi czas na kupno specjalnie wyselekcjonowanych kamieni, które oddaje do osadzenia razem z wybranymi rzeczami. Później czas na polerowanie, wybicie próby, czasem pozłacanie lub rodowanie i końcowe łączenie elementów, co już jest ostatnim ogniwem całego tego skomplikowanego łańcuszka.

Wykonywanie rzeczy na specjalne zamówienia wygląda nieco inaczej. Tutaj bezpośrednio pracuję z klientem i poznaj się jego upodobania. Zaczynamy od ustalenia budżetu, a później metali i kamieni, jakich użyjemy. Klient zazwyczaj już wie czy chce pierścionek czy parę kolczyków, więc punkt zaczepienia mamy, ale proces może trwać od około czterech tygodni do kilku miesięcy! A wszystkie te rzeczy to zazwyczaj unikaty, z którymi ciężko sie rozstać. Uwielbiam jednak tą część mojej pracy bo wiem, ze każda z tych rzeczy jest czymś bardzo personalnym i niezmiernie ważnym, a najpiękniejszą zapłatą jest ogromny uśmiech klienta i niepowtarzalny blask w oku.
Proces twórczy

-Czy w świecie biżuterii możemy mówić o trendach?

Zdecydowanie tak. Jeszcze niedawno bizuteria była jedynie dodatkiem do ubioru. Dzisiaj już jest uznawana  (tak samo jak moda) za silną, osobną dziedzinę sztuki , czego dowodem moze być choćby „Vault Rock”, odbywający się podczas London Fashion Week.  

Pierścień Charlie. Projekt: Kasia Piechocka


-Podążasz za nimi?

Nie tworzę bizuterii, która by podążała za tymi tredami. Ja chcę projektować bizuterię, która będzie przekazywana z pokolenia na pokolenie, ponadczasową i drogocenną. Taką, która na przyklad stanie sie częścią rodzinnej historii.

-Twoje projekty są uznawane za innowacyjne, prowokacyjne. Czy masz naturę buntowniczki?

Chyba trochę tak, choć myślę, że ten bunt przerodził się w siłę, większą pewność siebie i ciagłą chęć eksperymentowania. Lubię stawiać czoła wyzwaniom.

Naszyjnik z ości. Projekt: Kasia Piechocka

-Jak byś miała opisać swoje projekty niewidomej osobie, jak byś to zrobiła?

Moja biżuteria to zbiór kształtów, rzadko powielających się, ale kontrolowane linie i mocno wypolerowana powierzchnia- charakteryzuje je wszystkie.  Są to pełne formy, często proste, lecz każdy ich kąt, wcięcie i zaostrzona krawędź są dokładnie przemyślane. Większość rzeczy jest duża i ciężka. Mało podobna do klasycznej biżuterii, która kupić można u jubilera, choć większość technik oraz materiały, jakich używam, są tradycyjne. Nazwałabym je małymi rzeźbami. Kolory są tu często stonowane. Na jednej rzeczy nie znajdzie sie ich więcej niż trzy, choć odcieni jednego koloru może być więcej. Noszą ją ludzie pewni siebie, indywidualisci, miłośnicy oryginalnych rzeczy.

-Wyobraź sobie, że masz za zadanie zaprojektować biżuterię podsumowującą zeszły rok. Jak wygląda?

Składała by się z elementów wciąż rosnącyh w skali.  W niektórych miejscach pojawiły by się kolorowe, pięknie oszlifowane kamienie, o różnych ksztaltach. Na pewno znalazłoby się tam kilka wgłębień, pokrytych czarnym rodem, ale wypolerowane złoto i srebro zdecydowanie by dominowało.

-Ulubione materiały, z których kreujesz?

Złoto, srebro i kamienie szlachetne.

Fish cufflings. Projekt: Kasia Piechocka


-W kilku wywiadach z Tobą przeczytałam, że projektujesz biżuterię pod konkretne osoby, pod ich osobowości, zainteresowania. Czy taka personalizacja w świecie tzw. świecidełek się opłaca. Dużo masz klientek, które wolą czekać na swój naszyjnik niż pójść do jednej z sieciówek i zakupić sobie coś z przeceny na wieczór?

Zakup ‘świecidełek’ z przeceny na jeden wieczór, a wydanie kilkuset czy kilku tysięcy funtów na jeden wisiorek nie jest czymś, co należy porównywać. ‘Świecidełka’ są często oznaką chęci podążania za  modą, i sa to niestety często rzeczy, które z łatwością idą w niepamięć. Myślę, że moje rzeczy są łączone z przywiązaniem oraz uczuciami,i i są to rzeczy, które chcesz nosić nie tylko w tym sezonie, ale przez kolejne lata. Moi klienci (bo są to również mężczyźni) kupują zarówno jeden, jak i drugi rodzaj bizuterii, co jest często spotykane w naszych czasach. I nie przeszkadza im fakt, że muszą na nią czekać kilka czy kilkanaście tygodni. To raczej wzbudza ekscytację i podniecenie, a nie frustrację.
Taki rodzaj pracy zdecydowanie się opłaca przede wszystkim ze względu na bliski kontakt z klientem oraz możliwością eksperymentowania z nowymi technikami.




-Zdobyłaś wiele nagród…które najbardziej cenisz, czy tego typu nagrody pomagają w karierze?

Każda nagroda jest dla mnie równie ważna i większość z tych, które zdobyłam są cenione w gronie projektantów biżuterii. Niestety nie potrafię jeszcze dobrze tego wykorzystać. Zazwyczaj wszystkie dyplomy chowam do szuflady, a sukces wygranej zachowuję dla siebie. Powoli uczę się jak to zmienić, bo sądzę, że te wygrane zdecydowanie pomagają w osiągnięciu wyznaczonych celów.

Dekoracje na piersi. Projekt: Kasia Piechocka


-Wzięłaś udział w projekcie Fashion Culture. Dlaczego?

Bardzo spodobała mi się idea projektu Fashion Culture, którego celem jest  promowanie młodych talentów z Polski i z Anglii. Projekt pozwala na nawiązanie kontaktów między sobą oraz podpatrzenie, jak tak różniące się od siebie ‘szkoły’ projektowania pracują, czym się inspirują i w jaki sposób dążą do celów. Dla mnie wzięcie udziału w tym projekcie jest szczególnie fascynujące, jakoże skończyłam szkołę plastyczną w Polsce, a ukończyłam studia w Londynie, miałam możliwość ‘posmakowania’ obu systemów nauczania i doświadczenia obydwu kultur. Poza tym ogromną radością jest mieć możliwość wzięcia udziału w projekcie typowo modowym pomimo, iż jestem projektantką bizuterii.

Kasia Piechocka backstage FASHION CULTURE, modelka: Maria Golnik, foto: Monika Jakubowska


-Czy idea integracji kultury polskiej z angielską to jest wg Ciebie dobry kierunek rozwoju mody dla stron?

Zdecydowanie tak. Myślę, że obie strony mogą się wiele od siebie nauczyć. Moim zdaniem polskim projektantom czasem brakuje szalonego i abstrakcyjnego podejścia do mody, a brytyjskim- oka do detali i perfekcyjnego wykończenia. Dlatego projekty takie jak Fashion Culture są idealnym pomostem dla rozwoju obu tych krajów w dziedzinie projektowania.
– Opowiedz nam o swoich marzeniach i najbliższych planach.

Marzeń i planów jest mnóstwo, niektóre już wybiegają poza ramy tego nowego roku. Na pewno nowa kolekcja wyjdzie w tym roku, więc wiele pracy i energii skupiać się będzie właśnie na tym, szczególnie, że ma być to współpraca z innym artystą. Poza tym mała kolekcja na drugą edycję Fashion Culture jest już w drodze, a także zarezerwowanych jest kilka sesji zdjęciowych. W planach są również targi jubilerskie oraz tzw. pop-up sklepy, prowadzone zarówno z grupą Aurum of London, której jestem czlonkiem, jak i grupa charytatywna, pomagająca młodym artystom. Planuję również wyjazd do Azji, który ma być częścią kolejnego charytatywnego projektu, ale przed tym czeka mnie dluga i kręta droga stworzenia planu i znalezienia sponsorów, którzy umożliwił by mi zarówno lot, jak i pobyt w docelowych miejscach. Poza tym mam nadzieję na rozbudowanie listy kupców detalicznych oraz prywatnych klientów. Chciałabym stworzyć nową stronę internetową i  marzę o prywatnym studiu, w samym sercu Hatton Garden, kilku nowych maszynach i jeszcze większej ilości już upatrzonych książek.
-Dziękuję Ci serdecznie za rozmowę i życzę realizacji planów.
Dziekuję również i życzę kolejnego udanego roku zarówno Tobie, jak i wszystkim lejdiz.
 Zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum artystki. www.kasiapiechocka.com