„Nie będę kelnerką na bankiecie życia, na którym ucztuje samiec”

 (cytat z filmu „Seksmisja”)

Otóż to moje drogie Lejdiz. Czy jestem feministką? Nie. Czy jestem za równouprawnieniem? Poniekąd tak. Czy jestem za seksmisją? Czasami mam wrażenie, że ten proces już nastąpił.
Załóżmy, że jestem samotna i mam za zadanie znaleźć samca w celu utworzenia rodzinnego, ciepłego i nieustannie się palącego ogniska.

Praca syzyfowa– powiecie. Otóż szukam samca na portalach, w klubach nocnych. Jestem singielką i wszystko mi wolno. Czepiam się każdej okazji. Bywam na bankietach i domówkach, zaglądam na speed dating. Gdzie namierzysz samca- a tam gdzie są baby, muzyka i piwo. Z natury bowiem osobnik po instytucjach innego typu porusza się dosyć bezwładnie. Nie kojarzy faktów, nie umie robić rzeczy kilku naraz. Nie składa wniosków do kupy, tworząc z nich jedną, dobrze zmontowaną całość, chyba że jest to komputer- środek do celu.

Po co nam nam facet?- pytam niemal codziennie. Umiem wbijać gwoździe, wkręcać nowe żarówki, potrafię napompować koła, pomalować ściany, jak trzeba to nawet półkę powieszę i szafkę sklecę. Ba nawet jestem doradcą w sprawie wlewu oleju do samochodu i wiem kiedy klocki hamulcowe wymagają wymiany. A on wciąż nie pojmuje, że białe rzeczy pierze się oddzielnie, że płyn do płukania wlewa się do trzeciej szufladki, a deskę klozetową należy opuścić po czynności np. bo zagraża życiu kota. Nie pamięta też  kiedy są urodziny własnych dzieci, że trzeba zamówić tort, urządzić przyjęcie, nie notuje, że za tydzień jest zebranie w szkole. I przenigdy nie pojmie faktu irytacji w razie napotkanej na środku sypialni zużytej skarpety. Nie rozumie też konieczności dopasowania koloru zasłon do dywanu ani krawata do koszuli. Bohaterowie „Seksmisji” twierdzą, że samiec jest gatunkiem zapewniającym kobiecie przyjemność, że sprawiają, że nam jest lepiej.

W jakiej dziedzinie?- pytam. Od dawna wiadomo, że nawet sprawy seksu można rozwiązać bezpłciowo, bądź z pomocą przedstawicielki płci tej samej. Nie żebym optowała za pożyciem intymnym z kobietą, ale to już jest kwestia jakości i wyboru własnego. Kwestia biologii, chemii i przyciągania. Tak już wiele z nas już z natury zmontowana, że feromony wysyła, a samiec odbiera i uwodzi. Naukowo podchodząc do tematu, to kwestia jedynie działania hormonów. W obecnym czasie równouprawnienia, facet potrzebny jest nam zazwyczaj jak dziura w moście.

Prawdziwych bowiem, takich z krwi i kości gentelmanów, już nie ma. Wyginęli bezpowrotnie, niczym dinozaury.  Tych, którzy zachowali pewne cechy osobnicze też zbliżają się ku zagładzie. Pozostały samcopodobne twory, które zachowują jedynie zewnętrzne oznaki gatunku.

Dziś facet ryczy na kreskówkach, biega z butelkami  z mlekiem, przewija kupki. Ba nawet w niektórych przypadkach siedzi w domu z gromadką, podczas gdy kobieta zadecyduje o karierze. Większosć kobiet, które znam na równi zajmuje się gospodarstwem domowym. W razie konieczności malowania pomieszczeń- pokrywa farbą na równi z mężczyzną. Podczas awarii samochodu- na równi wyjmuje podnośnik i zmienia koło bądź opcjonalnie na równi sięga po telefon i dzwoni po pomoc. Podobnie ma się sprawa z zapchaną toaletą, footballem, koszykówką, wyścigami samochodowymi. Wszystko jest na równi. Zatem szukam wciąż dowodu na to, że istnienie faceta w życiu kobiety jest niezbędne.

Prokreacja! Ach tak odwieczne zadanie samca. Po poczęciu dwóch, bądź trzech osobników, zadanie samca się kończy. Może udać się na zasłużoną kanapę i pić piwo, przeskakując z kanału na kanał.Jak wiemy i problem poczęcia został rozwiązany. Dzieci z probówek to codzienność. Klonowanie człowieka już w laboratoriach kiełkuje. Tylko kościół wszystkim grozi i placem wymachuje. Czyżby stał się jedynym obrońcą gatunku? Kościoły w końcu są typowo patriarchalne, nie ma tam też miejsca dla kobiet, chyba że usłużnych sióstr. Może dlatego ta instytucja upada. Brakuje wiernych bo wzrosła świadomość kobiet, a organizacje zajmujące się równouprawnieniem tychże instytucji jeszcze nie objęły swoimi mackami. Brakuje…bo nikt nie wierzy światu, w których dla kobiet miejsca nie ma. A świętości nie szargać, bo trza żeby święte były? Może kobiety nie chcą być rządzone, kierowane czy instruowane przez zaborczych w wiedzę nieziemską facetów? Jakim prawem pouczają nas ci, którzy o szarym życiu codziennym kobiety nie mają pojęcia?  Może faceci nie potrafią żyć bez kobiet, a my doskonale sobie radzimy bez mężczyzn?

Temat zatem Wam zostawiam ogromny. Do czego potrzebny jest facet?

Refleksynie,
Gosia Szwed

Zdjęcia: internet