Fanatyczny gen?

Radykalista podkładający bomby. Fundamentalny wyznawca danej religii czy ideologii. Polityk ze skrajnej partii demonstrujący na ulicach. Tak najczęściej definiujemy fanatyków. Ale czy te skłonności nie tkwią głęboko w każdym z nas?
Czasem ujawniają się u skądinąd rozsądnych ludzi, których spotkamy w realnym czy wirtualnym świecie. Nie nawołują oni wprost do przemocy czy nienawiści i zapewne większość z nich nigdy by nie zrobiła krzywdy komuś z przeciwnej grupy. W ich umysłach utrwalił się już jednak głęboko podział na swoich i oponentów, a jego odbiciem są nieco dziwne postawy.
Przypuśćmy, że ktoś udostępni w Internecie jakąś neutralną sentencję, z którą teoretycznie prawie wszyscy się zgadzają. Na przykład: „Nie porzucajmy zwierząt przed wakacjami”.  Jest ona jednak przesłana z profilu nielubianej przez nich osoby publicznej. Kryptofanatyk opatrzy to zaraz zjadliwym komentarzem odnoszącym się do swoich przeciwników, w stylu: „Troszczą się o pieski, a…”.

W takich wypadkach chyba lepiej milczeć, o ile nie jesteśmy personalnie obrażani. Chyba nawet bardzo spokojne i merytoryczne argumenty nie byłyby w stanie nic wnieść. Atakujący coraz bardziej się nakręca, zwłaszcza gdy przychodzą mu w sukurs sojusznicy, na czym oczywiście cierpi kultura dyskusji.
Co ciekawe, internetowy prowokator może okazać się w innych aspektach całkiem fajną osobą, jakby przywdziewał bojową zbroję tylko na pewnym polu. Czy uważa, że trzeba radykalnych środków do zwrócenia uwagi na pewne sprawy? Ale to może być niedźwiedzią przysługą i zrazić wielu ludzi do ich zgłębienia. 
Jeszcze bardziej skryty obszar fanatyzmu to pozorna rzeczowość. Nie obelgi i karykatury, ale szczegółowe opracowania poparte naukowymi dowodami, obrazujące patologie, zaniedbania i nadużycia w różnych obszarach. Czytając je w poważnych czasopismach czy w Internecie możemy doznać najpierw olśnienia: ktoś ujął merytorycznie dokładnie to, co nas rzeczywiście denerwuje w życiu społecznym czy politycznym. Może nawet dzielimy się na gorąco tymi przemyśleniami z bliskimi, interpretując w ich duchu całą rzeczywistość, zamykając oczy na wszelkie przeciwstawne argumenty.
Tymczasem warto spokojnie przyjrzeć się artykułowi jeszcze parę razy. Może okazać się, że wprawdzie jest przytoczona wypowiedź profesora ekonomii, ale znanego ze sprzyjania konkretnej opcji. Są dane z konferencji naukowej, tylko że jakoś zaproszono na nią tylko ludzi kojarzących się z jednoznacznych poglądów. A pewne socjologiczne tezy i powiązania są w gruncie rzeczy mocno naciągane. W większości przypadków prawda leży jednak pośrodku.
Co wywołuje u ludzi tendencje do fanatyzmu? Czasem może to być istotna krzywda zaznana od przedstawiciela danego środowiska, czasem mocne zaangażowanie w obronę interesów części społeczeństwa.  Co ciekawsze, czasem widać go u osób identyfikujących się z grupami mniejszościowymi. Tutaj wynika to chyba raczej z nieufności i poczucia atakowania ze strony ogółu, gdy pozornie neutralna postawa jest uważana za wrogą.
Temat nadaje się do długiej dyskusji, ale może warto najpierw przyjrzeć się sobie samym. Czy też nie nosimy już belki fanatyzmu w oku, zanim zaczniemy wyszukiwać źdźbła u oponentów?
Tekst: Ewa Mastalska