Daniel Pelka |
Umarł z wycieńczenia, bestialsko traktowany przez swoich rodziców, odrzucony przez wszystkich. Ojczym traktował dziecko zwyjątkowym wyrachowaniem. Już w 2011 w wyniku obrażeń Daniel Pelka trafił do szpitala, gdzie powstały pierwsze podejrzenia, że złamane ramię nie było wynikiem upadku z niskiej sofy, a przetrzymywanie chłopca bez pomocy przez 12 godzin po wypadku dało lekarzom dodatkowy powód do myślenia.
Dom Daniela Pelki
Opieka społeczna odwiedziła dom Magdaleny Łuczak i Mariusza Krezolka wielokrotnie zanim dziecko umarło. W szkole Daniel, pomimo czystego mundurka, zachowywał się dość osobliwie. Kradł jedzenie innym dzieciom, wybierał resztki ze śmietników i fasolki zasadzone w celu obserwacji rozwijającej się przyrody. Chłopiec chudł. Lekarz przepisał lekarstwo na…pasożyty przewodu pokarmowego. Nikt nie zwrócił specjalnej uwagi na dziecko, które w desperacji szukało jedzenia gdzie popadnie. Zmarł w wyniku urazu głowy. Jak wskazuje śledźtwo rodzice szukali w internecie „rozwiązania” na śpiączkę zaraz po morderstwie bądź też nieszczęśliwym wypadku. Chłopiec w chwili śmierci miał 4 latka i ważył nieco ponad 10 kg. Był karmiony solą, w ramach dyscypliny zamykany w maleńkim pokoiku, w którym miał jedynie zasikany, brudny materac, żadnych zabawek. Ojczym wkładał go także pod wodę i regularnie bił. Wyjątkowe okrucieństwo, przykład zaniedbania i nieludzki plan wykończenia małego człowieka. Słuchając nagrania z pogotowia głosu mamy Daniela po jego śmierci, nie można oprzeć się jednak wrażeniu, że kobieta zachowywała się dokładnie tak jak każda inna matka w tej sytuacji. Płakała, próbowała wypełnić instrukcje operatorki, czekała na pogotowie. Grała swoją rolę. Obydwoje zostali skazani na dożywocie, 30 lat bez prawa zwolnienia warunkowego. 30 wizyt z opieki socjalnej, health visitorów, lekarzy i nikt nie zauważył cierpienia dziecka, nikt nie pomógł. Fakt ten stawia pod znakiem zapytania nie tylko skuteczność działań owych służb, ale w ogóle sens ich istnienia.
Przypadek Baby P
Tak nazywano Petera Connolly, który zmarł w 2007 roku w wyniku szeregu obrażeń. Miał 17 miesięcy i był pod stałą opieką profesjonalistów, którzy mieli zadbać o jego bezpieczeństwo. W sumie w domu Petera odbyło się 60 wizyt z opieki socjalnej. Umarł w wyniku zakrztuszenia się własnym zębem, który stracił po ataku matki. Podczas sekcji zwłok stwierdzono także połamane żebra, kręgi, brak paznokci i zgniecione czubki paluszków, w sumie 50 różnych obrażeń. Matka została skazana i uznana za winną śmierci syna, ojczym i jego brat natomiast zostali uznany za współwinnego dopiero dwa lata później podczas kolejnego procesu- za gwałt na dwuletniej dziewczynce. Właśnie świat obiegła wstrząsająca wiadomość, że po odbyciu kary 5 lat, matka Petera, wystąpiła o zwolnienie warunkowe. Potwór może wkrótce wyjść na wolność. W obrębie tego samego councilu, w 2000 roku, życie straciła także Victoria Climbie. Była duszona, przypalana papierosami, bita łańcuchami od roweru. Wtedy przygotowano specjalny plan naprawczy dla opieki socjalnej, która od tej pory miała się stać bardziej czuła na wszelkie oznaki znęcania sie nad dziećmi. Przypadek Baby P jednak dowodzi, że od tamtej pory nie zmieniło się praktycznie nic.
Victoria Climbie i Baby P |
Dlaczego umierają niewinne dzieci?
Ze statystyk kryminologów wynika, że dzieci częściej zabijane są przez ojców lub partnerów matek. Szczegółowe badania przeprowadziła Dr Elizabeth Yardley z zespołem Centrum Kryminologii Stosowanej Uniwersytetu w Birmingham. Mordercy zazwyczaj nie wyróżniają się niczym szczególnym. Chodzą do pracy, udzielają się towarzysko, wychodzą z dziećmi na spacery. Zazwyczaj dzieciobójstwu towarzyszą podobne okoliczności. W 7 przypadkach na 10 dzieci były świadkami nieprzyjemnych rozstań rodziców, walki o prawo do opieki nad nimi. Grupa kryminologów wywnioskowała, na podstawie badań wszystkich przypadków zabicia dzieci od lat 80’, że część ojców nie radzi sobie psychicznie z procesem rozstawania, rozwodu i czuje, że ich męskość zostaje w pewien sposób zagrożona. Dla niektórych mężczyzn posiadanie rodziny uważane jest za życiowy sukces. W przypadku jej rozpadu, mężczyzna traci kontrolę nad swoim życiem. Do morderstwa zazwyczaj posuwa się, żeby odzyskać kontrolę i pokazać światu jaką ma władzę i że wciąż jest męski. Wielu szuka zemsty, zazwyczaj wymierzonej przeciwko żonie, partnerce, która będzie cierpiała najbardziej widząc śmierć dziecka. Zabijają, jednocześnie winiąc za ten czyn swoje partnerki.
W jakich sytuacjach giną najczęściej dzieci
Najczęściej występują dwa scenariusze. Para mieszka razem ale relacja ma się ku upadkowi, np. z powodu romansu jednego z partnerów. Ojciec nie może pogodzić się z ewentualną utratą dzieci więc wymierza matce ”karę” za pomocą morderstwa dzieci. W drugim przypadku para już nie jest razem i dzieci mieszkają z matką. Utrata kontroli nad rodziną może być czynnikiem powodującym ekstremalne zachowanie. Ojca, który nie akceptuje faktu rozpadu rodziny, przepełnia złość i chęć zemsty. Często powodem ekstremalnego stanu złości jest np. ciąża byłej partnerki z nowym partnerem. W połowie przypadków giną nie tylko dzieci, zazwyczaj morderca zabija także byłą partnerkę. Wielu dzieciobójców popełnia także samobójstwo. Zazwyczaj mężczyźni to tzw. cisi zabójcy. Pod fasadą normalnego życia, ukrywają zazwyczaj starannie przemyślany plan. Nikt się nie domyśla i nikt długo nie wierzy w to co zrobili. Zazwyczaj są widziani jako kochający ojcowie. Jedna trzecia ojców zabija nożem, najczęściej kiedy jest to także akt zemsty na partnerce i ma ona cierpieć na widok pocharatanego ciałka, także kiedy chcą pokazać swoją siłę. Większość morderców nie ma udokumentowanej choroby psychicznej. Statystycznie najczęściej morderstwa mają miejsce pomiędzy piątkiem a niedzielą.
Julie Powers |
Psychopaci czy normalni ludzie
Inne badania (The University of Manchester) pod kierunkiem Sandry Flynn, Prof. Jenny Shaw i prof. Kathryn Abel, dowodzą natomiast, że 37% morderców to osoby z chorobami psychicznymi, które w ciągu roku od morderstwa kontaktowały się z psychiatrami. Zazwyczaj cierpiały na zaburzenia osobowości czy nastroju, nie psychozy. Wg badań częściej szukają pomocy matki niż ojcowie. 20% z nich było leczonych przed popełnieniem morderstwa. Te badania również potwierdzają tezę, że większość dzieciobójców nie było chorych psychicznie, bądź też nie szukało pomocy przed popełnieniem przestępstwa. Najczęściej to był jednorazowy przypadek. Jeśli chodzi o wiek- w przypadku kobiet najwięcej dzieciobójczyń to nastolatki, które w ten sposób chciały pozbyć się noworodka z niechcianej ciąży. Najczęściej zabijane są malutkie dzieci. Badania także dowodzą, że matki częściej zabijają gdy cierpią na depresję bądź inną formę zaburzenia nastroju czy osobowości, natomiast ojcowie zazwyczaj wykorzystują śmierć własnych dzieci jako zemstę na byłej partnerce lub jako potwierdzenie swojej męskości.
Kiedy zabija matka
Matki tłumaczą się często pobódkami altruistycznymi- lepiej je zabić niż żyć np. bez ojca czy w biedzie. Drugi typ- to matki psychopatki. Trzeci- fatalny wypadek np. przy dyscyplinowaniu dziecka. Czwarty typ- to morderczynie noworodków z niechcianej ciąży. Piąty- zemsta na partnerze. W głośnym przypadku Julie Powers z 2011 roku, powodem do zabicia dzieci było ich rzekome opętanie demonami. Ojcowie natomiast wybierają taką drogę z powodu bezradności- „nie jestem w stanie zapewnić bytu mojej rodzinie, jestem za nie odpowiedzialny”.
Niestety statystyki są nieubłagane i pokazują trend wzrostowy. Giną dzieci, rodziny, matki i ojcowie. Najgorsze jest to, że to się dzieje niemal na naszych oczach. Czy jak słyszysz regularny płacz dziecka, codzienne histerie, biegniesz do sąsiadki, żeby sprawdzić co się tam dzieje? Czy obserwujesz dziecko, które z jakiegoś powodu nagle chudnie albo zaczyna się inaczej zachowywać? Czy uważasz wciąż, że dziecko jest własnością swoich rodziców i nie wolno ci się wtrącać w ich wychowanie? Może przypadek Daniela, Petera,Victorii czy małej Madzi zmusi do myślenia nie tylko służby, które są powołane po to, żeby pomagać rodzinom i chronić dzieci, ale także każdego z nasi uczuli nas na krzywdę bezbronnych, tych dla których pewnie niejeden z nas byłby w stanie oddać własne życie.
GS