Z okazji końcówki roku zabawmy się w proroków. Minione 365 dni minęło w atmosferze szalonego rajdu bez trzymanki. Europa da się lubić,choć dziś z pewnością się zastanawia czy dobrze zrobiła otwierając swoje bramy niebios dobrobytu. Z jakiegoś powodu wspólna idea poprawy jakości życia w jedności nie do końca wypaliła dla przeciętnego obywatela globalnej wioski. Wciąż są równi i równiejsi i wygląda na to, że trend będzie utrzymywał się co najmniej w ciągu następnego roku. Obecnie parlament brytyjski, mimo że cieszy się triumfem swojego państwa jako tego z najlepszą gospodarką, niezwykle rozwiniętego i pełnego potencjału, rozważa ograniczenia w dostawie równości dla ludzkości. Za nic nie przychodzi im do głowy, że być może na wyniki odpowiada właśnie znienawidzony emigrant. Dane szacunkowe mówią o popularności partii narodowościowej, która ma utrzeć nosa Cameronowi w najbliższych wyborach, a te zbliżają się wielkimi krokami, podobnie jak inwigilacja emigrantów, ograniczenie ich praw obywatelskich i epopeji wykorzystywania taniej siły roboczej do szpiku kości. A tym czasem na świecie rośnie popularność katolicyzmu. Trend wzrostowy zawdzięczamy wyluzowanemu papieżowi, który na fali krytycyzmu dla dostojników kościoła i zatwardziałości jego zwierzchników, bierze swoją teczkę pod rękę, ucina sobie przejażdżkę autobusem i krzyczy, że kłócić się w domach wolno, że człowiekiem można być.
Jednocześnie prawo do człowieczeństwa odebrano Włoszce, której wyrwano z łona dziecko i oddano do brytyjskiej adopcji. Opieka społeczna, niczym sekta iluminatów, poczuła siłę władzy i poczuła się w obowiązku walczyć z wolą rodzicielki. Jednocześnie matka z Bangladeszu, która próbowała zabić swoje dziecko, dostała prawo do życia w rodzinie, podobnie jak matka sławnego Baby P, które zostało bestialsko potraktowane kilka lat temu, w wyniku czego zmarło. Nie ma sprawiedliwości i nie ma zbytniej radości. Nasza ziemska boginka kuchenna- Nigella Lawson- zapewne osiągnie szczyty popularności bo przyznała się, że jest ludzka, że bywa niepokorna i z ideałem nie ma nic wspólnego. Przewiduję, że już podpisała milionowy deal na pikatną niczym czekolada z chilli biografię pt.”Kuchnia w domu piekieł”. Może dołączy do niej laureatka nagrody Xfactora- Sam Bailey, która opisze swoje przygody z więźniami, żeby zdobyć jeszcze większą popularność niż podczas programu i kiedy słuch po niej zaginie. Może czeka nas kolejne „50 shades of…prison” …? Bardziej pikatnie, z pewnością nieco bardziej realistycznie. Ot bohaterka ludowa, jak każda z nas, fantazje z bad boys, te sprawy…
Na polskiej scenie zapewne czeka nas tragiczna śmierć Krystyny Lubicz, bowiem wcielająca się w jej rolę Kotulanka ostatnio nie cieszy się sympatią swojego szefostwa. Może wraz z Kotulanką, doczekamy się wreszcie morderstwa naszej rodzimej telenoweli. Michał Wiśniewski, który szafuje swoim zachwytem dla własnej produkcji płytowej, wyda kilka singli pt. „Cukier” i „Wielkanoc”. Zachwyci nas kolejnymi rymami prostymi, niczym powrotem do organicznej poezji z czasów starożytnej Grecji, czy może dadaizmu? Na fali zachwytu pojawią się również nowe programy dziecięce- teleranek w domu Dominiki i Michała, doprawione soczyście wizytami licznej gromadki dzieci. Założą zespół- może Arka Jego? Po Edycie Bartosiewicz, Justynie Steczkowsiej, Kayah, pora także na inne ikony przeszłości. Swój wielki kom bak może ogłosi Kasia Kowalska, Kobranocka, czy Wilki? Polskę zapewne opuszczą kolejne tysiące poszukiwaczy lepszego życia, jakie kierunki tym razem wybiorą? Kto natomiast będzie wybierał opustoszałą Polskę na swoją nową ojczyznę? Czy ulicami zawładnie język ukraiński, litewski, a może rumuński? Dopóki Polak zachwyca się melodią pioseneczki „ My Słowianie”, dopóty nie grozi nam wygrana na Eurowizji, a tym samym kolejna szansa na błysk w świecie po uroczym przedstawieniu pt. Euro 2012. Całe szczęście honor rodzimej muzyki ratuje niejaki Podsiadło, który melodyjnie przypomina skrzyżowanie Seweryna Krajewskiego i Jeffa Buckley.
Tymczasem na świecie triumfy święcą boys bandy- komercyjne produkcje post factorowe, tj. One Direction, które zastąpiło JLS z lat minionych. Na scenę powróciła królowa Beyonce, wydając płytę za zamkniętymi drzwiami. Nowa strategia marketingowa strzelona w dziesiątkę. Piosenkarka ma koncie nowe miliony. Dinozaury też wracają. Garry Barlow już nie w zespole, ale wciąż w dobrej formie. Kolega Robbie Williams wciąż trzyma sie mocno. Oasis choć w kawałkach też wydaje. David Bowie także. Nie wspominając już o Justinie Timberlake’u. Zapewne w przyszłym roku ponownie usłyszymy coś od Seala, Phila Collinsa czy East 17. Póki co objawieniem roku dla wielu była Miley Cyrus, która ze słodkiej gwiazdki Disneya zmieniła image na sex pop księżniczkę. Nad wizerunkiem intensywnie pracują Kanye W z żoną Kardashianką. Mają ambicję, żeby stać się sławniejszymi od Beyonce i Jay Z. Jeśli temu ma się przysłużyć ich wspólny teledysk, obawiam się, że ogłaszamy wielki fail. Kolejny amant, który natomiast zerwał z konserwatywnym wizerunkiem dobrego ojca i przykładnego męża to Robin Thicke, i tak świat zyskał nową jakość-symbol rozwiązłości i traktowania kobiet jak przedmiotów, i choć artysta twierdzi, że to pastiż na paskudnych samców, jakoś trudno nam- kobietom w to uwierzyć.
Jeśli już o mięse mowa, to niestety nadchodzą ciężkie czasy na wielbicieli dobrze wywędzonego boczusia i szyneczki. Unia bowiem doszła do wniosku, że nasze wędlinki są niebezpieczne ze względu na zawartość substacji smolistych. Zatem wkrótce wędzenie metodą tradycyjną będzie odbywało się w podziemiach i nie tylko będziemy szukać mięsa w mięsie, cukru w cukrze, ale także śladów smolistości, tak znakomicie poprawiającego smak. Szkoda, że nie objęło to stwierdzenie jeszcze papierosów. Ale czego nie widać, tego sercu nie żal.
W tivi nie ma ostatnio na czym oka zawiesić. Od brytyjskiego „What happened in Kavos”, poprzez produkcje amerykańskie typu “Girls” czy “New Girl”, aż do Glee, które umiera śmiercią tragiczną w cieniu kokainowego samobójstwa idola- Cory Monteithiego. Co prawda sławę serialu próbuje jeszcze podreperować jego zrozpaczona dziewczyna- Lea Michele, która na przekór żałobie postanawia wydać solową płytę. W kinie posucha, nic na miarę kolejnego Jamesa Bonda się nie pojawiło. Wszyscy natomiast ostrzą uzębienie na premierę szumnie znienawidzonej „Nimfomanki”. Polska klęska „Wałęsy” szumnie odbiła się na wykładni opinii publicznej, która zbeształa Wajdę za przekłamanie faktów. Czy ktoś odważy się sfilmować prawdę o życiu emigrantów? A może w 2014 roku nagle polski rząd pójdzie po rozum do głowy i zacznie przyciągać swoje stracone pacholęta kusząc czekoladkami korzyści?
W Brytanii przybył nam nowy potomek rodziny królewskiej, który niebawem ma zastąpić starszą królową matkę, która ponoć poważnie niedomaga. Jednak, jak donoszą media, namaściła już mamę księcia Cambridge- księżną Kate i to oni będą sprawiać nad nami królewskie rządy. W związku z narodzinami potomka Williama i Kate królowa zmieniła nawet zapis o akcesji tronu, który odtąd nie ma zależeć od płci. Miejmy nadzieję, że rządy będą sprawiedliwe, oparte na wiedzy nieco większej niż ta z podręcznika dla dobrych rodziców.
Kobietą roku jednak nie była księżna Kate, a Malala Yousafzai- zwykła pakistańska szesnastolatka, która w swoje urodziny wezwała świat do poszanowania prawa do edukacji, traktowania kobiet na równi z mężczyznami. Mieszkanka północno- zachodniej prowincji Pakistanu informowała świat o zakazie edukacji dziewcząt na jej terenie od wieku 11 lat, kiedy zaczęłą prowadzić bloga i w ten sposób wydała na siebie wyrok śmierci. Po postrzeleniu w 2012 roku trafiła do szpitala w Birmingham, gdzie ją odratowano. Następnie otrzymała kiladziesiąt nagród za odważną walkę o wolność i równość, w tym nominację do pokojowej nagrody Nobla. W kolejnych latach takich bohaterek na pewno będzie przybywać. Kobiety stają się coraz odważniejsze, bardziej świadome i przestają ślepo podążać ścieżką wyznaczoną przez patriarchalne społeczeństwa.
W tym roku również szczególną uwagę zwrócono na problem przemocy wobec kobiet. O skali zjawiska po raz pierwszy wypowiedziała się światowa organizacja zdrowia WHO, która przysłużyła się do masowego poruszenia tematu w mediach na całym świecie. Miejmy nadzieję, że w przyszłym roku zaowocuje to nieco zaostrzonym prawodastwem w stosunku do oprawców i lepszą ochroną dla cierpiących.
Zatem cieszmy się, że żyjemy i że nadchodzi nowy rok. Życzę Wam aby był lepszy, radośniejszy, mniej intensywny i żeby każdy odnalazł w nim to co chce. Winszuję wysokich lotów i realistycznych celów.
Z podrowieniami,
Gosia