Historia niebanalna, film z serii: należy obejrzeć, przemyśleć i odpowiedzieć na pytanie- co jest w życiu najważniejsze. “Her” (“Ona”) z Joaquinem Phoenixem w roli głównej, to historia znudzonego życiem pisarza, poranionego, nieco ekscentrycznego wrażliwca, który znajduje pocieszenie w wirtualnej rzeczywistości. Tym razem nie jest to portal randkowy, czy społecznościowy, nie subskrypcja kanału porno, to doskonale zaprogramowana, wirtualna kobieta, która spełnia wszystkie zachcianki Theodora Twombly.
Film ważny ze względu na pokazanie paraleli dwóch światów- rzeczywistości wirtualnej i zubożonego, realnego świata uczuć, realnych przyjaźni, rozmów, fizycznego kontaktu z drugim człowiekiem. Świata, w którym każdemu z nas przyszło żyć i odczuwać. Pisarz zamiast poznawać nowe kobiety w realnym świecie, natrafia na oprogramowanie, które kreuje idealną partnerkę, bazując na wprowadzonych danych. Osobowość wirtualnej kochanki podlega nieustannym zmianom, poddając się działaniu algorytmu, czyli sztucznej inteligencji. Samantha jest bardzo zaangażowana w życie pisarza, choć niewidzialna, potrafi zaspokoić wszystkie jego pragnienia i potrzeby. Jest dokładnie taka, jaką Theodor chciałby pokochać. Jednocześnie ubolewa nad rozpadem realnego małżeństwa. Żona odchodzi, Theodor pozostaje w wirtualnym, idealnym romansie. Kochanka postanawia nawet podarować swojemu mężczyźnie ciało. W tym celu nawiązuje kontakt z kobietą, która ma być substytutem fizycznej obecności Samanthy, rozkochuje ją w idei bycia kochanką Theodora. Jednak podstawiona dziewczyna, mimo dokładnego wypełniania poleceń kochanków, nie jest tą, w której zakochał się pisarz. Pozostaje on zatem w świecie marzeń, ideałów, w wirtualnej rzeczywistości, gdzie nie ma miejsca na błędy, konflikty, pms, czy gorsze dni. Związek pozostaje idealny, aż do czasu kiedy pisarz odkrywa, że nie jest jedynym mężczyzna w tym związku…
Czy tak właśnie będzie wyglądać nasza przyszłość? Przy ludzkim dążeniu do perfekcji, do otaczania się doskonałymi przedmiotami i ludźmi, związki z wirtualnymi wyobrażeniami wydają się nieuniknioną melodią najbliższej przyszłości. Film pomimo wątku science- fiction jest naszpikowany emocjami niczym sado masochistyczne wdzianko do kontrolowanej satysfakcji, związanej z bólem.
Joaquin Phoenix nigdy nie był moim ulubionym aktorem, ale w roli Theodora zyskuje  w moich oczach najwięcej. Ciapowaty, niedostosowany, wrażliwy pisarz, ze spodniami podciągniętymi do pasa, jest dla mnie najlepszą kreacją aktorską ostatnich lat. Aktor zmienia się nie do poznania. Daję się nabrać. Do czasu odkrycia kto jest obsadzony w roli Theodora, myślę że to jakiś wyjątkowo niezdarny artysta drugiego sortu. Mimo, iż oglądam go przez dwie godziny, nie zasypiam, nie nudzi mnie jednostajny głos Samanthy i Theodora. Nie bez powodu film nominowany jest aż do pięciu Oskarów, a zdobył już 3 złote globy. Spodziewam się, że w kolejnych latach w rolach idelanych kochanków będą obsadzane roboty, a wątek sztucznej inteligencji będzie sukcesywnie rozwijany nie tylko w Hollywood. Polecam film na walentynkowy wieczór, na spokojnie, bez fajewerków, przy lampce dobrego, realnie wysublimowanego smakiem wina.
GS