20 marca obchodziliśmy ustanowiony przez ONZ Dzień Szczęścia. Z tej okazji wydano kolejną edycję Raportu Szczęścia 2023. W tym roku przypada dziesiąta rocznica powstania World Happiness Report, który określa, w którym z państwa jest najwięcej szczęśliwych obywateli. W klasyfikacji brano pod uwagę:

  • PKB na jednego mieszkańca,
  • szacunkowe dane dotyczące oczekiwanej długości życia w zdrowiu,
  • wsparcie bliskich mierzone otwartością na pomoc w razie potrzeby,
  • wolność w kwestii dokonywania wyborów,
  • możliwość dzielenia się z biedniejszymi w postaci darowizn,
  • postrzeganie korupcji zarówno na szczeblu państwowym, jak i w biznesie
  • oraz czy osoby czuły się szczęśliwe dnia poprzedniego, czy czerpały z życia przyjemność,
  • czy wydarzenia poprzedniego dnia wpłynęły na ich złe samopoczucie.

Gdzie żyją szczęśliwi ludzie?

Co Cię pewnie nie zaskoczy, na pierwszych miejscach w rankingu szczęścia plasują się kraje dość zamożne, w którym ludzie czują, że mają dobre wsparcie rodziny i przyjaciół, wolność wyboru, w którym percepcja rządu jest pozytywna, bo wg obywateli nie jest on wrażliwy na łapówki. Na pierwszych miejscach plasuje się Finlandia, Dania, Islandia, Szwajcaria i Holandia. W tym krajach są również najwyższe zarobki i są to nacje, którzy szczodrze dzielą się z innymi, uboższymi i schorowanymi ludźmi. Szwajcaria i Izrael to kraje, gdzie żyje się w zdrowiu najdłużej. Kraje, które są wysoko na liście inwestują też bardzo dużo w ochronę swojego środowiska naturalnego, które postrzegane jest jako ważny element w życiu człowieka. W samej Finlandii jest najwięcej na świecie lasów i ponad 1000 jezior, a gęstość zaludnienia jest bardzo niska. Na powierzchni bliskiej Polsce żyje jedynie 5.5 miliona ludzi. Przyroda stanowi istotne tło dobrego samopoczucia obywateli tego kraju.

Na szarym końcu listy mamy Niger, Senegal, Kamerun, Mozambik i Maroko. Generalnie poziom satysfakcji z życia w Afryce wypada dość blado w rankingu, o dziwo gorzej niż w Rosji. Ukraina w tym raporcie nie była brana pod uwagę, natomiast jej najeźdźcy zdają się wciąż bardziej zadowoleni z życia niż np. mieszkańcy Indonezji, uchodzącej na kraj szczęśliwy, Albanii, Hong Kongu czy Albanii, i zajmują 80 miejsce w rankingu. Zapewne głównym winowajcą braku satysfakcji życiowej mieszkańców Afryki ponosi wysoki poziom korupcji, stosunkowo niska przeżywalność w obliczu poważnych chorób, brak powszechnego dostępu do służby medycznej Polacy w tym rankingu plasują się 48 pozycji, zaraz za Chorwatami, ale co zaskakujące przed Węgrami, Grekami czy Portugalczykami. Brytyjczycy, w tym zapewne część ankietowanych Polaków uplasowali się na miejscu 17 tuż przed Czechami i zaraz po Amerykanach. Ostatnie miejsce w rankingu zajmuje Afganistan. Cały raport można znaleźć tu.

polki w raporcie szczęścia

Pexels/anastasia-shuraeva-

 

Przyjrzyjmy się zatem Polkom

Abstrahując od raportu szczęścia, który mierzy istotne czynniki, z zasady należymy do nacji raczej smutnej, naszpikowanej przekonaniami, które od stuleci za nami idą niczym cień z doliny mgieł. Na tle najszczęśliwszych na świecie Finek, wypadamy raczej niekorzystnie. Brakuje nam pewności siebie, akceptacji ciała, za to od dziecka tłoczone nam do głów są zachowania takie jak: porównywanie się do innych i dopasowywania się do reguł oraz oczekiwań. Nie ceni się u Polek niezależności, choć coraz częściej takie właśnie jesteśmy. Nie jest cnotą niewieścią kochanie siebie i czerpanie radości z życia. Kobiety po 40- stce stają się niewidzialne, niepotrzebne, no chyba, że zainwestują odpowiednio dużo w swój wygląd i będą przypominać swoje o połowę młodsze koleżanki. W przeciwieństwie do krajów skandynawskich, nie ceni się u nas doświadczenia wynikającego z wieku i wszelkie prezenterki zastępowane są młodszymi modelami jak pojawi się pierwsza zmarszczka. Podobnie jest z wyglądem. O ile kobiety północy patrzą czule na swoje krągłości, nie przejmując się fałdkami na widoku publicznym w saunie, których w krajach skandynawskich jest tak wiele, czy w sytuacji łóżkowej, to Polki wciąż najchętniej zgasiłyby światło i zasłoniły zasłony, biczując się za każdy nadprogramowy kilogram. Nie daj Boże nadprogramowość pokazująca się w przestrzeni publicznej. To dopiero afront. Wystarczy wspomnieć Dorotę Wellmann czy Dominikę Gwit, obydwie panie regularnie nazywane pasztetami czy wielorybami, mierzące się dzień w dzień z hejtem strażników niewieściej doskonałości. A potem wmawiają Ci, że jesteś „sumą pięciu osób, którymi się otaczasz”, bo przecież jeśli „wejdziesz między wrony, to musisz krakać jak one”. Nie muszę być taka sama jak moje koleżanki. Ba, cenię sobie inne poglądy, odmienność i różnorodność. Lubię mieć poczucie, że otaczają mnie ludzie, z którymi się nie nudzę, bo możemy mieć inne wartości, z którymi mogę prowadzić rozwijające dyskusje, mogę fascynować się innością. I to też jest ok.  Nie jestem sumą ani średnią osób, które mnie otaczają, jestem sobą, istotą rozumną, dokonującą wyborów a nie płaskomyślącym krążącym ponad ludźmi dronem.

Wmawiają Ci, że jeśli „odnajdziesz swoją pasję, to nie będziesz już musiała pracować ani chwili w życiu”. „Chcieć to móc”, „cel uświęca środki”, „co nie zaszkodzi, to wzmocni”, „co się odwlecze, to nie uciecze”, „co komu pisane, to go nie minie’. No i moje ulubione „cud nad cudami- niegadatliwa między niewiastami”.

No i mamy obraz Polki dorastającej w przekonaniach, oczekiwaniach i mitach, w które zwykła wierzyć przez całe życie. Ma być cicho, ma się nie stawiać, gotować, nogi rozkładać, rozpalać domowe ognisko, a najlepiej by było jakby do tego jeszcze zarabiała na równi z panem i władcą. A głos to ma tylko Pani Rozenek jak robi test białej rękawiczki. Bo dom ma lśnić, niewiasto, puchu marny! A jak nie to korony nie dostaniesz i jak Ty, biedna kobieto sobie z tym fantem poradzisz? Co ciekawe, dopóki sprzątała, lud jej sprzyjał. Wystarczyło, że pół roku temu poszła do śniadaniówki się rozwijać, to hejt na nią spłynął niczym zasłona dymna. Bo przecież nie zna Rozenek swojego miejsca. Trzeba ją wygnać gdzie jej miejsce, do odkurzacza i wręczyć berło z mopa, nałożyć koronę cierniową matki Polki i czekać w rozkroku na Radzia, a nie tam takie dyrdymały jak rozwój uprawiać.

przekonania

Pexels/andrea-piacquadio

Jakby rozłożyć na czynniki pierwsze to żadne z typowo polskich powiedzeń nie ma nic wspólnego z dobrostanem ani prawdą, w którą należałoby wierzyć. Owszem, jak znajdziesz zajęcie, które kochasz, to będziesz je wykonywać z radością i jak jeszcze na tym zarobisz, to już cud, miód malina. Jak jednak zracjonalizujesz wszystko to, co robić będziesz musiała, a nie lubisz? Jeśli kochasz szyć torebki, bo to Cię uspokaja, a projekty zaspokajają Twoją kreatywną potrzebę tworzenia, to niekoniecznie musisz lubić księgowość, marketing czy sprzedaż, prawda? Zatem pracujesz przy okazji nad tym, czego nie znosisz. A z Internetów, jak z tuby leci głos, że musisz pracować w zgodzie ze sobą. Czyli jak? Zlecać na zewnątrz i zbankrutować zanim zaczniesz, bo ta paskudna księgowość Ci nie leży, a o zgodności to już mowy nie ma? Zatem jak zaczniesz zajmować się zarobkowo pasją, będziesz pracować, czasami ponad siły a na pewno w każdej możliwej chwili, bo będziesz głodna sukcesu i entuzjazm będzie Cię prowadził przez meandry niedostatków. To jest fakt, a nie idealizacja pasji i absolutna 100% satysfakcja z każdej minuty poświęconej swojej firmie. Każda przedsiębiorczyni powie to samo- to zwykle orka a nie relaks na wyspach Bahama.

polki są niepwne siebie

Pexels/derek-randolph

A może pójdziesz za ciosem i jak mawia jeden z popularnych coachów: „Zrobisz z życia arcydzieło”. Mimo, że jesteś zaledwie rajskim jabłuszkiem, zostań ananasem.  Bo przecież życie nie może być zwyczajne, ludzkie, różne, ma być arcydziełem! Co nie zaszkodzi, to nie zaszkodzi, moja droga. Wzmocnić nie musi. Przykład może nieco abstrakcyjny, ale na czasie. Ostatnio dowiedziałam się, że modne się stało mikro dozowanie grzybków trujących, które ponoć mają zbawienne działanie dla cierpiących od lat z powodu chronicznego bólu. Zatem jad z muchomora nie zabije, ale czy wzmocni? Nawet małe dawki grzyba, ale spożywane przez dłuższy czas mogą niestety przyczynić się do trwałego uszkodzenia wątroby. Podobnie jak całkiem legalny alkohol, który zazwyczaj nie zabija od razu, ale czy wzmacnia? Tak naprawdę tak lubiana alternatywa szarej rzeczywistości w postaci łuny szczęścia spowodowanej procentami jest najbardziej wyniszczającym nałogiem ze wszystkich, toksyczna około 10x bardziej niż np. magiczne grzybki. No sama powiedz, gdzie tu jest logika? Życie to nie tylko piękne obrazki, to także ból, zgrzytanie zębów, te dni, bad hair days, frustracje i co dla mnie było odkrywcze – one też są ok. Bo dobrostan psychiczny nie polega na braku problemów czy czynności nielubianych, a na ich akceptacji, wykonywaniu pomimo złego nastroju, braku umiejętności czy poczucia, że to jest bez sensu. Chcieć to nie zawsze móc, po prostu, natomiast móc trzeba nawet jak się nie chce, szczególnie jeśli chodzi o poniedziałkowe poranki. Poczucie satysfakcji życiowej zmierzona w raporcie szczęścia zależna jest również podobno od poczucia, że łapówki czy inne nieuczciwe działania w polityce czy biznesie są złe. Czyżby zatem „cel nie uświęcał środków?”.

„Co komu pisane, to go nie minie” z kolei jest myśleniem nieco magicznym, zabierającym nam sprawczość. Jak nam coś nie wyjdzie, zawsze możemy zwalić na zły los, niesprzyjającą fortunę lub gwiazdy. Tu także mam problem z wiarą i tradycyjne myślenie, że Pan Bóg Ci wszystko wybaczy, albo że mamy zawierzać siłom nadprzyrodzonym w sprawie własnego życia- jak Bóg da. Jak wynika z psychologii człowieka, satysfakcje czerpiemy zwykle z pokonanych trudności, im więcej czasu i trudu zajmuje nam zadanie, tym większe szczęście na końcu drogi. Jakby skupiać się na myśleniu magicznym, to mało zostaje miejsca na pozytywne myślenie o samym sobie, bo już na poziomie podświadomym odbieramy sobie zarówno możliwość wpływania na swój los i nie uczymy się na swoich błędach, wciąż powtarzając te same. Do tego dochodzi druga strona medalu, przecież jeśli coś osiągamy, to zwykle się cieszymy z naszych osiągnięć. W przypadku myślenia magicznego, ta radość musiałaby być odebrana, w końcu to nie była nasza zasługa, tylko sprzyjającej konstelacji gwiazd, karmy, Boga czy fortuny. I nic a ni nic w tym naszej zasługi. No c’mon. Czy to może być jedna z przyczyn, że Polki tak bardzo kochają horoskopy, wróżki, a nie kochają siebie?

Stąd też być może nasza naturalna skłonność do ulegania narracji teorii spiskowych. W końcu łatwiej wierzyć w coś co jest powtarzane na poziomie podprogowym, co powstaje w czyjejś głowie niż np. w naukę. Bo jeśli czegoś do końca nie rozumiemy, bo nie jesteśmy np. genetykami czy wirusologami, to łatwiej nam uwierzyć w coś, co jest wyłożone naszym językiem, co jest powtarzalne i proste do zrozumienia.

finki najszczęśliwsze kobiety na świecie

Pexels/stephanie-lima

 

Bądź szczęśliwy jak Fin

W Finlandii, która zajmuje pierwsze miejsce w rankingu szczęśliwości, rzadko kiedy powielane są tego typu informacje. Naród to niezwykle powściągliwy i znany z tego, że podaje zazwyczaj informacje z pewnych źródeł, ale także nie mają w zwyczaju wywoływać paniki u swoich obywateli, ceni swój porządek i spokój, harmonię z naturą. Warto dodać, że Finowie mają bardzo wysoki poziom edukacji, niski poziom przestępczości, a kobiety w Finlandii jako pierwsze uzyskały prawo do głosowania. Dziś to społeczeństwo znane jest z dobrze rozumianego równouprawnienia, wyjątkami na arenie międzynarodowej są mężczyźni, którzy dzielą się równo z żonami obowiązkami domowymi, urlopami macierzyńskimi czy odbieraniem dzieci ze szkoły. W złym tonie jest tego nie robić i oczekiwać tych czynności jedynie od żon. Te z kolei dość często pozwalają sobie na samotne wycieczki, wypady z koleżankami, podczas gdy tatusiowie zajmują się dziećmi.

finki

Pexels/masha-raymer

Nawet najwyższe stanowiska w fińskiej polityce piastują kobiety. Obecnie (jeszcze) premierem Finlandii jest np. Sanna Marin, która została premierem w 2019, obejmując urząd jako najmłodsza liderka na świecie, w wieku zaledwie 34 lat. Warto dodać, że była wychowana przez dwie kobiety, co w dzisiejszej Polsce raczej by ją dyskwalifikowało w przedbiegach. Premier Marin była na całym świecie chwalona za efektywne zarządzanie w okresie pandemii, które zaowocowało również szybkim powrotem państwa do poprzedniej formy. Pani premier nie bała się pokazywać prawdziwego życia do tego stopnia, że kiedy jej prywatne nagrania z suto zakrapianej imprezy, na której tańczy i śpiewa wyciekły do prasy, nie podała się do dymisji wbrew sugestiom konserwatystów, tłumacząc się, że jest tylko człowiekiem, młodą kobietą, która lubi zabawę i wcale się tego nie wstydzi. Urząd premiera piastuje do dziś, do momentu, w którym jej partia miała większość w parlamencie. Niestety fakt ten wkrótce się zmieni, bo partia młodej liderki właśnie przegrała wybory. Nie wyobrażam sobie osobiście takiej sytuacji w Polsce. Jeśli pani premier wyskoczyłaby na Instagramie w szortach i zrobiła live z imprezy, jej kariera polityczna umarłaby w zarodku. Obawiam się, że każdy inny typ kariery również. Wystarczy nam ostracyzmu kobiet karmiących w miejscach publicznych, kobiet wnoszących pozwy o alimenty, par jednopłciowych czy osób transpłciowych. Osób, które mają takie samo prawo do życia, spełniania się w biologicznej funkcji mlekomatu na żądanie i wyrażania siebie jak każdy inny obywatel. Tymczasem w Polsce na jedną z istotnych przyczyn zaprzestania karmienia piersią podaje się brak możliwości karmienia w przestrzeni publicznej! Coś, co nie mieści się w głowie mamom Finkom, gdzie publiczne karmienie jest chronione prawem, podobnie jak zresztą w UK.

W Finlandii pojęcie wolności przenosi się także na grunt zawodowy i edukacyjny.  Finom oferowana jest pełna elastyczność w pracy. Mogą wybrać, gdzie, jak i ile pracują, przy jednoczesnym minimalnym nadzorze managerskim, a każdy rodzic może wziąć aż 160 dni wolnych od pracy na dziecko, czyli jakby mama i tata zechcieli pozostać z maluchem, to mogą prawie rok przebywać z nim na zmianę w domu i wszystko zostaje opłacone. To jedyny kraj, w którym więcej ojców angażuje się w życie szkolne swoich pociech w stosunku do mam. Jeśli chodzi o szkołę, to dzieci spędzają w klasie średnio o połowę mniej niż rówieśnicy z innych części Europy, jedzenie i podręczniki są bezpłatne, w szkołach często można znaleźć stoły do bilarda, ping-ponga, konsole do gry, cechuje je dbanie o dobrostan uczniów, którzy wypoczęci chętniej i efektywniej się uczą. Wszystkie szkoły dostają fundusze po równo i większość Finów wierzy, że każda z nich proponuje edukację na podobnym, bardzo wysokim poziomie. I pomyśleć, że przez 7 lat historii pod koniec XIX i na początku XX wieku mieliśmy nawet tego samego króla- Zygmunta II Wazę. Jakże daleko nam jeszcze do pewności siebie, możliwości samostanowienia, świadomości i sposobu życia Finek.

islandki szczęśliwe kobiety

Pexels/mizuno

 

Isladzki luz

Kolejnym krajem, który zajmuje wysoką pozycję w rankingu jest Islandia. Pamiętasz, jak Ci powtarzano, co Ci wypada, a czego nie na pierwszej randce?

Otóż w Islandii równouprawnienie jest na takim poziomie, że kobiety zapraszają na randkę równie często jak mężczyźni. Nikt nie zważa na konwenanse. To jeden z najbardziej rozwiązłych krajów na świecie. Zwykle pierwsza randka kończy się w łóżku, a relacje zwykle zaczyna się tworzyć dopiero po dłuższym czasie sypiania ze sobą. Seks nie jest to temat tabu. Zwykle wszyscy wiedzą kto z kim sypiał, a duża ilość partnerów nikogo nie gorszy. Nie będę nawet przytaczać epitetów, którymi zostałaby potraktowana Polka jak by żyła w stylu islandzkim w Polsce. Jak w przypadku Finlandii, w Islandii ogromne znaczenie ma kultura feministyczna i przywództwo kobiet. W 1980 roku wybrano w Islandii pierwszą na świecie kobietę prezydent- Vigdis Finnbogadot. Kobiety są uważane za silne i niezależne, bez pardonu realizujące swoje cele. Tradycja sięga czasów Wikingów, kiedy poza doglądaniem domu, kobiety pełniły także funkcje przywódcze pod nieobecność mężów, wcielały się także w role kapłanek i wojowniczek, kiedy trzeba było obronić osadę. Jak wywalczyły sobie swoje prawa po przejęciu władzy w państwie przez patriarchalny kościół? Otóż wyszły na ulicę. 48 lat temu aż 90% procent Islandek nie poszło do pracy, szkół, odmówiły wykonywania obowiązków domowych. Szybko okazało się, że życie w państwie uległo paraliżowi, a mężczyźni nie wiedzieli, jak się odnaleźć w nowej sytuacji. Od tej pory kobiety miały coraz więcej praw i przybyło ich także w polityce. W miejscach pracy obowiązuje równość płacy a dziewczynki wychowuje się w poszanowaniu równości prawa. Co roku od 1975 roku, w dniu 24 października Islandki spotykają się wciąż na wzgórzu Arnholl i wyrażają swoje niezadowolenie dotyczące kwestii z nimi związanych w danym roku. Bowiem w temacie równości praw jest zawsze coś do zakomunikowania. Normą dla Islandek jest dbanie o siebie na równym poziomie jak o dzieci czy o dom oraz przejmowanie inicjatywy, jeśli chodzi o podryw. Islandki, Dunki, Szwedki czy Finki nie przejmują się wyglądem i nie boją się golizny, która uznawana jest za coś naturalnego i eksponowana jest w miejscach publicznych tj., basen, sauna, fitness klub bez żadnej krępacji. Nie muszą dzięki temu wydawać fortuny na zabiegi upiększające, operacje plastyczne, a poziom satysfakcji z życia nie jest wypadkową ocen otoczenia. Czego tak bardzo życzyłabym Polkom. A w końcu mamy z czego być dumne. Jesteśmy wyjątkowej urody, pracowite, zaradne, choć wciąż przytłoczone patriarchatem, czując niewygodę, coraz częściej próbujemy się wyzwolić z przekonań, którym pora już iść na wieczne odpoczywanie.

 

 

 

 

Related Articles

Related