Martyna wojciechowska o filtrach

paź 27, 2021 | POLKA W ŚWIECIE

Martyna Wojciechowska i Ola Żebrowska- świat prawdziwy czy przefiltrowany?

POLKA W ŚWIECIE

Czy do posiadania rozstępów warto się przyznawać? Czy dziewczynki doceniają naturalność i autentyczność? Natrafiłam na wywiad pań całkiem przypadkiem. Nie jest to nowy materiał, bowiem datuje się na na sierpień. Jednak nie było o nim na tyle głośno, żebym go zauważyła wcześniej. 

Martyna Wojciechowska jest jedną z moich ulubionych postaci telewizyjnych. Trudno ją nazwać celebrytką, a zwykła dziennikarka to na jej określenie zbyt mało. Od lat jest wierna sobie i robi to, na co ma ochotę, nie poddając się modom, namowom stacji telewizyjnych czy kum zza siedmiu mórz.

Ona po prostu walczy o wartości i normalność, którą zdaje się postrzegać jako wolność, dobry gest i równość dla wszystkich. Stała się mi bliska, niczym zodiakalna siostra Waga, bo obydwie pod tym właśnie znakiem się urodziłyśmy. Łączą nas poczucie sprawiedliwości i harmonii w świecie. Różni- poziom odwagi. Ona- ikona podróżnicza przemierza świat niczym wiatr, bez granic, bez uwiązanych sideł rzeczywistości, spełnia marzenia wielu z nas, odwiedzając zakątki, których większość z nas nie zobaczy, poznając ludzi, których nigdy na drodze nie spotkamy.

Otóż ta oto ikona stylu Safari, polska Dora The Explorer, orędowniczka niezależności kobiet zaprasza do studia inną kobietę- Olę Żebrowską.

Nie bez powodu. Tłem do rozmowy stają się filtry- aplikacje upiększające, które poprawiają wygląd naszych twarzy i ciał. Tworzą tłum wyidealizowanych lalek, których głównym zadaniem życia jest po prostu wyglądać.

Mama Ola niczym niedoścignione odbicie Martyny w lustrze z naturalną swobodą opowiada o cieniach macierzyństwa. Martyna bowiem postawiła na samorealizację, macierzyństwo odkładając nieco na boczny tor i choć mamą jest niewątpliwie inspirującą, to nie kwalifikuje się na półkę z polskimi produktami  w sklepie niedoścignionych marzeń. Matka Polka, no prawie jak ta Ola ma rodzić, wyglądać, gotować zupy, piec ciasta i usługiwać mężowi. A potem jeszcze po tym wszystkim postprzątać. Tak, aby miejsce było…na skarpety na środku pokoju, na akty lubieżne w rytmach pieśni narodowych.

Tylko Pani Żebrowska się z piedestału zdjęła sama. Zamiast polerować kryształy, ona pokazuje cellulit, mówi, że macierzyństwo bywa niefajne, trudne i niewdzięczne. Nie używa filtrów, a nawet makijażu. Pozostaje sobą, na jednym zdjęciu cyc, na innym kawałek tyłka, piegi, zła mina, bad hair day.

Z ust Martyny pada stwierdzenie „nie wiem, czy wiedziałaś, że Polski sa na jednym z ostatnich miejsc jesli chodzi o samoocenę”. Przywołuje fakt, że jako dziewczynki słyszymy: „o jaka śliczna dziewczynka”, dodam jeszcze „taka ładna, a taka niegrzeczna”, „no ładna nie jesteś, to chociaż się ucz, będziesz przynajmniej mądra”.

I tak się faszerujemy się tym słownym pasztetem niczym tę gęsi tuczone na święta. Przez męskie tuby przełykowe i powtarzające za nimi matki psychomatki. Dzieciństwo w polskim domu to niczym bajka, to ta część historii, kiedy wiedźma tuczy dzieci, żeby je później zjeść.

A tymczasem całkiem już dorosła Ola wyskakuje na zdjęciu na Instagramie z plamami mlecznymi na bluzce i nie obawia się ich pokazać. To jakże to tak? Nie przystoi!

instagram Ola żebrowska

„10 years challenge” tak nazwała Pani Żebrowska swoje rozstępy na zdjęciach. No i pięknie. Przyszła mi od razu na myśl Dorota Szelągowska i jej stwierdzenie, jak nie lubisz jakiejś części domu, telewizora, rury, ściany czy szafy- postaw ich w roli  głównej. Uwydatnij to, co spędza Ci sen z powiek. A choćby taki rozstęp- otaguj, oswój, pomaluj farbą, pokochaj, zrób mu no make up challenge.

Choć wiele osób ostatnio mawia, że panuje nieuzasadniona moda na brzydotę, że normalnością stały się rzeczy dotąd ukrywane. A ja się zapytam…a jak powinna wyglądać matka czy kobieta? Kto zadecydował, że cellulit jest brzydki? Kto nie kocha rozstepów czy mlecznych plam?

A tymczasem Martyna przytacza smutne dane „91% młodych Polek używa filtrów i nakładek lub innych sposóbów na modyfikację swojego wizerunku”. Badania firmy Dove to wierzchołek góry lodowej. Problem życia w innym wymiarze dotyczy nas wszystkich. Marketerzy, specjaliści od marek osobistych twierdzą zawzięcie, że jak chcesz zaistnieć w świecie biznesu, to sesje zdjęciowe są must have. „Jak Cię widzą, tak Cię piszą”- czy to nie jedno z najbardziej znanych powiedzeń w polskiej rzeczywistości?

Mózg na krańcu świata- chciałoby się rzec. Nie wiem czy bliżej nam do zwierząt czy ludzi. Locha budzi zainteresowanie jak jest duża, zresztą duże jest piękne w świecie zwierząt. Pomarszczona samiczka to godziwa potomstwa przedstawicielka gatunku. Podobnie jak duży silny samiec.

Co zatem stało się z nami, ludzkimi samiczkami? Czyżby narzucony gdzieś kiedyś wzorzec miał być jedynym słusznym?

Żeby życie miało smaczek panie wymieniają się także uwagami na temat smutków macierzyństwa. Los niestety nie podarował im radości niczym promienistej zorzy. Nie zesłał łaski wniebowzięcia z powodu urodzenia i poczęcia. Obydwie panie doświadczyły przemilczanych poronień, które jako mało medialne nie wypłynęły kożuchem na rosole kolorowych magazynów. Macierzyństwo to orka i fajnie, że ktoś wreszcie mówi, że nie pachnie marcepanem i słodkim mleczkiem. Bywa wyczerpujące, bywa niewdzięczne, a na pewno zmienia nas na całe życie.

Czy nie tego właśnie chcemy? Normalności, inności, ordynarności? Czy za filtrem chowamy to, co nas wyczerpuje? Czy za zasłoną social mediów czyha zbyt dużo szarości?

Dzięki takim wywiadom powiewa jakością i splendorem rzeczywistości. A teraz powracam niczym przykładna niewiasta do swojego świata. I tym akcentem życzę dobrej nocy i obudzenia się ze snów o filtrowanych księżniczkach bez skazy.

 

Zdjęcia: YT, Instagram

Related Articles

Related