Mieszkając w Londynie, nie sposób zwrócić uwagi na fakt, że po ulicach snuje się wielu bezdomnych. Mieszkają w zaułkach ulic, przy drzwiach opuszczonych sklepów, tam gdzie akurat znajdzie się miejsce na kołdrę i dobytek upchnięty w plecaku. Wielu z nich przybyło do Wielkiej Brytanii po lepsze życie, często uciekając od wojen i konfliktów, z krajów, gdzie nie mieli już nic. Bycie bezdomnym na Wyspach jest dla nich łatwiejsze niż powrót tam, gdzie czeka ich czasami pewna śmierć, brak chleba, czy ciepłego kąta. Wszyscy w Wielkiej Brytanii jesteśmy przyzwyczajeni do widoku bezdomnych, to bowiem część tutejszego, kapitalistycznego folkloru. Kiedyś przez chwilę też byłam bezdomna. Biorąc pod uwagę tutejsze trudności z wynajęciem mieszkania, będzie ich tylko coraz więcej. Bezdomnym, jak wspomina w rozmowie, był także Bartek- bohater dzisiejszej opowieści.
Ta historia miała miejsce się pod jednym ze sklepów sieci Tesco, gdzie pewien bezdomny znalazł swój kawałek podłogi. Opisuje ją Bartek Fetysz- kontrowersyjny dziennikarz w Wysp, który jest także często cytowany przez polskie media i gwiazdy showbiznesu, na co dzień żyjący w Londynie. Zwykle nie przebiera w słowach, w sposób dosadny wyraża swoje poglądy, jak i przeciwstawia się niesprawiedliwości społecznej, pokazując rzeczywistość celebrytów w krzywym zwierciadle, opatrzoną ramą współcześnie soczystej polszczyzny. Sytuacja, o której mowa, wydarzyła się naprawdę i zapewne nie jest jedyną tego typu, jednak reakcja na nią jest godna pochwały i na tyle istotna, że jest dziś opisywana nawet przez polską prasę.
Wychodzę z tego Tesco, a tam za rogiem grupa chłopaków, lat pomiędzy 18-21 (max) śmieje się jak opętana. I słyszę:
-Dosyp jeszcze więcej! – mówi jeden.
Zatrzymuje się, wyczuwam coś złego. Kupili kanapkę, nagrywają wszystko na InstaStory, a w międzyczasie kruszą silne tabletki na przeczyszczenie, Laxative, który sypią między szynkę i cokolwiek jest w tej kanapce. Śmieszek skurwysyn bierze bombę na sranie i telefon, którym wciąż wszystko nagrywa i oferuje ją bezdomnemu, który nic nie podejrzewając – serdecznie dziękuje. Nie zastanawiam się ani sekundy. Bo parzy mnie wewnętrznie obrzydliwość tej sytuacji. Brzydzi mnie nowy ludzki gatunek, który został wyhodowany przez współczesne social media.
Bartek jest świadkiem współczesnej katorgi, zamiast karcera, pojawiają się nieco bardziej wysublimowane techniki- kamera social mediów i szukanie sposobów na bycie popularnym za cenę życia innych. Choć w samej koncepcji zbierania się ludzi w sieci, nawiązywania kontaktów, przyjaźni i wymianie doświadczeń, nie ma nic złego, to z czasem w ludziach rodzi się chęć wyróżnienia się, czy też poczucia przynależności do określonej grupy społecznej. Tak rodzą się zachowania patologiczne, zachowania, które jeszcze dwadzieścia lat temu żadnemu człowiekowi nie mieściły się w głowie.
Bartek nie pozostał w tej sytuacji obojętny. Krzyczy na nich z reprymendą, ganiąc za to, co robią. Przegania towarzystwo, nie pozwalając bezdomnemu spożyć kanapki ze środkami przeczyszczającymi, dzwoni na policję i upewnia się, że sklep nagrał zdarzenie na monitoringu. Po czym kupuje bezdomnemu jedzenie i dzwoni do jednej z noclegowni, gdzie jest akurat znajduje się jedno miejsce.
Przecież młodzi ludzie mogli mieć nóż, mogli go nawet zabić, a potem szerować zdarzenie na Instagramie, śmiejąc się do rozpuku z wypływającej krwi. Taki Fortnight i Mortal Kombat w jednym. Nikt tak naprawdę nie wie, interweniując na ulicy, kim jest osoba czyniąca zło. Jak ostatnio udowodnił Łukasz Koczocik, słynny bohater z mostu London Bridge, który za pomocą kła narwała unieszkodliwił terrorystę zamachowca, w niektórych duch pomocy innym jest tak silny, że nie zważają na to, co dzieje się wokół, nie kalkulują potencjalnego zagrożenia. To tacy ludzie jak Łukasz czy Bartek są naszą nadzieją, naszymi bohaterami dnia codziennego.
Wracam do domu i mam łzy w oczach, kiedy piszę ten tekst. QUO VADIS ŚWIECIE? Jakim cudem i kiedy jako ludzkość znaleźliśmy się w takiej ciemnej dupie? Brzydzę się tym światem. Brzydzę się ludzkim gatunkiem. Kiedyś Michael Jackson śpiewał takie dwie piosenki: “Heal The World” i “Earth Song”. Chyba za życia nie przypuszczał, że wtedy, przepowie ludzkości jej przyszłość. Bo ludzkość jest dzisiaj kałem. A świat nocnikiem, w który się ten dumny gatunek wypróżnia. I jeżeli czegoś wkrótce nie zrobimy, wszyscy, wspólnie, to się wszyscy w tym głownie potopimy. Zabiliśmy już polowe zwierząt. Za moment pozabijamy siebie. Zatoczymy biblijne koło. Kain zabije matkę, ojca i brata Abla. I zdechnie z samotności oraz nienawiści do samego siebie.
“To czas na obudzenie się, ile można trwać w hibernacji, kiedy dokoła panuje zobojętnienie na wszystko? I co taka ludzka hybryda sobie wtedy myśli? Ze zostanie królem Instagrama albo TikToka? Jak bardzo zmutowane jest to nowe pokolenie pozbawione kompletnie empatii? Dzisiaj śmiejemy się z ataków paniki, jutro bezdomnych karmimy kanapkami ze środkami przeczyszczającymi? I co dalej? Nagranie z tego jak ten biedny człowiek sra pod siebie, bo nie ma gdzie się załatwić?”- dodaje Fetysz.
Tekst ten powstał pod wpływem ogromnych emocji, nie dziwi mnie więc jego ton i rozpacz w każdym słowie. Choć autor nie przebiera w słowach, sytuacja nie jest codzienna, ani subtelna. Jak daleko jesteśmy w stanie dojść z naszą obojętnością? Do czego jeszcze narcystyczne motywatory reakcyjne doprowadzą ludzi? Jak daleko może się posunąć człowiek w pędzie po popularność?
Całe szczęście, że drugim, równie silnym motywatorem ludzkim jest altruizm. Miejmy nadzieję, że coraz więcej ludzi będzie reagować za zło i więcej będzie je odróżniać. Oby takich Bartków i Łukaszy było jak najwięcej, a zapatrzonych w siebie, chorych na emocjonalną apatię ludzi jak najmniej. Tego życzę nam na przyszłość, dziękując obydwu panom za pokazanie nam co to znaczy być człowiekiem.