„Mamy za dużo towarów, człowiek nie wie co wybrać, to jakaś paranoja. Staliśmy się społeczeństwem konsupcyjnym. Większość czasu spędzamy na wyborach przedmiotów”– usłyszałam z ust człowieka, który w latach 70’ stawał w szranki z jedynie słuszną panującą nam sprawiedliwie partią. Był bunt, była sprawa do załatwienia i kto tylko chciał w życiu osiągnąć coś więcej niż ciepła posadka, M3 i Maluszek pod domem to walczył. Chcieli więcej. Tuczyli nas słowami o demokracji, wciskali łyżką czasu na siłę, do głowy, do kręgosłupa, wszedzie gdzie się dało: partia miała być zła, tam za kurtyną miał czekać dobrobyt i wymarzona wolność. Tam miało być wszystko czego nie mieliśmy my.
W latach 80’ okazało się nagle, że było. Z szalonego Zachodu napływały kontenery, przyjeżdżały tiry pełne dobrobytu. Smak gumy balonowej stracił nagle smak tajemnicy, pojawiła się ich cała masa. Wraz z rewolucją na naszych półkach, zapełniły się wolne od cenzury magazyny i gazety, które skupiały tych co o wolność naszą i waszą walczyli. Wkrótce okazało się, że znalazło się w nich również miejsce dla tych, którzy stali po drugiej stronie barykady. Nastała nam bowiem demokracja.
[x_custom_headline type=”left” level=”h3″ looks_like=”h3″]Czy demokracja jest tak piękna jak ją malują?[/x_custom_headline]
Kapitalistyczny system okazał się dla Polski wysoce efektywnym rozwiązaniem, zmuszających kraj do rozwoju. Od ludzi wymusił myślenie i walkę. Tym razem bardziej pokojową. Ludzie bowiem zaczęli walczyć o życie w dobrobycie. Nagle z posadek wyrosły wakaty, o które od lat 80’ przyszło nam kruszyć kopie. Nic nie było już pewne, nic nie było na zawsze. Swoisty brak perspektyw na stabilizację wymusił od Polaków przedsiębiorczość. Napędzeni wolą posiadania zaczeliśmy tworzyć nowe firmy, przedmioty, udoskonalać stare. Staliśmy się przerzutkami w rowerze postępu. Rower wciąż pędzi. W Polsce krajobraz zmienia się z roku na rok. Wciąz brak w niej poczucia stabilizacji, stagnacji. Pędzimy na najwyższym biegu.
Paradoksalnie dożyłam czasów kiedy ci co walczyli o wolność naszą i waszą krzyczą, że tej wolności już nie chcą. Chcą porządku, starego porządku. Ma być konserwatywnie, ma być po naszemu. Ubrani w piórka narodowych wartości ptaki stroszą się na piedestale, krzycząc z impetem, że inne kraje zabierają im wolność. Ćwierkając głosem donośnym chcą narzucić wszystkim Polakom ten sam ton. Jest powód do walki. Polacy są jak iskry zapalne. Daj im trochę zapałkę, a rozniecą pożar wszechczasów.
Stoję i patrzę z daleka. Polskie poletko przypomina starcia na miarę bitwy pod Grunwaldem. Naszą narodową cechą jest rozpamiętywanie przeszłości. Lubimy się pławić w dumie narodowej, pokazywać, że coś nam się kiedyś udało. To takie taplanie się w błocku, zamiast iśc do przodu, wciąż za nasze porażki winien jest ktoś inny. Nie umiemy zauważyć sukcesów tu i teraz bo nie przystoi. Lepiej pochwalić się dobrym bo walecznym przodkiem niż samemu żyć i teraz, cieszyć się pięknym krajem, który w wyniku transformacji tylko zyskał na urodzie. Ktokolwiek by nie był na górze, nie odpowie bowiem na wołania wszystkich, choćby miał najczystsze intencje i piękne wartości za pasem, szabelką nie wywalczy społecznej satysfakcji.
Wracając do cytatu, od którego zaczęłam. Nie wszycy cieszą się z tego co jest tu i teraz. Demokracja nie okazała sie systemem doskonałym, bowiem ilu ludzi, tyle pomysłów na lepsze życie. Część będzie żyła wspomnieniami, inni z ochotą popatrzą do przodu. Najmniej jest tych, którzy żyją tu i teraz. A w końcu o to w życiu chodzi. To co zrobisz dziś wpłynie na przyszłość. To najcenniejszy nasz czas.
Dziś zwracamy się coraz częściej myślą ku staremu systemowi. Zauważajac rewolucję technologiczną i zbyt szybką zmianę przerzutki w wyścigu, chcemy znowu poczuć reglamentację towarów. Wielu z nas zauważa, że wysyp dóbr nie służy nikomu poza tymi, którzy są na szczycie. Dziś stopuje nas tylko brak pieniędzy, czyli środków do nabycia tego co tam w oddali się sroce świeci. Szukamy rozwiązań. Wrzucamy bieg, pędzimy, przepychamy się, rozpychając przeciwności losu łokciami. W końcu przy dużej determinacji nabywamy to co napędzało nasze działania. Zatrważająco naszymi mózgami zawładnęła chęć posiadania. To siła napędowa tak ogromna, że gdzieś po drodze zapominamy o tym, że przedmioty nie mają wartości wcale. To nie przedmioty bowiem kupujemy a emocje. Pamiętasz jak otworzyłaś pierszą gumę balonową Donalda? Czy wciąż czujesz zapach parówki, po którą babcia stałą dwie godziny w kolejce? Założę się, że nie pamiętasz jednak smaku tej, którą zjadłaś na śniadanie.
[x_custom_headline type=”left” level=”h3″ looks_like=”h3″]Szczęście to nie życie bez problemów![/x_custom_headline]
Paradoksalnie społeczeństwa dobrobytu nie są szczęśliwsze niż te biedne. Ot choćby posłużę się przykładem krajow skandynawskich. W Szwecji czy Norwegii notuje się najwyższy odsetek samobójstw. Czy to jest spowodowane? Jak twierdził profesor Zygmunt Bauman – „szczęście nie jest życiem bez problemów, szczęście to ich pokonywanie”. To uczucie, którego doznajemy jak pokonaliśmy trudności i to jest uczucie, które pamiętamy najdłużej i najintensywniej. To uczucie zanika w miarę wzrostu naszego komfortu. Paradoksalnie to do czego dążyliśmy czyli dostęp do dobrobytu nie jest odpowiedzią dla człowieka, który chce być szczęśliwy. Chęć posiadania z czasem zostaje zaspokojona, z czasem znikają trudności do pokonania, a ludzie zaczynają czuć pustkę. Nie mając celu, nie mają trudności do pokonania. Najsilniejszym bowiem motywatorem do osiągnięcia czegoś jest tego brak.
Czego dziś brakuje Polakom? Jednym – motywacji do działania, bowiem doszli do swojego poczucia komfortu, w którym czują bezpiecznie i dobrze, znajdując sobie tzw. wrogów zastępczych, w tym złych polityków czy banki. U innym zaś – poczucie niezależności powoduje zanik chęci i możliwości do interakcji społecznych, do negocjowania, do swoistej gry z drugim człowiekiem prowadzącej do jakiegoś rozwiązania. Ludzie z silnym poczuciem niezależności zazwyczaj nie chcą być po prostu częścią większej całości, gdzie wciąż trzeba dokonywać wyborów oraz walczyć o swoje zdanie. Poniekąd kapitalizm uczy nas właśnie takiego stylu życia.
Czy Polska doszła właśnie do takiego momentu, że partia rządząca chce zachować swoją niezależność i zamyka się na kompromis? Czy to dla Polski złe czy dobre? Czy poniekąd nie jest to głos wszystkich tych, którzy chcą sukcesu, którzy chcą ten sukces oprzeć na reglamentacji dobrobytu i tworzeniu przeciwności w celu ich pokonywania?
Mam wrażenie, że w kraju nad Wisłą ścierają się dwa nurty: ci, którzy chcą „starego porządku”, w którym z jednej strony wszyscy mieli po równo, z drugiej zaś wyraźne były przeszkody do pokonania, niejako narzucone systemowo i bardzo wyraźne, a ich przeskakiwanie dawało poczucie szczęścia oraz ci, którym się chce wciąż więcej, widzą nowe pułapki i ich celem życiowym jest ich pokonywanie, dojście do stanu, w którym nie ma już o co walczyć i izolacja z grupy, która myśli inaczej. W każdym przypadku boimy się stracić kontrolę.
[x_custom_headline type=”left” level=”h3″ looks_like=”h3″]Strach motywatorem rozwoju[/x_custom_headline]
Zasadniczo żyjemy obecnie w świecie, który napędzany jest strachem. Dziś ów nurt widać jeszcze wyraźniej w Wielkiej Brytanii. Brak kontroli nad życiem jest jednym z największych zagrożeń, które warunkują nasze postępowanie. Dlaczego w okresie na świecie kiedy niemal każdy może dostać wszystko, ludzie nie czują się szczęśliwi? Dlaczego nastał Brexit, co dzieli, nie łączy ludzi? Co sprawia, że religie ze sobą walczą zamiast łączyć, w końcu istotą każdej jest dobro człowieka? Dlaczego boimy się uchodźców skoro to po prostu inni ludzie, którym wojna pomieszała szyki i zabrała poczucie bezpieczeństwa?
Dlatego żyjemy obecnie w trudnym okresie globalnych zmian. Na obawy części społeczeństw odpowiadają ci, którzy podają na tacy proste rozwiązania. Wszyscy chcemy konkretnych, nieskomplikowanych odpowiedzi, kogoś kto weźmie za nas odpowiedzialność za przyszłość i w razie niepowodzeń możemy na nich właśnie zwalić winę.
Takie dają nam populiści, donośne głosy takie jak: Donald Trump, Marie Le Pan, czy Nigel Farage lub na polskim podwórku – Jarosław Kaczyński. W biznesie popularnością cieszą się szkolenia nieomylnych guru, którzy dają wzorce, tworzą teorie, która wg nich mają pasować każdemu. Wciąż borykamy się gdzieś w środku pomiędzy dążeniem ludzkim – chęcią stabilizacji a przywilejem wolności, którą odczuwamy jako robienie tego co nam się zamarzy.
Gdzie leży złoty środek pomiędzy checią posiadania, a poczuciem szczęścia wynikajacego z pokonywania trudności i reglamentacji tego co posiadać wypada? Choć uchodźcy stoją na naszych progach, w twarz rzucając nam nasze obawy, my wciąż chcemy więcej i więcej. Ludzie, którzy stracili wszystko, swoje domy, pozycje, poczucie satysfakcji w twarz nam plują podstawowymi wartościami, które dla nas są tak oczywiste i niedoceniane.
Choć multikulturowość stała się naszym środowiskiem życia – paradoksalnie każda z grup etnicznych chce być zauważona indywidualnie. Z jednej strony dążymy do integracji, z drugiej zaś chcemy być inni i wyjątkowi. Takie zachowanie dotyczy także Polaków w Polsce i lejącego się zewsząd hejtu. Dążymy do pozostania w grupie o takim samym systemie wartości, nie lubiąc inności, co daje nam poczucie komfortu. Takie zachowanie jednak nie rozwija, nie dąży do pokonania trudności, do zrozumienia innego człowieka i poczucia szczęścia. Z jednej strony chętnie korzystamy z dobrodziejstw globalnej wioski, z drugiej zaś chętniej się separujemy niż integrujemy, dążąc po poczucia bezpieczeństwa.
Szczęście nigdy nie będzie procesem ciągłym i nie pojawi się w momencie kiedy jest stabilnie. W perspektywie musimy mieć coś co będzie do pokonania, coś co sprawi, że docenimy własne starania. Zbierajac myśli większości coachów osobistych i biznesowych – nasze poczucie szczęścia nie zależy od tego co działo się w przeszłości, również nie w tym co nas czeka, liczy się tu i teraz – albo mamy do czego dążyć albo właśnie coś pokonaliśmy, zakładając sobie cele i pokonując kolejne etapy dzielące nas od ich osiągnięcia, będziemy odczuwać to co nazywamy szczęściem, satysfakcją osobistą, będziemy żyć dobrze i z godnością. Najtrudniejsza droga jest po prostu długą drogą do szczęścia, niezależną jednak od kolekcji przedmiotów i oszczędności na koncie. Osiągnięcie osobistych celów, które czynią nas szczęśliwymi to wypadkowa pokonanych pułapek do otrzymania gratyfikacji w postaci dojścia do tego czego pragnęliśmy, nieoczywistego acz reglamentowanego dobra oraz poczucia wolności i nieezależności. Zatem cieszmy się tym co jest dziś w najgorszym bowiem wypadku jesteśmy w drodze ku osiągnięciu naszych wymarzonych celów, niezaleznie od kopotów czekających nas po drodze.
Z niedzielnym pozdrowieniem,
Gosia