Kampania fundacji Mamy i Taty w polskich mediach sprawiła, że się lekko zagotowałam. Jestem jak paskudna, rozgotowana parówa, której nawet ketchup nie pomoże. A może jak kobieta bez słodkiego bobasa, za to z domem i głową pełną wspomnień? Fuj, jaka brzydka, bezduszna rura z domem poskładanym w kostkę. Rzeczowa kampania szasta stereotypami matki Polki niczym milioner na wakacjach na Barbadosie. Przepraszam uprzejmie, ale czy każda kobieta ma obowiązek mieć dziecko? A jeśli już je ma to nie pojedzie do Paryża i do Tokio, nie wyremontuje domu i zawiesi obrazka w livingu?
[x_video_embed type=”16:9″][/x_video_embed]
Kampania przekonuje nas, że kobieta, która zdobyła wszystkie atrybuty bogactwa wewnętrznego i zewnętrznego, nie ma szans pomyśleć o (obowiązkowym) posiadaniu potomstwa. „Nie odkładaj macierzyństwa na potem”– brzmi hasło kampanii. Z tym się zgodzę. Nie odkładaj niczego na potem, ani macierzyństwa, ani kariery, ani rozwoju, kupna domu, czy wycieczki do Paryża. Z kilkumiesięcznym bobasem jest nieco trudniej podróżować do Tokio, więc może poczekaj np. do 5 urodzin. Nie wiem czy to potraktować jak genderyzm, czy jeszcze nie, ale owa bezduszna karykatura, która zamieniła macierzyństwo na karierę chyba też zapomniała, że w przyrodzie do tanga trzeba dwojga. Tatuś to czasami nawet pomoże i nie tylko dziecko zrobi. To razem nazywa się rodzina. Rodzina się wspiera, rozwija i napędza. Miejmy nadzieję, że głównie pozytywnie. Jednak kampania docelowo miała być wymierzona w Polki, które statystycznie zachodzą w ciążę po 27 roku życia bo zgodnie z trendem chcą być dyspozycyjnymi pracownikami, robić karierę i wspomagają się antykoncepcją hormonalną (należy się zapewne spodziewać szeregu artykułów demonizujących ten fakt). A może w rzeczywistości polskiej zwyczajnie matki nie stać na potomstwo? Może jednak to antykoncepcja i egoizm kobiet, a ich odpowiedzialność, która zmusza je do przekładania decyzji o macierzyństwie „na potem”?
Zatem co zrobić, żeby przetrwać trudne chwile i nie rezygnować z kariery lub jeszcze bardziej absorbującego biznesu własnego, Droga Mamo?
- Po pierwsze: dobry plan.
Obowiązki macierzyńskie i doglądanie domu są niezwykle absorbujące. Znalezienie czasu dla siebie graniczy z cudem, a jednak jest to możliwe. Jak dowodzą naukowcy, im bardziej zajęty umysł i ciało, tym lepiej jesteśmy zorganizowani. Naturalnie hierarchizujemy zadania. O to właśnie chodzi w dobrej organizacji. Zaplanuj działania i trzymaj się swojego planu.
- Oszczędzaj pieniądze, przydadzą się.
Cokolwiek chcesz robić, będziesz musiała zainwestować. Czy to będzie laptop do pisania książki, czy zakup domeny i hostingu do prowadzenia bloga, wszystko wymaga choćby minimalnego nakładu finansowego i jeszcze więcej czasu. Im mniej go masz, tym więcej będziesz musiała zlecić firmom zewnętrznym. Jeśli tylko możesz sobie na to pozwolić, na pewno warto. Jednak jedzenie w restauracjach, wypady z koleżankami na nocne eskapady, kino i egzotyczne wakacje na pewno warto odłożyć na czas, kiedy zarobisz na nie sama. W tym momencie twórca stereotypowej kampanii może zakwestionować moje wywody, bowiem przyznaję, że kasy może zwyczajnie brakować. Paryż= przyszłe lato, Tokio- może za 3 lata, ale to nie z powodu dzieci, a kariery właśnie.
- Znajdź swoją niszę na rynku.
To jest chyba najtrudniejsze zadanie dla przedsiębiorczych mam. Nie mamy zbyt wiele czasu, żeby w nieskończoność badać rzeczywistość, a nie warto kopiować tego co już jest. Najgorszą metodą na rozpoczęcie biznesu jest kopiowanie tego co robi już ktoś inny. Po pierwsze jest to nieuczciwe, po drugie z czasem będziesz musiała stawić czoła konkurencji, odpowiedzieć na pytania użytkowników, czasami ponieść koszty spraw sądowych kiedy ktoś oskarży Cię o kopiowanie pomysłu. Cokolwiek kochasz robić, pokaż w biznesie. Bądź inna, bądź sobą, zaskocz nowością i świeżością.
- Poproś o pomoc.
Nie ma cudów. Nie znajdziesz czasu na wszystko, ani możliwości pogodzenia dzieci krzyczących o Twoją uwagę i rozmowy z klientami w tym samym czasie. Nawet nie próbuj tego robić! Aby znaleźć balans pomiędzy biznesem a macierzyństwem, po prostu zatrudnij kogoś do pomocy. Przyjaciół, babcię, męża, partnera, partnera biznesowego. Kogokolwiek kto pomoże Ci ruszyć z miejsca. Najlepiej znajdź także lokalnie ekspertów, którzy pomogą ci w konkretnych zadaniach. Zbudują stronę, opracują marketingową strategię, zrobią część pracy za Ciebie. To nie musi być drogie. Często specjaliści godzą się na darmowe usługi w zamian za reklamę i polecanie ich usług. Pogodzenie się z niezaliczonym testem białej rękawiczki dolicz do ryzyka biznesowego. To się zwróci!
- Zaangażuj swoje dzieci do pomocy.
Nie chodzi tu o wykorzystywanie dzieci do ciężkiej pracy. Nie namawiamy do zatrudniania dzieci do szycia ubrań np. Jednak angażowanie dzieci w swoje działania buduje także rodzaj więzi. Mogą to być zadania takie jak: zaklejanie kopert z listami, naklejanie taśmy na paczkę, wprowadzanie danych do komputera dla nieco starszych. Wspólna praca też może być świetną zabawą dla całej rodziny i doskonale uczy dzieci dobrych wzorców. „Chcesz lizaczka, pomóż mamusi zakleić 20 kopert, Twoja praca jest bowiem równie ważna dla dobra naszej rodziny.”
- Znajdź swoją pasję, obierz misję.
Twój pomysł powinien opierać się na Twojej pasji. Kiedy będzie Ci trudno ruszyć z miejsca, pasja sprawi, że będziesz ciągnąć swój wózek mimo wszystko. Postaraj się nią również zarazić otoczenie. Dobry przyjaciel, wspierający partner zawsze poklepią Cię po ramieniu i zamiast pozwolić się poddać, będą zagrzewać do walki jak obetrzesz sobie kolano na starcie.
I najważniejsze!
Nigdy nie czuj się winna. Możesz mieć wszystko, jeśli tylko chcesz. Macierzyństwo, dom poskładany w kostkę, podróże do Paryża i Tokio. Zadbaj o to, żebyś już nigdy nie czuła, że na coś może być za późno. Nie odkładaj niczego na potem i nie żałuj;-)