[columnize]

yślę, że wrocławska edycja Gazety Wyborczej nigdy nie miała takiego powodzenia. Odkąd ukazały się felietony Poli Dwurnik, które rozeszły się wiralowym echem po internecie, słupki poczytności lokalnego wydania skaczą. Cieszy się już dział marketingu, będzie miał więcej  powodów aby podwyższyć stawkę reklamową i to nie byle gdzie, tuż przy kolejnym felietonie zblazowanej artystki, która na życie wybrała sobie Berlin. Będzie więcej funduszy na sponsorowanie kolejnych polityków, którzy później oczywiście odwdzięczą się z nawiązką.

Trzeba przyznać, że teksty czyta się łatwo, co w dzisiejszych czasach jest odstępstwem od normy. W dodatku artystka pozostaje wierna prawdzie, co tym bardziej w mediach nie zyskuje na popularności. Zaskakująco prostota codzienności bije po oczach internautów, którzy zarzucają autorce niemoralność, rozpasanie wręcz, brak talentu i nadrabianie go frywolnością. Nie da się ukryć- felietony Dwurnik o późnym śniadaniu w Berlinie i imprezie na Kreuzbergu, która jest dostępna dla każdego, nawet obywatela Tanzanii, który szuka wśród europejskich stepów przygody życia, za jedyne 2 Euro, są rozpasane, są wręcz niemoralne.

Pola mówi o sobie:

Jestem niedopieszczona, niedoedukowana, niewypromowana i niespokojna i nie ma sensu udawać, że jest inaczej, wracać do domu, zamykać czerwonych butów w szafce i walić głową w komputer.

Cały tekst: http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,17010989,Noc_w_Monarch____POLA_DWURNIK_Z_BERLINA_.html#ixzz3KjI3CEMI

Możemy to potraktować jako wytłumaczenie pędu do populistycznej rozrywki. W końcu od zarania dziejów artyści szukali inspiracji w prostocie życia. Pola Dwurnik zatem zdaje się pretendować do miana Wyspiańskiej XXI wieku. Artystka moralna być nie musi, ona ma tworzyć i pozostać w świadomości odbiorcy, nie świecić przykładem. W końcu Mickiewicz też ćpał, prowadził się nagannie niczym współczesny bumelant, co nie zaszkodziło mu w osiągnięciu pozycji narodowego wieszcza. Całe szczęście, że autorka zdaje sobie sprawę ze swoich słabości i zamiast walić głową w komputer, po prostu się bawi z kochankami, którzy później jedzą z nią śniadanie przez 6 godzin, aby na końcu nie zasłużyć nawet na miano psuedokochanka i zostać zwyczajnym kolegą. To dobrze, że Pola ma dystans do swojej cielesności i wciąż marzy o tym, który spędzi z nią noc bez butelek wina, nie będzie mechaniczny, bezmyślny i beznadziejny. To współczesna alegoria romantycznej miłości! Podobnie jak utykanie poalkoholowe, które wg autorki przypomina zataczający się rower bez koła. Czy rower bez koła się wciąż posuwa? Rower nie ale Pola Dwurnik tak. Obskurny bar, tania tancbuda, za to powiew luksusu saksów wyczuwamy w zgrabnie zestawionym śniadaniu na miarę królów. Choć królowa Elżbieta II zwykła jadać na śniadania jaja, to artyści spożywają w Berlinie talerz kolorowych owoców, śnieg z jogurtu, chrupkie musli i pięknie pachnące, ziołowe wędliny. Szynka parmeńska  zestawiona z płatkami kukurydzianymi brzmi wyjątkowo swojsko. Czy to symbol naszych czasów? Taki miszmasz kulturalny. Miesiącami dojrzewająca wikwintność z podłym płatkiem z mass produkcji?

Jako rasowa emigrantka Pola przyznaje się do sztuki przetrwania w warunkach trudnych. Artystka poradzi sobie wszędzie bowiem siedem nadgryzionych serów przez opuszczających gości ląduje na jej stole, ale żebyście czasem nie pomyśleli, że zachowanie to niestosowne, zamawia do akompaniamentu wino i sałatę. No kto by jadł ser bez wina i sałaty? Alkohol robi swoje, wywołuje senność i para kolegów po upojnym śniadaniu ląduje ponownie w domu. Przedłużona noc? Kolacja ze śniadaniem? Nie! W Berlinie nikt bowiem nie bawi się w konwenanse. Nie rozróżnia śniadań od lunchów i kolacji. Taka swawola obyczajowa, na miarę zjednoczonej Europy. Dzieł Dwurnik oceniać nie wypada, choć ukryć się nie da, że wpisują się doskonale w zwyczajność naszych czasów. Mój(a) ci ona- każda niemal emigrantka w codzienności Poli może odnaleźć kawałek siebie. Czy to zwykły płatek śniadaniowy, czy tania tancbuda, a może tańzański chłopak, wino, sałata i ser? Analizowanie podobnych tekstów powinno się opatrzyć mianem masochizmu. Pola Dwurnik na celebrytkę- świetny to produkt marketingowy, niczym nie zakrawa na miano marki luksusowej, zatem do piór narodzie, do piór! Uczta na miarę królów gwarantowana  w komentarzach i na stronie facebookowej Beka z Poli Dwurnik.

[/columnize]