[columnize]Autor: Magdalena Smolarek
Każdy wie co to znaczy być chorym. Lżej, mocniej, jakoś. Podobno człowiek chory to człowiek atwórczy. Hm.. według mnie człowiek jest wtedy twórczy, ale zupełnie inaczej, na swój własny sposób. Sprzyjająco-utrudniające warunki do twórczej pracy: dużo spania, weekend, gorączka, dziwne sny, dragi mające polepszyć stan chorobowy, regularne posiłki. Jaki rezultat drogie czytelniczki? Na koncie kilka filmów surrealistycznych, psychodelicznych, slapstickowych, alternatywnych, innych po prostu. Wśród nich: „Holy Motors”, „A Glimpse Inside the Mind of Charles Swan III”, „Dziewczyna z lilią” (fr. „L’écume des jours”) i po raz kolejny „Frank”, „Dziewczyna z szafy”.
Z tych wielu możliwości do opisania wybrałam film „Frank”, bo za jego zrecenzowanie zabieram się już od mniej więcej miesiąca. Podobnie jak Maggie Gyllenhaall (odtwórczyni roli Clary) musiała przeczytać dwa razy scenariusz, by zgodzić się na zagranie w tej produkcji tak ja musiałam dwa razy obejrzeć ten film, by w końcu zdecydować się na napisanie recenzji. Opinie na jego temat są bardzo skrajne od pozycji: fantastyczny, zachwycający do zbyt dziwny. Niektórzy z recenzujących dodawali też, że jest typowym filmem festiwalu Sundance – pokręcona fabuła, ekscentryczny bohater, trochę alternatywnej muzyki i voilà sukces gwarantowany. Nie patrząc na takie sugestie posłuchałam zachęty od samego reżysera Lenny’ego Abrahamsona, który po polsku (zasługa żony Polki) zaprosił do jego oglądania.
Nie mogłam się oprzeć i to dwa razy.
Jon Burroughs (Domhnall Gleeson) – początkujący muzyk szuka inspiracji do kolejnych piosenek dosłownie wszędzie. Wszystko – ludzie, miejsca, sytuacje składają mu się w słowa i dźwięki, jednak to nie wystarcza, by się wybić, zaistnieć na dość trudnym i wymagającym rynku muzycznym. Podczas kolejnego spaceru poznaje w dość specyficznych okolicznościach Dona (Scoot McNairy) managera alternatywnej grupy Soronprfbs, który proponuje mu zagranie jednego koncertu. Takim sposobem Jon dostaje się do grupy, której liderem jest ekscentryczny czy też dziwaczny facet ze sztuczną głową – Frank (fenomenalny Michael Fassbender), na której noszenie ma certyfikat. Jon szybko się przekonuje, że nie tylko wokalista jest niecodzienny, ale reszta zespołu i sama muzyka również. Cała przygoda z grupą Soronprfbs miała się skończyć dla Jona na jednym koncercie, a tymczasem dostaje propozycję wyjazdu z całym składem do opuszczonej chatki gdzieś na pustkowiu, by nagrać nową płytę. Każdy dzień jest coraz bardziej pokręcony i Jon postanawia to wykorzystać. Bez zgody nowych znajomych zaczyna nagrywać próby i umieszcza je na YouTubie, opisuje też okoliczności powstawania nagrań na Twitterze. Hm… konsekwencje zachowania Jona pokazują jednak, że czasem po prostu nie warto się wtrącać. Dlaczego? – do zobaczenia na filmie, koniecznie!
Co z Frankiem, bo to przecież on jest tytułowym bohaterem. Z każdą sytuacją poznajemy go i całą gamę jego ekscentryczności, a może normalności… coraz dogłębniej. Wiele rozmów, momentów i stwierdzeń w myślach: no fakt, ma facet rację. Jego osoba została stworzona na kanwie kilku rzeczywistych postaci – Franka Sidebottoma (kreacji stworzonej, w latach ’80 XX wieku, przez komika Chrisa Sievey’a), Daniela Johnstona (chorego na schizofrenię wspaniałego muzyka) i Kapitana Beefhearta (m.in. motyw wyjazdu do domu na pustkowiu, by nagrywać płytę „Safe as Milk” łączy się z filmem). Frank jest inny, dziwny, pełen muzyki, denerwujący, intrygujący – nasz bohater, ale i cały film.
Przy takich produkcjach jak ta polecam, oprócz obejrzenia filmu, wyszukanie w internecie dodatkowych informacji – wywiadów na YouTube, historii prawdziwych bohaterów i innych. Wtedy opowiedziana historia nabiera dodatkowych barw, staje się pełniejsza, prawdziwsza. Z ogromu ciekawostek wyławiam np. taką, że wszystkie utwory wykorzystane w filmie były nagrywane na żywo przez aktorów, dlatego po seansie warto jeszcze raz je przesłuchać (szczególnie „The Most Likable Song Ever”: http://www.youtube.com/watch?v=yLOuHFVqOkc).
W dalszym ciągu w stanie podgorączkowym zapraszam na ten przedziwnie prawdziwy film!
[/columnize]